-Wstawaj śpiochu- zaspany, ochrypły głos Łukasza zabrzmiał w jego śnie, aby zaraz obrócić go we wspomnienie. Poczuł jak lekko zarośnięta broda mężczyzny ociera się o jego policzek. Uśmiechnął się i spojrzał na blondyna.
-Mógłbyś się dla mnie nie golić. Nie. Domagam się, żebyś przestał się golić.
- Żebym wyglądał tak jak ty? A w życiu!- zeskoczył z łóżka udając obrzydzenie.
-Ja ci dam-!- Kuba zerwał się za nim i już miał wymierzyć mu karę w postaci siarczystego kopniaka w tyłek, gdy jego ofiara zaczęła jęczeć:
-Ajajaj przepraszam, przepraszam, nie bij!
-Nie przesadzaj, bo jeszcze sąsiedzi mnie posądzą o przemoc domową!- obaj wybuchnęli śmiechem.
Po śniadaniu Kuba zdecydował, że ma ochotę na coś słodkiego, a Łukasz jako gentelmen postanowił zabrać go do najlepszej kawiarni w Dortmumdzie. "Moje szczęście nie będzie się zadowalało wafelkami z biedronki" było kluczowym argumentem, gdy Błaszczykowski przekonywał, że niepotrzebnie się fatyguje.
Pastelowe kolory wnętrza od razu dawały do zrozumienia, że w tym miejscu dostaje się cukrzycy. Usiedli przy niewielkim dwuosobowym stoliku, a kelnerka w kucyczkach i różowo-zielonej spódnicy wręczyła im menu. Kuba zamówił truskawkowo jagodowy shake, Łukasz sernik i kawę.
-Mógłbyś wziąć coś bardziej wystrzałowego.- powiedział Błaszczykowski z przekąsem.
-Jestem prostym człowiekiem. Nie możesz mnie za to winić.
- To dziwne, bo niczego, co ostotnio mi się z tobą przydarzyło nie mogę zaliczyć do rzeczy prostych, czy zwyczajnych.
-Masz na myśli tego shake'a?
-Ha. Ha. Ha.- zasiorbał głośno ucinając zgrywy Piszczka. Napój w istocie był niesamowicie wręcz dobry, ale mężczyzna nie miał w zwyczaju zbytnio okazywać swojego entuzjazmu jeśli chodziło o jedzenie. Wyznawał zasadę "skoro za to płacę, to musi być smaczne".Nagle Kubę przeszył zimny dreszcz ciągnący się od czubków palców do szczytu kręgosłupa. Spostrzegł jak zza Łukasza wyłania się cień wchodzącego przez pastelowo różowe drzwi zagrożenia. Ze skroni spłynęła mu kropla zimnego potu, gdy w końcu usłyszał głos zbliżającej się zagłady:
-O matko! Chłopaki, to wy? Ale was dawno nie widziałam!
Łukasz spojrzał na Kubę ze wzrokiem pełnym przerażenia. "Co robić?" Obaj wiedzieli, że nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. Piszczek przełknął ślinę, po czym odwrócił się i z uśmiechem odparł kobiecie:
-Ania! Co robisz w Dortmundzie?
-To wy nie wiecie? Robert wraca do Borussi! Ale fajnie, znowu będziemy się razem trzymać.
Miny chłopców, choć uśmiechnięte, w istocie zakrywały rodzącą się w ich wnętrzu otchłań pełną rozpaczy.
-Jak to, myślałem, że celuje wyżej?
Ania przybrała zmartwioną minę. Jedną ręką przysunęła sobie krzesło do ich stolika, a drugą zawołała kelnerkę.
- Robert nie mówi o tym zbyt dużo, ale zdaje się, że Real w ostatniej chwili z niego zrezygnował. Kontrakt z Bayernem wygasa, więc, na szczęście, udało nam się znaleźć miejsce w Borussi.
Łukasz złapał Kubę za rękę pod stołem i ścisnął ją mocno, choć na jego twarzy nadal tkwił słodki uśmiech.
-Jejku, jak fajnie- kąciki ust mężczyzny niemal rozrywały mu skórę na policzkach, chowając krzyk, który ujrzał światło dzienne dopiero, gdy drzwi samochodu odizolowały ich od reszty świata.
_________________________________________________________Ale te polskie piłkarze... zawiodły, zawiodły...
CZYTASZ
Piłka jest okrągła a Piszczu jest gejem dla Błaszczu
FanfictionTytuł mówi sam za siebie. Piszczykowska miłość w końcu może dać sobie upust, gdy chłopcy są na L4 aka urlopie lekarskim.