-Co ty robisz?- Kuba założył ręce na piersi przypatrując się biegającego po domu w panice Piszczkowi.
-Nie widzisz? Pakuję się. Nie wiem jak ty, ale ja nie wytrzymam w jednym mieście z Przeciwglutenowym smokiem.
-Przesadzasz. Może już jej przeszło.- ton jego głosu upewnił go w tym, że sam w to nie wierzy. - Okej, może nie, ale wiesz, musimy po prostu powiedzieć jej w twarz, że nie potrzebujemy jej rad. Myślę, że powinna to uszanować i nie wciskać nam pogadanek o zdrowym żywieniu. A przynajmniej uważam, że jest na to nawet jakieś 25% szans.
Łukasz westchnął i usiadł na łóżku. Widać było, że to nie Ania jest jego problemem.
-Chodzi o Roberta prawda?- Kuba potrafił dodać dwa do dwóch. Brawo.
-Po prostu nie wiem, czy potrafię być z nim w tym samym klubie po tym jak nas potraktował.
-Przecież jesteście razem w reprezentacji. Ja też za nim nie przepadam, ale potrafiłem z nim grać. Ty też dasz radę.
-Wiem. Wiem też, że powinienem zapomnieć jak się zachował. Ale nie potrafię. Pamiętasz jak Marco to przeżył.- złapał się za skronie, jakby przypominanie sobie tego wszystkiego wymagało niemałego wysiłku.- Ania jest tylko bardzo drażniącym dodatkiem do większego problemu. Robert traktuje nas jako substytut klubu, koło ratunkowe. Tego nie mogę przecierpieć.
Kuba usiadł obok niego na łóżku i położył dłoń na jego ramieniu.
-Rozumiem cię. Ale wyjechanie z miasta nie jest najlepszym wyjściem. Jest wręcz fatalnym wyjściem, być może nawet najgorszym z możliwych- wskazał na porozrzucane wokół ciuchy-poza tym, antyglutenowy smok i tak cię znajdzie, nieważne gdzie wybyjesz.-Przeciwglutenowy. Ona nie jest zaprzeczeniem glutenu tylko jego przeciwnikiem.
-Ach, to przepraszam- Kuba ostentacyjnie przewrócił oczami- może w takim razie powinniśmy zwalczyć ją glutenem?
-Czy ty namawiasz mnie do morderstwa?- na twarzy Łukasza pojawił się zawadiacki uśmieszek.
-Nazwałbym to raczej ratowaniem księżniczki.
-Księżniczki? Kto niby jest księżniczką w tej opowieści?-Ty, głuptasie.
Łukasz może i by się wykłócał, gdyby Kuba nie zamknął mu ust pocałunkiem.
***
-Smok zaryczał.- odrzekł nazajutrz Łukasz spoglądając na ekran telefonu- chce się spotkać na- zmrużył oczy, jakby nie rozpoznawał słowa w wiadomości-... brunch?
- To takie późne śniadanie- wytłumaczył mu Kuba nalewając sobie kawy do kubka.
- Ale ja już jem śniadanie- Piszczek podniósł swoją kanapkę z dżemem. Nie miał niec przeciwko późnym śniadaniom, czy nawet drugim śniadaniom, ale zdecydowanie nie miał ochoty udawać przyjaciela Ani i Roberta.
-To dzisiaj zjesz dwa- usłyszał mimo błagalnej mordki pieska, która zazwyczaj działała na Kubę. Czasami dojrzałość partnera była nie do zniesienia.Po porannej toalecie i wyszykowaniu się do wyjścia, chłopcy ruszyli na spotkanie nieuniknionego.
-Rozpiszę wam diety! To naprawdę żaden problem, a wręcz przyjemność.- te słowa musiały paść w ich rozmowie. Szczególnie, że to w większości Ania mówiła, podczas gdy Robert w ciszy sączył swoją kawę czasem tylko potakując małżonce. Kuba wpatrywał się w niego przenikliwie, chcąc wyczytać, co siedzi w jego głowie. Po kilkunastu minutach wstał od stolika.
-Pójdę zapłacić. Musimy się już zbierać.
-Już??- Ania była wyraźnie niezadowolona i nienasycona rozmową o zdrowym żywieniu.- Przecież chłopaki mają trening dopiero po południu.-Emmm- Błaszczykowski nie przypuszczał, że spławienie Lewandowskich będzie aż tak trudne.- My... cóż... obiecaliśmy, że zajmiemy się dzieckiem znajomej. Wiesz, nie możemy kazać jej czekać, to zapracowana kobieta.
-Jak miło z waszej strony! Chętnie potowarzyszę z moją Klarcią!
Kuba czuł jak pęka mu żyłka na skroni.
-Jasne, będzie super.- kątem oka dostrzegł, że Łukasz ledwo powstrzymuje śmiech. Bydlak, wiedział, że on zaraz pójdzie na trening, a Kuba zostanie sam z problemem, a raczej z dwoma.
Kiedy tylko wsiedli do samochodu Kuba wyciągnął telefon i wybrał odpowiedni numer. Tylko jedna osoba mogła pomóc mu spławić Lewandowską.
-Hej, nie potrzebujesz może kogoś do opieki nad Milagros? Na przykład nas? I, na przykład, w tym momencie?
___________________________________________
Przygotowuję się mentalnie na finał Mundialu.
Wdech
Fanfiction
Wydech
A wy jak?
Pozdrawiam 😘😘😘
CZYTASZ
Piłka jest okrągła a Piszczu jest gejem dla Błaszczu
FanfictionTytuł mówi sam za siebie. Piszczykowska miłość w końcu może dać sobie upust, gdy chłopcy są na L4 aka urlopie lekarskim.