To co się stało po ujrzeniu jej czekoladowych tęczówek, było gwałtownym odruchem zranionego człowieka.
Zerwała się z twardego siedzenia, wylewając przy tym resztki jeszcze ciepłego napoju. Rozlał się po stole i zaczął skapywać ciągłym strumieniem na jasną posadzkę. Zwróciła tym zachowaniem uwagę pozostałych w kawiarni ludzi. W innym wypadku uciekła by wzrokiem od wścibskich spojrzeń i jak najszybciej oddaliłaby się od tego miejsca, nie chcąc wzbudzać niepotrzebnej uwagi. Jak na agenta przystało, zawsze działała w ukryciu, jednak aktualna sytuacja zabraniała jej na jakikolwiek dalszy ruch.
Jej spojrzenie wbiło się w spojrzenie Emmy niczym sopel lądujący w puszystym śniegu. Przyjęła jej wrogi wzrok, pozwalając tym samym na walkę, jaką toczyły w ciszy. Dźwięki naokoło przestały docierać do ich uszu. Zdawały się być w dalekiej krainie, którą sponiewierała jedynie nienawiść do drugiej osoby.
- Gdyby chciała nas zastrzelić, już by to zrobiła - szepnęła, zdając sobie sprawę z tego, że nikt jej nie usłyszy.
- Demi, nie rób nic głupiego - orzekł stanowczym, ale jakże błagalnym tonem Chris.
Nawet nie zauważyła, że stał tuż obok niej, chwytając ją za rękaw czarnej kurtki. Jacob pomagał posprzątać bałagan, który stworzyła, strząsając kubek ze stolika. Kelnerka kiwała jedynie w niezadowoleniu głową, słuchając jego wytłumaczeń.
Byli tak skoncentrowani na osobie siedzącej przy przeciwległej ścianie, że nie zauważyli pustki, jaka utworzyła się w kawiarni. Większość osób wyszła jeszcze przed całym zamieszaniem. Teraz jedynie kilkoro odbierało zamówienia na wynos przy długim barze. Po chwili także oni ulotnili się, pozostawiając po sobie jedynie słodki zapach wypieków schowanych w papierowych torebkach.
Emma wstała z okupowanego miejsca i podeszła na kilka kroków bliżej. Demetria mogła zauważyć, że jej twarz okalają cienkie zadrapania, a pod okiem formuje się świeży siniak. Broń, która spoczywała pod jej kurtką, aktualnie znajdowała się w dłoni.
- Wydaje mi się, że w końcu możemy zacząć naszą rozmowę - odezwał się ktoś głosem delikatnym i niezaprzeczalnie znajomym dla trójki przyjaciół.
Demetria toczyła w głowie walkę. Z jednej strony w trybie błyskawicznym chciała unieszkodliwić zdrajczynię, lecz z drugiej strony nie potrafiła tego zrobić, będąc pod ciągłą obserwacją lufy pistoletu.
Wszystkie wątpliwości zniknęły wraz z wejściem starszej kelnerki, której wcześniejszy frak z logiem firmy zastąpił pas zdobiony przeróżnymi broniami. W tym momencie, Demetria ruszyła, nie zważając na niebezpieczeństwo.
Siwowłosa uniosła dłoń, dając komuś znak na wystrzał.
••
Ostry wiatr przecinał niebo, uderzając silnie w każdą napotkaną przeszkodę. Mogłoby się zdawać, że nawet najmniejszy owad schował się przed zimnem nocy, której znaki już pokazywały się na niebie. Ciemnogranatowe chmury zakryły do reszty zachodzące słońce, pozostawiając mu jedynie przebicie się przez wąskie szczeliny. Wyglądały one jak rysy na przepięknym płótnie zabarwionym ciemną farbą.
- Raz, dwa, trzy – odliczał sekundy, które dzieliły go od kolejnej czynności.
Zdjął ciemną rękawiczkę z dłoni i położył ją tuż obok swojego stanowiska. Obejmowało ono jeden nabój, świadczący jedynie o jego pewności w swojej wygranej.
Nachylił się do broni spoczywającej na betonowym murku, który okalał brzegi dachu. Każde przeładowanie, każdy szczegół wykonywał z ciszą godną najlepszego zabójcy.
YOU ARE READING
Disharmony
FanfictionDemetria Vasilieva operuje jednym z wielu oddziałów organizacji S.H.I.E.L.D. Na co dzień mierzy się z przeciwnościami losu i potworami, jakie kryją się głęboko zakorzenione w ludziach. Nie wierzyła, że ktoś może wybiegać poza skalę okrucieństwa, ja...