ROZDZIAŁ 12

191 8 0
                                    

  Kiedy przekroczyłam próg domu, od razu skierowałam się w stronę swojego mieszkania, ale gdy byłam w połowie schodów, zatrzymał mnie głos pani Peterson.

  - Dziecko, martwiłam się o ciebie. - Mówiła czułym i lekko zaniepokojonym głosem.

  - Mówiłam już, aby się pani nie martwiła. Jestem gliną, umiem o siebie zadbać. Po za tym nie wracałam sama.

  - Nie tylko ja się martwiłam.

  Od razu pomyślałam o Peterze. Dzisiaj strasznie go zignorowałam, kiedy do mnie zadzwonił. Miałam nadzieję, że nie będzie zły.

  - Muszę już iść, dobranoc.

  - Dobranoc kochanie.

  Resztkami sił udało mi się wdrapać na pierwsze piętro. Otworzyłam drzwi mieszkania i tak jak mówiłam, rzuciłam się na łóżko. Najchętniej to owinęłabym się kołdrą i poszłabym spać, ale pomimo tego wstałam i udałam się do łazienki.

  Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Po zimnym i orzeźwiającym prysznicu, który sprawił, że moje ciało odzyskało trochę energii, poczułam się lepiej. Ubrałam się w dużą koszulkę z logiem Star Wars i krótkie, bawełniane spodenki. Umyłam zęby, rozczesałam włosy, po czym wyszłam z łazienki.

  Podeszłam do szafki kuchennej i wyjęłam z niej paczkę spaghetti. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie jadłam od rana, na dodatek w ogóle nie czułam głodu.

  Po dwudziestu minutach siedziałam przy stole z talerzem pełnym makaronu polanego pomidorowym sosem. Zjadłam wszystko w mgnieniu oka, zaraz potem poszłam umyć brudny talerz.

  Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do wyjścia i przekręciłam kluczyk w zamku. W progu stał Peter Wood we własnej osobie.

  - Cześć, Peter. - Przywitałam się, po czym wpuściłam chłopaka do środka.

  Nie odzywał się, dopóki nie doszliśmy do salonu.

  - Dlaczego po mnie nie zadzwoniłaś, przyjechałbym? - zapytał.

  - Nie trzeba było, przyjechałam taksówką. - Nie mam pojęcia, czemu skłamałam.

  - Widziałem, że nie przyjechałaś taksówką.

  - Obserwowałeś mnie? - byłam lekko oburzona.

  - Akurat przypadek sprawił, że stałem przy oknie, w chwili gdy tu przyjechałaś. Z kolegą.

  To była pułapka. Pułapka zastawiona na mnie przez Petera. Nie widział twarzy Dylana, a mimo to uznał, że przyjechałam z kolegą. Gdybym zapytała się Petera, skąd wie o moim kierowcy, automatycznie zdradziłabym, że przywiózł mnie ktoś z pracy.

  - Nie przyjechałam z kolegą. - Zaprzeczyłam, choć wiedziałam, że nie powinnam. Nie miałam siły na kolejną kłótnie.

  - Okej, wierzę ci. Masz ochotę na rozmowę?

  - Jasne. - Skłamałam.

  Usiadł na kanapie, która służyła mi jako łóżko, a ja zajęłam miejsce obok niego. Jednakże szybko zerwałam się z miejsca, tylko po to, aby wyciągnąć z szafki paczkę ciastek i włączyć telewizor na moim ulubionym serialu ,,Kryminalne Zagadki Miami". Usiadłam z powrotem obok Petera i otworzyłam ciastka.

  - Jak było w pracy? - zapytał znienacka Wood.

  - Świetnie, jeżeli tym słowem można określić poszukiwania porwanej dziewczyny i handlarzy narkotyków.

Komisarz Cooper - Zagadki LondynuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz