•19•

199 17 1
                                    

Chłód otulił jej ciało i sprawił, że otoczka dobrej osoby, którą próbowała przywrócić do żywych, została zniszczona w zarodku. Chciała się odrodzić na nowo. Przestać myśleć jedynie o swoim bezpieczeństwie. Być człowiekiem szanującym ludzkie prawa, będącym uosobieniem dobroci.

Próbowała i poległa, niczym w najbardziej widowiskowym starciu o śmierć i życie prawdziwego ja.

S.H.I.E.L.D. miało jej w tym pomóc, jednak nawet tak ogromna organizacja, nie zdołała poradzić sobie z mrokiem, który skrył się w jej korzeniach.

- Jeszcze trochę - szepnął tuż nad jej głową, rozglądając się na wszystkie strony w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia. Jednak ono zdawało się zelżeć na uścisku, w którym trzymało ich od długiego czasu.

- Nie mam siły, Chris. - Puściła się jego podtrzymującego ramienia i upadła z łoskotem na ziemię wyściełaną kamykami o różnych wielkościach.

Nie protestował, jedynie schylił się tuż obok niej i usiadł, aby w końcu zaczerpnąć oddechu, który okazał się być powietrzem pełnym igieł.

- Co my teraz zrobimy? - zadała pytanie na jakie żadne w tej chwili nie znało odpowiedzi.

Ich ostatnia szansa, Jacob, zginęła i zgasła jak światełko na końcu tunelu. Teraz otaczała ich ciemność, z której nie było racjonalnego wyjścia, a przede wszystkim takiego, w którym ich strona przeszła by walkę, cała i zdrowa.

Spojrzała na jego twarz, na której przemęczenie zdawało się odbić wielkim piętnem. Momentalnie, przez przeszłe zdarzenia, zdawał się znacznie postarzeć. Na czole i przy kącikach jego ust formowały się zmarszczki, których​ liczba zwiększała się z kolejnym epizodem życia tworzącym rysę na jego duszy. Jasne oczy straciły młodzieńczy blask, w którym niegdyś było widać radość i determinację. Teraz jedynie ukazywały pustkę i chowały głęboko prawdziwe odczucia. Nawet wcześniej malinowe usta straciły kolor, pogłębiając się w odcieniach bladości.

Demetrii zdawało się, że cała droga, którą przeszli doprowadziła ich do tego stanu. Były to zaledwie trzy kilometry, jednak zdawały się rozciągnąć w czasie i doprowadzić ich ciała do wszechogarniającego zmęczenia. Kobieta nawet nie oszukiwała się, że wygląda lepiej niż Chris. Nie patrząc na siebie w lustrze, mogła wyczuć zmiany na ciele, które już na zawsze z nią pozostaną.

- Pamiętasz dzień, w którym to wszystko się zaczęło? - Nie czekając na jego odpowiedź, której nawet się nie spodziewała usłyszeć, kontynuowała. - Jechaliśmy tym starym pickupem na wezwanie dyrektora Fury'ego. Wszyscy byliśmy tak dogłębnie przerażeni, co było niesamowicie komiczne.

- Ten człowiek potrafi wywołać niekontrolowany strach w drugiej osobie, nawet bez określonego powodu. - Parsknął śmiechem na same przypomnienie o tak odległym wspomnieniu.

- Radio odtwarzało tylko jedną stację, która okazała się hiszpańska, co było kompletnie niedorzeczne, zważając na to, że znajdowaliśmy się w Ameryce - mówiła z zamkniętymi oczami, pod powiekami których odbijały się obrazy z feralnego dnia. - Jacob i Emma zaczęli śpiewać jakąś piosenkę, nie znając kompletnie słów i tak o to wymyślając kolejne. Byli najmłodsi, mieli w sobie tyle wigoru i równocześnie cieszyli się, że zaczynają nowy rozdział w życiu - przerwała, aby otworzyć oczy i spojrzeć na Chrisa pogrążonego we wspomnieniu. - To miała być praca idealna, niebezpieczna, ale na swój sposób, dla nas wszystkich, idealna.

- I patrz, gdzie nas to doprowadziło - dokończył mężczyzna, omotując ręką widok, jaki rozpościerał się przed ich oczami.

- Zaułek w Rosji.

DisharmonyWhere stories live. Discover now