Rozdział 25 Załóżmy się

5.4K 456 5
                                    

 Hatsukoi Monster「AMV」- When I Look It You「Kaho x Kanade」  

— Katerina —

— Mam gdzieś twoją rodzinę i rasę, lecz jeśli podniesiesz rękę, na moje twory to daje słowo, że zgotuję ci z życia prawdziwe piekło... — syknął, chwytając blondyna za koszulę.

Oczy trzymanego mężczyzny zabłysły złotem. Czyżby był on twórcą wilkołaków? Nie... On chyba jest Pierwszym Zmiennym.

— Puszczaj mnie, truposzu! — rozkazał, kierując w kierunku twarzy Nataniela swoją pięść. Mój przeznaczony zatrzymał jego atak, a ja zachichotałam. Zachowują się jak dzieci... Czyżby to naprawdę ta czwórka była tymi, którzy stworzyli cztery rasy?

— No, no, panowie drodzy! — zawołała, czarnowłosa klaskając w dłonie. — Zebraliśmy się tu by przedyskutować bardzo ważną sprawę, a nie po to by się kłócić! — przypomniała.

— Masz rację, Melanio. Musimy przedyskutować bardzo wiele kwestii — mruknął, ponownie spoglądając na kłócącą się dwójkę. — Natanielu! Xavierze! Proszę usiądźcie na swoich miejscach...

Twórca wampirów i wilkołak spojrzeli na siebie nie ufnie, lecz nie poruszyli się.

— Nie mam zamiaru się ciebie słuchać, Derenie! — syknął, mój przeznaczony. Zachichotałam. A więc nawet ten gbur — Nataniel — był kiedyś nieodpowiedzialny! Cóż za ciekawe odkrycie!

— Wiesz, że w niewielu kwestiach zgadzam się z tym trupem, lecz tu muszę mu przyznać rację. Nie masz prawa nam rozkazywać! — warknął, stojący obok czarnowłosego mężczyzna.

— Ach... — Człowiek rozmasował swoje czoło. — Czy choć raz, moglibyście podejść do jakiejś sprawy na poważnie? Jesteśmy tu by rozwikłać wasz konflikt — oznajmił, lecz jego towarzysze go zignorowali.

Spojrzałam na czerwoną twarz czarnowłosej i byłam pewna jednej rzeczy. Mojemu przeznaczonemu i Xavierowi na pewno się oberwie! Z uśmiechem obserwowałam jak czarownica szepczę pod nosem jakieś słowa, a po chwili obydwaj mężczyźni zostają otoczeni przez ciernie, które boleśnie wbijają się w ich skórę. A dokładniej powinny sprawiać im ból, choć po ich pozbawionych emocji wyrazach twarzy nie można nic wywnioskować.

— Melanio, zabierz to ode mnie, albo obiecuję ci, że coś ci zrobię! — wrzasnął szargający się wilkołakach.

Nataniel podszedł do tego na spokojnie. Najwyraźniej wiedział, że kłótnia z czarownicą nic mu nie da. Zamiast się z nią sprzeczać otoczył się czarnymi płomieniami i zniszczył otaczające go rośliny. W chwili, kiedy był już wolny podszedł do jednego z mosiężnych krzeseł i usiadł na nim.

— No, więc zaczynamy? — zapytał z łobuziarskim uśmieszkiem.

Pozostała trójka w tym samym momencie przewróciła oczami, po czym poszli w ślady mojego przeznaczonego — siadając na trzech, pozostałych krzesłach.

Przez prawie — około — dwadzieścia minut nie działo się nic ciekawego. Święta czwórka rozmawiała na temat różnych problemów, jakie sprawiali ich podopieczni, lecz większość czasu rozmawiali na temat sporu Nataniela i Xaviera. Kiedy ich kolejna kłótnia się skończyła, a w pomieszczeniu zapanowała cisza, Nataniel wstał z swojego miejsca i wyprostował się. Przyglądałam się termu z zainteresowaniem.

— Derenie, nim nasze spotkanie się zakończy chcę wiedzieć jedną rzecz — oświadczył z powagą.

— O co chodzi, Natanielu? — zapytał człowiek.

— Powiedź mi, dlaczego ja z całej naszej czwórki jeszcze nie mam przeznaczonej? Dlaczego nie pozwalasz mi jej odnaleźć? — spytał z gniewem, a rudowłosy uśmiechnął się chytrze.

— To proste, przyjacielu — ostatnie słowo wypowiedział z kpiną. — Jesteś zbyt nieodpowiedzialny bym mógł ci powierzyć jakąkolwiek istotę. Jednak muszę ci coś powiedzieć.... — Nie skończył mówić, ponieważ Nataniel uderzył go z pięści w twarz, a on pod siłą jego uderzenia odleciał parę metrów do tyłu. Siedząca dwójka natychmiast powstała, chcąc w razie potrzeby rozdzielić swoich przyjaciół — choć nie jestem pewna, czy cała czwórka się lubi...

Rudowłosy zakaszlał krwią, lecz uniósł dłoń do góry. Melania i Xavier westchnęli, wymieniając z sobą porozumiewawcze spojrzenie. Mężczyzna podniósł się, po czym pstryknął w palce.

— Widzę, że w tej kwestii nie odpuścisz tak, więc dam ci to, czego żądasz, jednak nim to zrobię załóżmy się — oznajmił. — Spotkasz swoją przeznaczoną dzisiejszego wieczoru, lecz w ciągu trzech dni spotykać będą ją różne nieszczęścia. Jeśli zdołasz ochronić ją przed nimi wszystkim, a także uratować jej życie udowodnisz, że jesteś odpowiedzialny, jeśli nie... — Spojrzał na Nataniela z uśmiechem. — Pomimo, że ona umrze nie stracisz jej na zawsze. Odrodzi się w tej samej rodzinie, z której będzie w tych samych czasach pochodzić, lecz spotkasz ją dopiero za dwieście milionów lat. Czy mimo tych warunków dalej chcesz ją spotkać? — zapytał.

— Pewnie, starcze! — zawołał uradowany. — Dzięki temu upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu! Zdobędę i miłość i udowodnię wam wszystkim jak odpowiedzialny jestem! — krzyknął, a rudowłosy wyciągnął w jego kierunku dłoń.

— Tak, więc zapieczętujmy nasz pakt. — Nataniel bez zawahania uścisnął jego dłoń.

Spojrzałam na ziemię. Nie udało mu się... — pomyślałam, zauważając jak bardzo różni się świat, w którym obecnie żyję od tego, w którym złożono sobie tę przysięgę. — Ja już raz umarłam i to z jego winy. Jednak... Kim byłam za pierwszym razem? Chciałam się tego dowiedzieć, lecz miałam już pewne podejrzenia. Obraz przed oczami znów zaczął mi się zamazywać, a ja wiedziałam, że za chwilę zobaczę kolejne z jego wspomnień. Ciekawe, co się takiego zobaczę? Czy moja pierwotna wersja wyglądała tak samo jak ja teraz?

CDN

Od razu pragnę zaznaczyć, że zbliżamy się do końca!

(Data opublikowania tego rozdziału 23.03.17r)

Przysięga krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz