ROZDZIAŁ 27

180 12 0
                                    

  Kiedy dojechaliśmy do Scotland Yardu, była godzina 10;00. Nie przypuszczałam, że pobyt na basenie zajmie nam tak dużo czasu. Przecież spędziliśmy tam prawie czterdzieści minut.

  Wyszliśmy z samochodu i udaliśmy się do wejścia. Byłam przekonana, że mamy do czynienia z seryjnym mordercą i musimy jak najszybciej go złapać. Podejrzewałam, że nie skończy się na dwóch zabójstwach. W głowie miałam same złe scenariusze.

  Gdy weszliśmy na komisariat, Nick od razu skierował się do gabinetu. Ja natomiast udałam się do pomieszczenia, w którym pracowała Emily.

  Dziewczyna miała dziś na sobie czarną bluzkę z długim rękawem, ciemne jeansy w wiszącym z tyłu łańcuchem, a na szyi widniała obroża niczym dla psa. Włosy Gibson były związane w dwa wysokie kucyki, a makijaż dziewczyny był wykończony ostrymi i ciemnymi odcieniami.

  Mimo iż znam się z Emily od kilku dni, nie wyobrażam jej sobie w ubraniu o kolorach innych niż czarny, szary i czerwony lub biały. Tatuaże na rękach i karku, kolczyki na całej długości uszu, ciemny makijaż i ubrania. Ten styl jak najbardziej pasował do Emily Gibson.

  Podeszłam do zapatrzonej w mikroskop dziewczyny. Kiedy zauważyłam, że na szkiełku leży wielka larwa jakiegoś okropnego robaka, o mało co się nie przewróciłam. Czy Emily właśnie go rozcinała?

  - To tylko robak. - Zaśmiała się, widząc moją zdezorientowana minę.

  - Ogromny robal. - Poprawiłam ją. - Można wiedzieć, co z nim robisz? - zapytałam po chwili.

  - To larwy, które żywią się martwymi szczątkami. Dziś rano znaleźliśmy wielką górę tych o to żyjątek w jednym z parków, a w niej ludzki ząb i paznokieć. - Na samą myśl o tym zrobiło mi się niedobrze. - Chcę wydobyć DNA nieszczęśnika, którego te robaki uznały za śniadanie.

  - Dobry pomysł. - Mruknęłam.

  - Spójrz. - Emily wskazała na słoik, w którym dostrzegłam dwa takie same robale. - To Bill i Mary. Są parą. Czekam, aż zdecydują się na dzidziusia.

  - Jesteś dziwna. - Stwierdziłam bez żadnych pohamowań. - To obrzydliwe.

  - Ciszej...jeszcze się obrażą. 

  Patrzyłam na nią, jak na idiotkę.

  - To sarkazm. - Sprostowała.

  - Jesteś naprawdę dziwna. I szalona.

  - Dzięki za komplement. - Na twarzy Emily pojawił się szeroki uśmiech.

  - Ależ proszę. - Również się uśmiechnęłam. - Możesz coś zrobić dla mnie, czy jesteś zajęta?

  - Zależy, o co prosisz.

  - Chcę odciski palców, cokolwiek. - Wyciągnęłam z kieszeni woreczek z wizytówką mordercy.

  - Robi się.

  Poklepałam dziewczynę po ramieniu i wyszłam z laboratorium. Alex pobiegł do windy i usiadł pod ścianą, czekając aż do niego dojdę. Zdjęłam kurtkę i ruszyłam w stronę psa. Po chwili jednak zatrzymał mnie głos kobiety.

  - Proszę, proszę. Kogo ja tu widzę...Cooper.

  Odwróciłam się i ujrzałam Jennifer. Miała na sobie białe, obcisłe spodnie i niebieską koszulę. Na nogach czarne szpilki, które zdecydowanie nie nadawały się do pracy w policji.

  Wyprostowałam się, chcąc wyglądać na pewną siebie. Na twarzy miałam sztuczny uśmiech, który Jennifer odwzajemniła tym samym. Alex spiął się i uważnym wzrokiem obserwował dziewczynę.

Komisarz Cooper - Zagadki LondynuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz