Scenka rodzajowa. Ania siedzi za fotelem ściskając kurczowo w ramionach małą, nieświadomą niczego Klarcię. Wokół nich rozsypany jest okrąg z soli, a tuż za nim na podłodze przycupnęła Milagros. Jej twarz aniołka skryta za wielkimi okularami nie pasuje do wykonywanej przez nią czynności. Dziecko bowiem podpala kolejną już lalkę małej Klary, uprzednio przywiązawszy ją do miniaturowego stosu. Wszystkiemu przygląda się zgraja pluszowych misiów i przysypiający na kanapie Kuba.
-Dlaczego nie reagujesz?-wysyczała przez zęby Lewandowska. Kuba tylko westchnął i wyciągnął się na kanapie.
-Co niby mam zrobić? To tylko dziecko, w dodatku nie moje.
Milagros zdjęła pozostałości lalki ze stosu i wsadziła do trumny zrobionej z pudełka po butach. Odezwała się do Ani:
-Pani córka powinna wiedzieć jak traktowano kobiety na przestrzeni wieków. Moja mama mówi, że nie można fałszować historii tylko dlatego, że niektórzy są za słabi żeby przyjąć ją do wiadomości.
W oczach Ani rozbłysła iskierka szaleństwa. Nareszcie to ona jest tą doprowadzaną do szału, a nie odwrotnie. Choć może odwet był zbyt radykalny? Czy to pozostawi trwałą szramę na jej psychice? Prawdopodobnie tak. Kuba do tej pory pamiętał swoją pierwszą reakcję na dziewczynkę. Potrafiła być, delikatnie mówiąc, przerażająca. Jednak gdy spędzi się z nią więcej czasu, okazuje się bardzo inteligentnym i bystrym dzieckiem. Teraz już to wiedział, jako że Milagros spędzała z nim i Piszczkiem prawie każdy czwartek. (Jej matka załatwiała wtedy mafijne porachunki i wolała nie mieć wtedy dziecka na głowie).
Kuba spojrzał kolejny raz na Anię i widząc jej podkrążone oczy zrobiło mu się jej szkoda.
-Milagros, chodź no- posadził dziewczynkę na kolanach i zaczął zmazywać jej popiół z twarzy- cała jesteś umorusana- zaczęła chichotać, kiedy Kuba robił miny pełne odrazy wycierając jej nos- fuj, jak można być tak brudnym. Bleeeh.
W międzyczasie zerknął na Lewandowską i dał jej znak głową, że teraz ma szansę uciec. Niewiele myśląc kobieta wybiegła z mieszkania zapominając nawet założyć buty. Usłyszawszy trzaśnięcie drzwi Milagros odwróciła gwałtownie głowę.
-Poszła sobie?-Kuba kiwnął głową.- Nie lubi mnie.
-To nic- Kuba podał jej sok ze słomką- Ja nie lubię jej. A ciebię lubię.
Dziewczynka uśmiechnęła się promiennie. Uśmiechanie nie należało do rzeczy, które robiła często. Zazwyczaj zachowywała grobową minę i stoicki spokój. Miała to po matce.
Drzwi się otworzyły i wszedł Łukasz. Kuba z Milagros jednocześnie rzucili mu "cześć".
-Widziałem jak Ania ucieka samochodem. W tym tempie zaraz straci wszystkie punkty karne- rzucił Piszczek nalewając sobie wody z dzbanka.
-Nawet jej nie dotknęłam.
-Potwierdzam, ruszała tylko lalki Klary. Obyło się bez wzywania straży. Tym razem.- Łukasz zaśmiał się, ale i kamień spadł mu z serca. Już dwa razy musieli wzywać straż pożarną. A raz zasłabła sąsiadka.
-Akurat byś wezwał- oburzyła się mała.
-Chcesz mnie sprawdzić?- odpyskował jej Kuba, a gdy zrobiła nadętą minę rzucił się na nią z łaskotkami.
-Dobrze mieć tarczę antylewandowską- zaśmiał się Łukasz i pogłaskał dziecko po głowie.
-Od dzisiaj mieszkasz w budzie przed naszym domem. Zaszczekaj jak ktoś będzie pachniał zdrową żywnością.
-Jeszcze słowo a odetnę wam języki.
To wystarczyło, by mężczyźni zamilkli. Niby wiedzieli, że by tego nie zrobiła, ale po co ryzykować?
______________________________________________________
Wiem, że rozdział średni, ale już dawno nie wstawiałam.
Pozdrawiam :*
CZYTASZ
Piłka jest okrągła a Piszczu jest gejem dla Błaszczu
FanficTytuł mówi sam za siebie. Piszczykowska miłość w końcu może dać sobie upust, gdy chłopcy są na L4 aka urlopie lekarskim.