ROZDZIAŁ 36

116 5 0
                                    

  Zaczęłam pociągać za struny. Po chwili dźwięki wypływające z instrumentu ułożyły się w piosenkę, którą nie raz śpiewałam ze sobą przyjaciółką, Allie. The lazy song mogłabym zagrać nawet z zamkniętymi oczami w środku nocy. Doskonale znałam każdy akord, każdą nutę. Ta piosenka jest moim najlepszym wspomnieniem ze szkolnych lat.

  Kiedy skończyłam zerknęłam na telefon. Już 14:40. Postanowiłam zadzwonić do Rica. Przyłożyłam komórkę do ucha, czekając na odgłosy z wewnątrz. Na szczęście Fisher odebrał po drugim sygnale.

  - Nie za dobrze się bawicie? Gdzie jesteście? - spytałam.

  - Spokojnie, kotku, niedługo wrócimy. I gwarantuję ci, że nas nie poznasz. - Odparł Ric.

  - Okej, czekam.

  Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. Odniosłam gitarę do swojego pokoju, po czym wróciłam do salonu. Ponownie wzięłam telefon do ręki i wybrałam numer matki. Ta jakby siedziała z komórką w ręce. Odebrała nim zakończył się pierwszy sygnał.

  - Jessie, kochanie, cieszę się, że dzwonisz...

  - Może to nie potrwać długo. - Przerwałam kobiecie. - Mam dla ciebie ważną informację. Tak jak obiecałam, wyciągnęłam Maxa ze szpitala. Mieszka teraz u mnie. Uznałam, że powinnaś się o tym dowiedzieć.

  Nie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony mamy, przerwałam połączenie, zostawiając kobietę w kompletnym osłupieniu. Nie bardzo przejmowałam się tym, czy będzie na mnie zła, czy zaakceptuje moją decyzję. Chciałam jej jedynie pokazać, że zrobiłam to, czego ona tak bardzo starała się uniknąć. Odzyskałam brata.

  Włączyłam telewizor i zaczęłam skakać po kanałach. Po trzydziestu minutach usłyszałam trzaskanie drzwiami. Po chwili w pokoju pojawił się Max, a zaraz za nim Ric. Fisher miał rację. Byli totalnie zmienieni. Max ubrany był w zieloną koszulkę i szarą bluzę bejsbolówkę. Jego włosy zostały przystrzyżone po bokach, a grzywka postawiona do góry, odsłaniała jego czoło.

  Ric natomiast przeszedł większą metamorfozę. Fryzura zmieniła swój dawny jasnobrązowy kolor na blond, a rozczochrana czupryna była teraz lekko zakręcona do tyłu. W ręku chłopaka widniało pudełko pizzy, a w drugiej dłoni zauważyłam coś, przez co od razu zaczęłam się uśmiechać.

  - Naprawdę kupiłeś kij bejsbolowy?

  - Mówiłem przecież, że muszę się czymś bronić. - Odparł chłopak, podchodząc bliżej i stawiając kolację na stole.

  - Masz w domu policjantkę. Żywą broń.

  - Wolę polegać na pewniejszej. - Odpowiedział, wskazując na kij.

  - Debil. - Odparłam.

  Po chwili chłopak pojawił się przede mną. Objął moją twarz i lekko cmoknął w usta. Przyciągnęłam go do siebie mocniej i pogłębiłam pocałunek. Trwało to może kilka sekund, jednakże za każdym razem, gdy to robiliśmy, czułam się jak w niebie. Całowanie Rica to zdecydowanie moje hobby.

  - Jemy? - zapytał Max, przez co oboje z Fisherem oderwaliśmy się od siebie.

  - Oczywiście. - Odpowiedziałam, siadając na kanapie.

  Parę minut później cała pizza została zjedzona. Mimo to, nadal siedzieliśmy w trójkę wraz z Alexem w salonie i oglądaliśmy jakąś tandetną komedię. Później obejrzeliśmy również jeden horror i thriller. Tak właśnie zleciał dzień do godziny 20;00.

  Poszłam zaprowadzić Maxa do jego nowego pokoju, a w tym czasie Ric poszedł wziąć prysznic. Po drodze zabrałam leki brata, aby ten nigdy nie zapomniał o ich spożyciu. Chłopak był mi bardzo wdzięczny, że pomogłam mu wyrwać się z tego koszmarnego szpitala. Okazało się także, że książki, które Dylan przyniósł dla Maxa, są jak najbardziej trafione. Laptop również go ucieszył.

Komisarz Cooper - Zagadki LondynuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz