We. are. family!

449 50 3
                                    

*Kuba POV*

Poczułem jak powoli się budzę. Dziwi mnie, że w ogóle zasnąłem, zmęczenie jednak wzięło górę. Dotarło do mnie, że obudził mnie dźwięk, czyżby szczęk zamka? Wsłuchałem się i z szumu klimatyzacji i maszyn wyróżniłem czyjeś dyszenie. Nie byłem sam. Odwróciłem się i zobaczyłem Piszczka siadającego na krześle przy łóżku. Maszyna obok łóżka mierząca bicie serca zaczęła pikać ze zwiększoną częstotliwością.

-O, nie śpisz- nerwowo spojrzał się za siebie.

Zacisnąłem pięści. Byłem zły, że nie było go przy mnie kiedy się wcześniej obudziłem. Byłem też zły na siebie, bo wiedziałem, że nie mogę od niego wymagać, żeby spędzał ze mną każdą wolną chwilę.

-Kuba- Łukasz wyrwał mnie z zamyślenia- przepraszam, że dopiero teraz przyjechałem.-spuścił wzrok.

Miałem ochotę na niego krzyczeć, mieć pretensje, ale nie wiedziałem co miałbym powiedzieć. Zacisnąłem zęby. Wtedy zobaczyłem jak Łukasz zaciska dłonie na ramie łóżka. Coś we mnie pękło i niemal machinalnie chwyciłem go za rękę. On podniósł głowę a jego oczy wyrażały coś jakby skruchę, jakby chciał coś powiedzieć. Otworzył już usta, ale przerwało mu dwóch ochroniarzy, którzy wparowali z trzaskiem do sali.
-Co tu się dzieje..?- mój głos okazał się ochrypły i ledwo słyszalny. Prawie sam go nie poznałem.
Ochroniarze złapali Łukasza z obydwu stron za ramiona.
-Pan go zna?- spytał mnie jeden z nich. Tylko pokiwałem głową, nie chciałem drugi raz przekonywać się o okropnym brzmieniu własnego głosu.- Mamy wpisać go na czarną listę żeby nie niepokoił pana rano?- zaprzeczyłem machaniem głową. - W takim razie musi pan poczekać ze spotkaniem do rana- zwrócił się do Piszczka, który potulnie dał się wyprowadzić z sali. Zdążył rzucić "be right back" i w sali zapadła cisza.
Dopiero wtedy spojrzałem na zegarek. Był środek nocy!

*Łukasz POV*
Wparowałem do szpitala i od razu podbiegłem do pielęgniarki dyżurnej.
-W której sali leży Jakub Błaszczykowski?
Spojrzała na mnie krzywo. W dłoni trzymała kubek z kawą i wyglądała jakby bardzo nie chciała tu być.
-Czy pan wie która jest godzina? Podpowiem panu- na pewno nie godzina odwiedzin.- Chyba uważała, że to wystarczy, abym sobie poszedł. Ja jednak nie miałem zamiaru odpuścić.
-To zajmie tylko chwilkę. Ja... Ja muszę się z nim zobaczyć.
-Pan z rodziny?- spytała takim tonem jakby już wiedxiała, jaka jest odpowiedź. Moje milczenie tylko upewniło ją w tym przekonaniu- Tak myślałam. Przykro mi- wcale nie było jej przykro- ale nie mogę pana wpuścić- wróciła do rozwiązywania krzyżówki i siorbania kawy.
Zawrzało we mnie. Nikt mnie nie powstrzyma od odwiedzin Kuby. Że niby nie jestem z rodziny? Bo co? Bo nie mamy tych samych genów, czy ślubu? Pieprzenie! Ruszyłem w stronę korytarza i przekroczyłem drzwi z nazwą oddziału. Zacząłem po kolej otwierać wszystkie drzwi i sprawdzać czy przypadkiem nie ma tam Błaszczykowskiego. Pielęgniarka nawet nie próbowała mnie gonić, krzyczała tylko coś o wzywaniu ochrony. W końcu znalazłem salę z poszukiwanym nazwiskiem wypisanym na karcie przywieszonej do łóżka. "Poszło całkiem szybko". Byłem szczęściarzem, wiedziałem o tym. Kiedy zobaczyłem blond czuprynę rozlana po poduszce, poczułem ucisk w żołądku. "To przeze mnie tu jest". Zamknąłem drzwi. Zamek głośno zachrzęścił, zdążyłem jeszcze usłyszeć dźwięk biegających po korytarzu ludzi i krzyki pielęgniarki. Siadałem na krześle i wtedy dostałem to po co tu przyszedłem. Kuba spojrzał na mnie, a ja mogłem znów, choć na chwilę, zatopić się w jego oczach.

______________________________________
Przepraszam, że nie było mnie tak długo !🙇🙇🙇 Postaram się wynagrodzić jakoś tę nieobecność. Póki co musicie zadowolić się tym rozdziałem 😉 Mam nadzieję, że się spodoba, jednak muszę z góry przeprosić za jakieś błędy, bo część pisałam na telefonie 🙏
Kocham was za wszystkie miłe komentarze i za to, że wytrzymujecie z moim nieregularnym wstawianiem rozdziałów ❤
Pozdrawiam
Wasza Ja
P.S. zapomniałam o tytule, ale już to naprawiłam!

Piłka jest okrągła a Piszczu jest gejem dla Błaszczu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz