Stałam jak wryta w ziemię. Nie wiedziałam, jak mam się zachować. Bardzo lubiłam Bruna Marsa, ale nigdy nie miałam okazji go spotkać. Nie byłam na żadnym koncercie, a teraz jak gdyby nigdy nic, Bruno siedzi w moim gabinecie i czeka, aż ja rozwiąże sprawę kryminalną, która dotyczy właśnie jego.
Odwróciłam się tyłem do trzech mężczyzn, którzy razem ze mną byli w pomieszczeniu i jak najciszej mogłam, zrobiłam dwa głębokie wdechy. Serce waliło mi coraz szybciej. Czułam się jak nastolatka, która przypadkowo spotkała swojego idola. Poczochrałam włosy, a następnie błyskawicznie się odwróciłam.
Bruno zajął miejsce na krześle, które Nick przysunął do biurka. Obok niego stał ciemnoskóry, który jako pierwszy wszedł do gabinetu. Carter wyjął swój notesik, chcąc zapisać w nim wszystkie najważniejsze szczegóły ze sprawy. Nie odzywając się, usiadłam na swoim miejscu, po czym spojrzałam na Nicka.
W przeciwieństwie do mnie, chłopak był niewzruszony tym, że znajduje się w pomieszczeniu razem z wielką gwiazdą. Na jego twarzy nie było ani cienia uśmiechu. Zachowywał kamienną minę, uważnie obserwując przybyłych mężczyzn.
- Więc... - Zaczęłam. - W jakiej sprawie przyszliście, panowie, do nas? - starałam się, aby mój głos nie zadrżał, kiedy kierowałam słowa w stronę Bruna.
- To trochę krępująca sytuacja. Właściwie to nie zawracałbym wam głowy, gdyby nie zaszło to aż tak daleko. - Odparł wokalista. - Chciałbym jednak prosić, by ta sprawa nie ujrzała światła dziennego. Po prostu nie chcę rozgłosu.
- Oczywiście. - Zapewniłam chłopaka. - Zadbamy o to, aby media się tym nie zainteresowały, tylko proszę w końcu powiedzieć, co się stało.
- Ta...chodzi o to, że... ktoś wysyła mi listy z groźbami. - Wydukał. - Na początku były to pozdrowienia, wierszyki miłosne, wszystkie anonimowe. - Spojrzałam z zaciekawieniem na Bruna. - Później dostawałem coraz więcej informacji o tym, co robię w danej chwili, jakieś ciekawostki o mnie, o których nikt dotąd nie słyszał. Były też zdjęcia zrobione mi w nietypowym momencie z podpisem ,,Obserwuję cię. ". Nie przejmowałem się tym, ale od pewnego czasu ktoś wysyła mi przekleństwa. Wczoraj przyjechałem do Londynu, gdyż za tydzień będę miał wywiad ze studiem BBC, a dziś rano dostałem list, w którym ktoś grozi mi śmiercią. To się musi wreszcie skończyć.
Chłopak przerwał, a Nick dopisywał jeszcze parę zdań do zeszytu. Położyłam rękę na głowie i ciężko westchnęłam. Czułam, że będziemy musieli zapewnić wokaliście najlepszą ochronę, zwłaszcza wtedy, gdy ten wyjął z kieszeni kilkadziesiąt ozdobionych w serduszka kopert. Ostatnie z nich zawierały obraźliwe treści, a dzisiejsza była pomalowana sztuczną krwią.
Przeprosiliśmy z Nickiem poszkodowanego i jego przyjaciela, a następnie wyszliśmy na korytarz w celu narady, zestawiając mężczyzn w gabinecie z Alexem.
- To jak? - zapytał Carter.
- Musimy załatwić Brunowi ochronę. Nie mogę pozwolić na to, by coś mu się stało.
- Gadasz jak zakochana nastolatka. - Stwierdził partner. - Ale okej. Pogadam z Charliem, a ty wracaj do środka i sporządź raport z moich notatek.
- Co? Nie mogę iść tam sama. Co ja im powiem? - serce momentalnie zaczęło mi szybciej bić, a właściwie walić.
- Że właśnie będziesz sporządzać raport. - Wziął ode mnie listy, mówiąc, iż od razu zaniesie je na badania.
- Zabiję cię. - Odparłam, wchodząc do gabinetu.
Bruno stał pod ścianą i głaskał mojego psa. Drugi z nich trzymał w ręce telefon i robił wokaliście zdjęcia z owczarkiem. Uśmiechnęłam się i kaszląc lekko, dałam mężczyznom znak, że jestem w pomieszczeniu. Gdy mnie zobaczyli, natychmiast ucichli.
CZYTASZ
Komisarz Cooper - Zagadki Londynu
Novela JuvenilJessie Cooper kończy studia policyjne. Opuszcza spokojne Harlow i razem ze swoim psem, Alexem, jedzie do Londynu w poszukiwaniu pracy. Na miejscu ma się zobaczyć ze swoimi nieodwiedzanymi od dziesięciu lat kuzynami, Holmesami. Jak przebiegnie ic...