Jest wspaniale, leżę w łóżku i PRAWIE zasypiam. A tu nagle krzyk!
-Alex wstawaj śpiochu!-krzyknął David
-David! Nie spałam całą noc daj mi spokój!-powiedziałam ledwo żywa
-Jak to nie spałaś?!
-yyy...Znaczy...Ja
-Opowiesz później, a teraz chodź na śniadanie bo chcemy zacząć wcześniej.
-Co zacząć?
-No te twoje testy, badania itd-odpowiedział
-No to chodź na dół-ziewnęłam
Zeszliśmy na śniadanie, były gofry z polewą karmelową. MNIAM! Nie rozmawiałam z nimi bo po ostatniej nocy nie miałam ochoty na pogawędkę. Lukas patrzył na mnie strasznie zmartwiony.
-Hey! Alex czemu siedzisz taka zamyślona i smutna?-zapytał
-....Ja?
-Nie, Święty Mikołaj, jasne, że ty!
-Bo ja....ja... ja tęsknię za Anką!-wymyśliłam szybko
-A chcesz się z nią spotkać?
-Tak, odkąd tu mieszkam nie widziałam jej, a telefon był wyłączony bo ćwiczyłam
-Zgadzam się, pójdziesz do miasta i spotkasz się z koleżanką, ale pamiętaj nie możesz jej powiedzieć o tym kim jesteś. A nasze testy zaczniemy jutro. Jasne?
-Obiecuję! Toja lece ją uprzedzić!-krzyknęłam
Przytuliłam brata i pobiegłam do pokoju po telefon. Był cały czas całkowicie wyłączony, gdy go włączyłam SZOK! Ponad 100 wiadomości od Anki o różnych treściach. Nie myśląc zadzwoniłam do niej. Odebrała po trzecim sygnale.
Rozmowa:
-Alex!! Nic ci nie jest dzięki Bogu!!!
-Ania! Hey!
-Co się z tobą działo?! Gdzie jesteś?!
-Wytłumacze ci większość, spotkajmy się w parku okey?!
-Jasne już biegnę!
Wzięłam małą torebkę i wyszłam z domu żegnając się z braćmi. Gdy dotarłam na miejsce spotkania Anka już tam na mnie czekała. Podniegłam do niej i przytuliłam.
-Jezu!! A teraz się tłumacz! Wiesz jak się martwiłam!? Nic nie powiedziałaś o przeprowadce! Tak nagle zniknęłaś!
-Już tłumaczę, ale najpierw usiądź-zaproponowałam i wskazałam na drewnianą ławeczkę
Rozmawiałyśmy spokojnie ponad dwie godziny. Bardzo się za sobą stęskniłyśmy. Opowiedziałam jej o wszystkich, oczywiście nie powiedziałam nic o wilkołakach, creepypastach i zabójstwie. Niestety ona musiała już iść, ponieważ jej rodzice nie lubią spóźnień. Po tym popołudniu zapomniałam o wszystkim, o dokonanych morderstwach i o Jeffie the Killerze, o wszystkim. Postanowiłam przejść się powoli przez las i przy okazji odwiedzić miejsce śmierci tamtej dziewczyny. Gdy dotarłam do celu ciała nie było, była tam tylko zaschnięta krew. Nie brzydziłam się, może dlatego, że jestem drapieżnikiem i ten zapach mi nie przeszkadza. Nie chciałam jeszcze wracać do domu, więc poszłam na plażę. Mój brat nie byłby zachwycony, ale czego oczy nie widzą tego sercu nie żal :3 Na miejscu nie byłam sama. Szykowała się impreza siedemnastolatków. Nie byłam tym zaciekawiona, szczególnie przez to, że ja słyszę dwa razy głośniej niż zwykły człowiek. Nie widzieli, że stoję przy jednym z drzew.
A może się troszkę pobawię?-powiedziałam w myślach
Postanowiłam wejść bez zaproszenia na imprezkę. Zamieniłam się w słodkiego, brązowego wilczka. Poczekałam chwile aż impreza się zacznie się rozkręcać. D-J zasiadł za stanowisko i włączył cicho muzykę. To był ten idealny moment, mój występ. Zaczęłam się skradać i warczeć. Pierwsza zauważyła mnie blondynka o zielonych oczach, krzyknęła na całe gardło i po tym wszyscy się na mnie patrzyli. Ja usiadłam i ich obserwowałam. Po chwili się uspokoili i padały pytania typu: Co jest? Nie jest zła? Śmiałam się z nich w duchu, nie wiedzą, że sobie z nich jaja robię. Wstałam i merdałam moim ogonkiem xD Zaraz nie wytrzymam, zmienię się w człowieka i będę zwijać się ze śmiechu. Podeszłam do ich sprzętu i troszeczkę go podziurawiłam bo moje uszy strasznie pulsowały. Wszyscy nastolatkowie zaczęli przeklinać i kierować wyzwiska w moją stronę. Może to co zrobiłam nie było jakoś bardzo normalne, ale na plaży, a tym bardziej przy lesie nie powinno się puszczać muzyki. Wyzwiska były coraz bardziej niemiłe. Po chwili podszedł do mnie chłopak w czerwonej, sportowej bluzie i kopnął mnie w łapę :( Bardzo bolało, prawdopodobnie był sportowcem :( Zaczęłam warczeć, rzuciłam się n chłopaka, ten upadł na piasek i prosił o przebaczenie. Nie doczekał się. Wszyscy patrzyli tylko na mnie i na niego, nie byli przestraszeni. Skoczyłam na niego i wbiłam moje zęby w jego silną nogę. Krzyczał i prosił, ale nic to nie dało. Wgryzałam się mocniej i mocniej. Chłopak płakał co było bardzo zabawne. Nagle z krzaków wyskoczył mój brat w formie wilka i rzucił się na mnie. Nie gryzł, ale zdominował mnie warcząc. Nie miałam wyboru, ukłoniłam się. On tylko jeszcze raz warknął i spojrzał się na tamtego człowieczka. Wszyscy byli przerażeni, ale nie mogli się ruszyć. Chłopak był cały we krwi i łzach. Brat przeszedł obok niego i szczeknął ostrzegawczo do mnie, nie zastanawiając się podbiegłam skulona do niego i poszliśmy do domu. W czasie drogi powrotnej nie odzywaliśmy się. Dopiero pod drzwiami oboje przybraliśmy ludzkie formy. Gdy weszliśmy przez drzwi ujrzałam na sobie spojrzenia wszystkich braci, o ile mogę ich tak jeszcze nazwać.
-Alex!-zaczął Lukas, nie odpowiedziałam
-Coś ty zrobiła dziewczyno! Zabijania ci się zachciało! Jak mogłaś zaatakować bezbronnych?!-krzyczał
-Ale...
-Nie ma ale! Idź do siebie i nie wychodź do rana! Rozumiesz! Nie wychodź! Przemyśl to co zrobiłaś!
Nic nie odpowiadając pobiegłam na górę. Płakałam. On na mnie krzyczał, mój brat, który zawsze się mną opiekował. Rozumiem, że to było nieodpowiednie, ale powinien mnie zrozumieć! Gdy czułam smak krwi, gdy zadawałam mu ból czułam się wspaniale. Sprawianie mu tak nieprzyjemnej czynności było ekscytujące! To było super!
-Powtórze to...Obiecuję-pomyślałam
To było uczucie, na które czekałam tyle lat, sprawianie bólu i cierpienia to było moje reagowanie na to co spotkało mnie. Wiedziałam, że to powtórzy się jeszcze wiele razy.
No no Alex obudziłaś w sobie prawdziwego drapieżnika. A teraz trzeba znaleźć sobie ofiary co? Czytajcie dalej Bye!
CZYTASZ
Ben DROWNED - LOVE STORY - [ZAWIESZONE]
FanficAlex odnajduje swego brata, a wraz z tym poznaje rzeczy, o których do tej pory nie miała pojęcia.