Bycie bez ciebie to już jest samotność

574 57 8
                                    

*Łukasz POV*

Cały mecz pilnowałem, żeby Kuba się nie przemęczał. Czułem się trochę jak rodzic psujący dziecku zabawę, choć robiłem to, bo cholernie się o niego martwiłem. Mimo wszystko chyba dobrze się bawił,bo uśmiech nie opuszczał jego twarzy. Kochałem, gdy był radosny, zarażał wtedy pozytywną energią.

Postanowiłem jednak nie traktować go nazbyt ulgowo. Może i był chory, ale nadal był niesamowicie dobrym piłkarzem, a ja grałem przeciwko niemu. Gdy odebrał piłkę i zaczął biec w stronę mojej bramki zobaczyłem, że jestem jedyną osobą (prócz bramkarza) na tej połowie boiska. Istynktownie natarłem na Kubę. Wślizgiem próbowałem wybić mu piłkę między nogami, ale chybiłem i ominął mnie jednym skokiem. Nie zdążyłem na dobre wyhamować, a już podparłem się i stanąłem na nogi. Nie miałem zamiaru odpuścić. Dogoniłem go i starałem zasłonić sobą drogę na bramkę. Nasze twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie, gdy zaczęliśmy szarpać się za koszulki. Żaden nie miał zamiaru odpuścić. Poczułem jak kapią na mnie kropelki potu, zarówno mojego jak i Błaszczykowskiego. Znaliśmy się za dobrze, aby się okiwać. Wiedziałem, że Kuba przewiduje moje ruchy tak samo jak ja jego. Nagle, jakby automatycznie, nasze oczy się spotkały i czas jakby stanął. Czułem, jak determinacja widoczna na jego twarzy mnie przeszywa. Przypomniało mi się jaki ten facet jest na boisku. Ambicja. Wiara w sukces do ostatniej minuty. Uczucia jakie wkłada we wszystko co robi. To wszystko przypomniało mi kim jest Jakub Błaszczykowski, i jak bardzo kocham go właśnie takim, jakim jest. Instynktownie otworzyłem usta chcąc coś powiedzieć... ale nie zdążyłem, bo między nas wślizgiem wpadł Schmelzer zabierając nam piłkę.

-To nie czas na amory, gołąbeczki- rzucił. Spojrzałem na Kubę, ale on tylko wzruszył ramionami.

-Nie chcę nic mówić, ale Schmelle jest ze mną w drużynie.

Otworzyłem szeroko oczy, po czym spojrzałem z przerażeniem na bramkę. Właśnie został oddany celny strzał, a ja, najbliżej stojący obrońca gapiłem się na Kubę jak jakiś zakochany nastolatek. Padłem na kolana i teatralnie uniosłem ręce do nieba. 

Kuba nachylił się nade mną i szepnął do ucha:

-Chyba stawiasz dziś obiad- klepnął mnie po ramieniu i, niemal niezauważalnie, musnął dłonią mój policzek. Poczułem jak ogień przeszywa moją twarz.

Wstałem i poczułem silniejszą niż dotychczas chęć rywalizacji. Zero taryfy ulgowej. Postanowiłem grać tak, jakby był to był prawdziwy mecz.

***

*Kuba POV*

Obudziłem się w nieswoim łóżku, ba, nawet nie w łóżku Łukasza. Jasne kafelki, plastikowe obudowy lamp na suficie. Wiedziałem gdzie jestem. Podniosłem wzrost i mój wzrok spoczął na migających diodach stojącej obok kroplówki. W sali byłem sam. W sercu poczułem ukłucie żalu. Miałem nadzieję, że zaraz drzwi się otworzą i przekroczy je Łukasz. Tak się jednak nie stało. Chciałem do niego zadzwonić, poprosić, aby tu przyjechał, potrzymał  w ciszy za rękę. Złapałem za telefon, gotowy wybrać numer. Zegar wskazywał 3:48. Nie mogłem zadzwonić do niego o tej porze, pewnie i tak śpi. Weschnąłem i zasłoniłem oczy ramieniem. 

"To nie twoja wina, Łukasz" wyszeptałem w przestrzeń.

*Łukasz POV*

 4:00

Od czterech godzin siedziałem na łóżku nie mogąc się ruszyć. Sokratis odwiózł mnie do domu po tym jak zabrali Kubę do szpitala. Zapytał czy chcę jechać z  karetką, ale nie chciałem. Nie mogłem. To wszystko działo się przeze mnie. Schowałem twarz w dłoniach, a przed oczami pojawił mi się druzgocący widok. Nie mogłem przestać przypominać sobie Kuby, który nie może złapać oddechy, który łapie się kurczowo mojej koszulki, aby tylko nie upaść na ziemię. Wciąż czułem jego trzęsące się ciało w moich ramionach. Wiedziałem, ze to może się stać, dlaczego po prostu mu nie odmówiłem? 

Wstałem i kopnąłem walizkę wciąż leżącą przy łóżku. To nie wyładowało jednak mojej frustracji. Jednym ruchem zepchnąłem z biurka wszystkie przedmioty: książki, dokumenty, talerz, którego zapomniałem sprzątnąć. Zacząłem krzyczeć i walnąłem w stojącą pod ścianą półkę. Usłyszałem jak coś z niej spada i dźwięk tłuczonego szkła. Spojrzałem na podłogę i podniosłem ramkę. Otaczała ona zdjęcię mnie i Kuby, gdy byliśmy jeszcze dzieciakami, nasza przygoda z profesjonalną piłką dopiero się zaczynała. Kuba obejmował mnie ramieniem, a ja targałem jego włosy. Uśmiechaliśmy się tak szeroko, byliśmy tak radośni, że przez chwilę zacząłem się zastanawiać jak to jest możliwe, że dziś jestem taki smutny.

I wtedy zrozumiałem: Na zdjęciu jestem z Kubą, a teraz jestem sam. Mój wzrok spoczął na twarzy Błaszczykowskiego. Czy on czuje się tak samo?

Wyjąłem zdjęcie z ramki i schowałem do kieszeni. Złapałem kluczyki, kurtkę i zatrzasnąłem za sobą drzwi wyjściowe.

________________________________________________________________________

:)))))))))))))

Pozdrawiam

:)))))))))))))

Piłka jest okrągła a Piszczu jest gejem dla Błaszczu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz