•13•

302 30 0
                                    

Niemalże granatowe chmury zakryły w pełni jeszcze przed chwilą niebieskie niebo. Ciążyły one nad miastem, zwiastując tym opady deszczu, jakie w każdej chwili mogły zalać rosyjskie ulice. Pomimo chłodnego wiatru w powietrzu unosiła się duchota, która zalegała w płucach i budziła poczucie tego, że każdy, kolejny oddech sprawiał wrażenie ostatniego.

Demetria stała w oddali, z grubsza zaciemniona przez nieoświetloną uliczkę. Rozglądała się na swoje boki, próbując ocenić sytuację i wszystkie za i przeciw pójścia w paszczę lwa. Większość ludzi stąpała w niemalże biegu, aby skryć się przed nadciągającą falą deszczu. Kilkoro dzieci beztrosko bawiło się w parku obok, wydając przy tym okrzyki zadowolenia. Każdy był zajęty samym sobą. Nikt nie zważał na tajemnice jaka zawisła nad głowami, tym samym obciążając jeszcze bardziej I tak duszne powietrze.

Rudowłosa zdawała się w pełni przemyśleć sprawę. Wejść, dowiedzieć się wszystkiego i wyjść. Na pozór tak proste czynności, jednak teraz skrywały między sobą cień wątpliwości. Cień niepowodzenia.

Ruszyła żwawym krokiem w kierunku masywnej budowli i stanęła wprost przed jej wejściem. Cała metalowa konstrukcja wydawała się wprost nie do zaatakowania. Każdy kąt był wspomagany materiałami grubymi na kilkanaście centymetrów. Wiele osób mogłoby się pokusić na atak, tudzież kradzież cennych wynalazków. Polegli by na wejściu. Nie od dziś wiadomo, że szeregi S.H.I.E.L.D. są zasilane przez najlepszych. Tu nie ma czasu na pomyłki albo nadajesz się do tej pracy, albo możesz pożegnać się z tymże zawodem. Budowla wywierała ogromne wrażenie, a ci co wiedzieli, co znajduje się w środku, jeszcze bardziej patrzyli na wszystko z szacunkiem. Albowiem tylko nieliczni znali konkretne przeznaczenie organizacji. Mogłoby się wydawać, że w samym centrum Moskwy, pod pilnym okiem każdego z mieszkańców, nic nie jest w stanie się ukryć. To właśnie odróżniało S.H.I.E.L.D. od innych placówek. Tajemniczość i komunikacja. Dwie cechy, bez których nic nie funkcjonowałoby jak należy.

Weszła do środka, stąpając powoli niemalże jak po rozżarzonym węglu. Kilka spojrzeń skrzyżowało się z jej już na samym wejściu. Zainteresowanie jakie wprowadziła było dziwnym zjawiskiem. Zawsze działała w cieniu, próbowała nie wychylać się zbytnio. Jej jednostka wykonywała zadanie i odsuwała się w kąt, aby pozwolić innym zająć się resztą.

Teraz było inaczej. Na plecach czuła wścibskie i wywierające w niej dziurę spojrzenia. Na przekór wszystkiemu ruszyła do gabinetu dyrektora, z którym musiała odbyć pilną rozmowę. Gdzieś z tyłu głowy męczyły ją słowa tajemniczego Aleksieja. Zrobiła coś, chociaż nic nie pamiętała z zeszłej nocy. Nie podlegało to dyskusji, że dzisiejszy poranek należał do najgorszych. Wciąż widziała czerwień.

Schowała swoje ręce w kieszeniach kurtki, aby ukryć ich dygotanie. Pomimo z początku dobrze przespanej nocy, chodziła jak nabuzowana i wydawałoby się, że nie zmrużyła oka od kilku dni. Doszła do wyznaczonego pokoju i nie martwiąc się o pukanie, weszła do środka. Pierwsza rzuciła jej się w oczy osoba, której najmniej się w tym momencie spodziewała. Zmarszczyła brwi, czując, jak w środku niej buzuje się krew.

- Myślałem, że nigdy tu nie dotrzesz. - Uśmiechnął aż nadto się uprzejmie i nakazał ręką wolne krzesło.

Z zawahaniem podeszła do wyznaczonego miejsca i stanęła tuż obok, nie zasiadając na nim.

- Aleksiej, tak? - zapytała niepewnie. - Gdyby nie fakt, że jesteśmy w gabinecie Gorbunova, już byś leżał zakuty w kajdanki.

- Nic nie wiesz? - zapytał z nutką ekscytacji w głosie. Jego oczy jakby błysnęły na samą myśl o jej nieświadomości całej sytuacji.

DisharmonyWhere stories live. Discover now