Łukasz biegł przez przykrytą szronem drogę, otaczały go pola, opuszczone przez rolników o tej porze roku. Muzyka ze słuchawek huczała mu w uszach, stawała się coraz bardziej niezrozumiała i przyprawiała go o ból głowy. W pewnym momencie stanął na środku tego opuszczonego padołu i wyrwał słuchawki z uszu rzucając je razem z telefonem na ziemię. Płuca wydawały się ciasne, nie mógł nabrać powietrza, oczy zaczęły go intensywnie szczypać. Padł na ziemię podpierając się rękoma, aby twarzą nie wylądować w błocie. Strój sportowy cały przesiąkł rozmokłym śniegiem, co sprawiło, że Piszczkowi zrobiło się momentalnie zimno. Nie wiedział jak pozbyć się tego ucisku w piersi, tego bolesnego bezdechu. Wokoło nie było ani żywej duszy. Kiedy myślał, że zaraz na pewno tu zginie, a jego ciało znajdą dopiero po roztopach, z jego gardła wydobył się krzyk. Łzy popłynęły mu z oczu, ale wcale nie czuł się zażenowany. Ten krzyk miał działanie terapeutyczne, Łukasz nie przestawał dopóki jego pierś znów nie mogła nabrać powietrza, oczom nie zabrakło łez. Jeszcze chwilę wpatrywał się w swoje utytłane w ziemi dłonie, po czym wstał i wytarł je o czysty skrawek spodni. Odchrząknął, wziął głeboki wdech i ruszył truchtem w kierunku domu.
Wpadł do mieszkania i bez słowa ruszył do łazienki. Wziął bardzo szybki prysznic i w czystym, białym t-shirtcie i bokserkach w piłki do nogi rzucił się na kanapę, na której siedział już opatulony w koc Kuba oglądający telewizję i jedzący orzeszki z miski. Łukasz wsunął się pod koc i mocno wtulił w Błaszczykowskiego.
-Coś się stało? - Kuba odłożył orzeszki na stół i poprawił koc tak, aby Łukasz mógł się wygodniej położyć. -Chcesz o czymś pogadać?
-Zero gadania. Chcę teraz tak poleżeć bez słowa. Przy tobie. Dobrze?
Kuba chwilę patrzył się na swojego chłopaka, ale w końcu wzruszył ramionami i postawił sobie miskę z przekąską spowrotem na kolanach.
-Okej- odpowiedział zwracając wzrok znowu na telewizor, ale jedną ręką objął Piszczka i zaczął delikatnie głaskać go po plecach. Z każdym takim ruchem Łukasz czuł się coraz lepiej, a chłód z jego ciała zdawał się wyparowywać.
***
"Dzisiejszy mecz Borussi Dortmund został odwołany z powodu protestu zawodników. Domagają się oni powrotu do gry Łukasza Piszczka, którego romans z byłym kolegą z zespołu wstrząsnął nie tylko światem futbolu. Właśnie trwają negocjacje z prezesem klubu."
Głos spikera radiowego przeszył ciszę w domu Piszczka. Łukasz przestał kroić pomidora i spojrzał na smażacego kotlety Kubę.
-Co to ma znaczyć?
-Na mnie nie patrz, ja nic o tym nie wiem- Kuba podniósł ręce do góry jalby chciał tym udowodnić, że nie ma nic do ukrycia.
Łukasz chwycił za telefon i wybrał numer Marca Bartry. Po trzech długich sygnałach w końcu usłyszał głos.
-Co wy wyprawiacie? Nie zgadzam się, żebyście ryzykowali swoje kariery w ten sposób!
-Łukasz- głos Marca był spokojny, zdawało się słyszeć w nim jego uśmiech- już wszystko załatwione.
Piszczek zamarł.
-Wracasz na boisko!-wykrzyknął mu w słuchawkę Bartra- Lepiej dzisiaj wypocznij, bo jutro rano chcę cię widzieć na boisku.
Gdy się rozłaczył ręce mu się trzęsły. Z całej siły walnął pięścią w stół i krzyknął:
-Kuba, wyłaczaj kotlety. Zabieram cię dzisiaj do najdroższej knajpy w Dortmundzie. Mamy co świętować.
Błaszczykowski momentalnie się rozpromienił. Jedną ręką skręcił gaz, a drugą zerwał z siebie wzorzysty fartuszek wykańczany koronką.
-Gotowy!
Łukasz złapał go za dłoń i przyciągnął do siebie.
-Gotowy pokazać się razem światu?
-Czyli od dziś jesteśmy official?__________________________________________
Wybaczcie za przerwę, ale cały lipiec pracuję od rana do wieczora i nie mam czasu pisać 😫 Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.
Pozdrawiam cieplutko 💛💛💛
CZYTASZ
Piłka jest okrągła a Piszczu jest gejem dla Błaszczu
FanfictionTytuł mówi sam za siebie. Piszczykowska miłość w końcu może dać sobie upust, gdy chłopcy są na L4 aka urlopie lekarskim.