Płomyki ognia lekko tańczyły szargane porannym wiatrem. Z kominka wydostawały się skwierczące odgłosy palącego się papieru. Wrzucane kartki topniały jedna po drugiej, po chwili zamieniając się w popiół, którego część ku niezadowoleniu mieszkanki apartamentu wypadała na jasne panele. Chociaż uważała się za schludną osobę, to w tym przypadku tak przyziemne sprawy nie miały dla niej prawa bytu. Nie, gdy w jej rękach znajdował się na pozór nic nie warty skrawek papieru. Literki mieszały się ze sobą, aby po chwili stopić się w wielką, czarną plamę. Odłożyła list na stół i spojrzała w płomienie, które kiedyś zdawały się koić nadszarpane nerwy. Niestety, rudawy odcień migający przed jej oczami, sprawił, że z napuchniętych ust wydobyła się nieprzyjemna dla ucha wiązka przekleństw.
Wiesz, że zawsze starałam się postępować dobrze. Nawet teraz, gdy piszę ten list, posiadam świadomość tego, że już więcej się nie zobaczymy. Odnalezienie wolności było tylko złudną nadzieją, której kurczowo się trzymałam podczas ostatnich tygodni, ale niedawno doszłam do wniosku, że wolność to tylko nierealne marzenie. Myliłam się, że moja historia może skończyć się dobrze. Oh Melisso, jakże się myliłam. Piszę ten list, bo wiem, że jesteś jedyną osobą, która wykona zadanie, jakie dla ciebie tutaj spisałam. Steve Rogers. Znajdź go i przekaż mu pendrive'a. Wiem, że możemy mu ufać, chociaż zaufanie w tych czasach prosi się o pomstę do nieba, ale on jako jedyny wie. Nie ma systemów doskonałych i wierzę w to, że Hydra właśnie w tym aspekcie zawiodła.
Nie przedłużając, żyj, po prostu żyj. Życzę ci tylko tego.
Demetria.
Podeszła do włączanego laptopa, aby po chwili zatopić wzrok w obrazku przedstawiającym zniszczenie i śmierć, jaka spadła na terytorium Waszyngtonu. Potarła swoje ramiona, nie zaznając promieniującego ciepła, które zdawało się jej unikać od czasu opuszczenia mieszkanka przez Demetrię. Myśli przestały być dobrym kompanem, zamieniając się w stosy winy, jaką czuła w głębi serca. Bo wiedziała, że chociaż wykona zlecone jej zadanie, to przyjaciółka, z którą dopiero co się widziała, zniknęła na zawsze.
Dlatego teraz pozwoliła sobie na kilka chwil żałoby. Opłakiwała ją jak członka rodziny, której zawsze jej brakowało. Opłakiwała ją jak najlepszą przyjaciółkę, którą była od początku ich znajomości. A co najważniejsze, opłakiwała ją jak zraniony człowiek, będący samotną jednostką na świecie pełnym niemożliwych idei i szalonych ludzi, którzy podążali za nimi ślepo.
Zaczerwienione oczy ujrzały zamazaną kartkę, która już po chwili wylądowała na stosie skwierczącego drewna, sprawiając, że jej zawartość zniknęła już na zawsze. Kolejne literki zostawały pochłonięte przez języki ognia, aby na koniec zostawić widniejące nazwisko na spopielonym papierze. Steve Rogers.
Wszystko spłonęło doszczętnie, ale w jej głowie zostało wyryte niczym świeży tatuaż. Wciąż piekący i niedający o sobie zapomnieć. Melissa wstała z siedzenia i złapała za spakowaną torbę. Jeszcze kilka razy sprawdziła, czy tajemniczy pendrive znajduje się w kieszeni kurtki.
Wyszła z mieszkania i skierowała się na zewnątrz. Jej skóra momentalnie wyczuła paskudny chłód i ciężkie chmury wiszące nad mogłoby się zdawać całym światem. Spojrzała w górę, aby przyjrzeć się szansy na jakikolwiek brak opadów. I w tym momencie, nie spodziewając się w żadnym stopniu tak nagłego zjawiska przyrodniczego, zaczerpnęła głęboki wdech.
Z nieba zaczęły spadać niemalże błyszczące bielą płatki śniegu, powoli okalając tym szare, rosyjskie ulice. Biały kolor, który zdawał się być tak niewinny, spadł na miejsce wykonanych zbrodni, okrucieństwa ludzkiego, a także żałoby. Gwiazdy na niebie zaczęły migotać nieznacznie, oprócz jednej, która rozświetliła się niczym diament narażony na wprost padające na niego światło. Melissa po raz pierwszy od jej śmierci uśmiechnęła się, co było jedynie lekkim ruchem warg, które po chwili opadły na swoje dawne miejsce, nie zaznając dłuższej radości.
– Żegnaj, sestro.
•••
Ah, więc koniec. Szczerze powiedziawszy, nie lubię zakończeń. Nie przepadam za ich pisaniem, bo mam wrażenie, że nie zawsze jestem w stanie przelać na papier istotnych szczegółów, jakie chcę przekazać. Efekt, jaki możecie zauważyć na górze był bardzo spontanicznym pomysłem i myślę, że pomimo ogromnych obaw, nie jest AŻ tak źle XD Ocenę pozostawiam wam.
Chciałabym podziękować każdej osobie, która zajrzała chociażby do prologu tej powieści i poświęciła swój cenny czas na zanurzenie się do świata stworzonego przez moją szaloną głowę ;p Jestem amatorem, ale myślę, że nauczyłam się kilku rzeczy, pisząc to opowiadanie.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję i życzę wam miłego wieczorka/dzionka♥
YOU ARE READING
Disharmony
FanficDemetria Vasilieva operuje jednym z wielu oddziałów organizacji S.H.I.E.L.D. Na co dzień mierzy się z przeciwnościami losu i potworami, jakie kryją się głęboko zakorzenione w ludziach. Nie wierzyła, że ktoś może wybiegać poza skalę okrucieństwa, ja...