•10•

332 32 3
                                        


Jej ręce były skrępowane przez metalowe kajdanki, tworząc na nadgarstkach czerwony ślady. Policjant, który je zakładał, nie potrafił ukryć swojej obojętności do wykonywanej pracy. Nie potrafił nawet przyłożyć się do tak łatwego zadania, co zostało przyjęte przez nią pogardliwie.

Bujała się na drewnianym krześle z nudy, ponieważ spędziła tu już wystarczająco dużo czasu, aby powoli odchodzić od zmysłów. Każda sekunda trwała jak wieczność, niekończąca się wieczność, która zdawała się zamieniać pokój w jej własne piekło. Spojrzała na swoje dłonie pokryte czerwoną cieczą. Nie przejął ich nawet fakt, że musi zmyć krew, która zalegała tu od dłuższego czasu. Dzięki temu mieli więcej dowodów na obciążenie jej. 

Do pomieszczenia wszedł młody policjant, który stanął przy drzwiach, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Przejechała po nim wzrokiem i oblizała spierzchnięte usta. Mężczyzna drgnął prawie niezauważenie i spojrzał na podłogę. Bawiło ją to, ponieważ wszyscy na posterunku myśleli, że zabiła z zimną krwią tamtego człowieka. Niewinnym nie mogła go nazwać, chociaż jego śmierć zaliczała się do niekoniecznie potrzebnych.

Przestała się bujać, gdy drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a w nich stanął detektyw, z którym już wcześniej miała okazję rozmawiać. Oddelegował policjanta i zasiadł na krześle przed kobietą.

- Nie masz przy sobie żadnych dokumentów, twierdzisz, że jesteś z tajnej organizacji zwanej S.H.I.E.L.D., nie zabiłaś tego człowieka, mam wymieniać dalej? - Wertował złączone kartki dokumentów, nie zaszczycając ją wzrokiem niebieskich tęczówek. Wyglądał na góra czterdzieści lat i bardzo obnosił się z tym, że zdołał osiągnąć wysoki stopień pracownika. Garnitur szyty na miarę i widoczna odznaka, aby ukazać jego władzę w tym miejscu. To pierwsze rzucało się w oczy, sprawiając niechęć ze strony rudowłosej do jego osoby.

- Niezła historyjka co? - Wydała z siebie zduszony śmiech i powróciła do wpatrywania się w swoje dłonie. Sama zdawała sobie sprawę z tego, czego nie udało jej się im sprzedać. Wszystko brzmiało jak z marnego filmu akcji. Pomimo zapewnień, że odbywała pracę na misji pod przykrywką, nic nie było w stanie ich przekonać. Jak gdyby byli zaślepieni przez klapki na oczach i nie pozwalali sobie na możliwe wytłumaczenie.

- Masz pecha, bo nikt nie jest w stanie potwierdzić twojej tożsamości, a z dowodów wynika, że popełniłaś morderstwo pierwszego stopnia – rzucił oschłym głosem i po raz pierwszy zaszczycił ją leniwie wzrokiem.

- W takim razie gdzie narzędzie zbrodni, motyw? Mam wymieniać dalej? – odpowiedziała taką samą barwą głosu jak jego, będąc coraz bardziej zirytowana zaistniałą sytuacją.

Jej pytanie pozostało zostawione bez odpowiedzi.

Jedyne o czym marzyła to, zanurzenie się w białej pościeli i odespanie kilku dni. Zastanawiał ją fakt, czemu S.H.I.E.L.D. nie interweniowało. Była ich agentką, a teraz znajdywała się w sytuacji bez wyjścia i mogła być posądzona o coś, czego nie zrobiła. Spędziła tu wiele godzin, które mogłyby zostać w każdej chwili skrócone przez organizację, jednak nic takiego nie zwiastowały kolejne minuty.

- Odbędziesz areszt na naszym posterunku. Jutro zostaniesz przewieziona do oddziału zamkniętego dla kobiet, a zarzuty zostaną ci przedstawione z samego rana – powiedział wyrobioną formułką, nie zwracając uwagi na argumenty, którymi próbowała się wybronić.

Wstał z krzesła i przeszedł do jej boku. Odpiął kajdanki od stołu, zostawiając je mocno zaciśnięte na jej nadgarstkach. Wyszedł z pomieszczenia, prowadząc ją wprost do celi.

Na posterunku panował gwar. Wszyscy poruszali się w pośpiechu, wyruszając na typowe akcje, których napływ był właśnie w nocy. Co chwilę ktoś trącał ją ramieniem, nie zważając w ogóle na obecność jej osoby. Większość zdawała się żyć w amoku, a niewyobrażalna ilość kubków z kawą na każdym ze stołów, potęgowała to uczucie.

DisharmonyWhere stories live. Discover now