ROZDZIAŁ 4

432 21 0
                                    

Obudziłam się o 6 rano. Wstałam i prędko pobiegłam do łazienki, zabierając ze sobą spodnie moro i czarną koszulkę. Umyłam twarz i szybko się ubrałam. Zrobiłam lekki makijaż kryjący moje niedoskonałości i wyszłam z łazienki. Przeszłam do kuchni. W drodze zauważyłam, że Alex jeszcze śpi. Nie chciałam go obudzić, jednakże podczas wyciągania płatków owsianych spadła mi szklana miska. Świetnie. - Pomyślałam.

Nim zdążyłam wyzbierać szkło, mój pies wbiegł do kuchni. Z większą ostrożnością wyciągnęłam drugą miskę i nalałam do niej mleka. Nasypałam Alexowi chrupki i zasiadłam do śniadania.

Po zjedzeniu posiłku zaczęłam pakować plecak. Zabrałam lateksowe rękawiczki, dyktafon mamy, chusteczki oraz woreczki na dowody. Spakowałam także kajdanki, które kiedyś podkradłam tacie. Byłam wtedy mała i pomyślałam, że kiedyś mogą mi się przydać.

Ubrałam kurtkę, zapięłam Alexowi smycz i sięgnęłam po klucze. Wyszliśmy z mieszkania. Nim zdążyłam zamknąć drzwi, usłyszałam głos Petera.

- Witaj, Jess. Co tak wcześnie?

Miał na sobie czerwoną koszulę i niebieskie jeansy. Włosy chłopaka były rozczochrane. Wyglądał rewelacyjnie.

- Słuchaj, Peter...nie mam teraz czasu. Mam dużo pracy, właśnie wychodziłam. Jeżeli się nie obrazisz, pogadamy później. Pasuje? - było mi go żal, widząc smutek na jego twarzy. W końcu obiecałam, że dzisiaj pogadamy.

- Jasne, będę czekał. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Pożegnałam się z Peterem i ruszyłam w dół. Zatrzymałam pierwszą nadjeżdżającą taksówkę. Wsiadłam i poprosiłam o transport na Baker Street.

Po drodze rozmyślałam o tym, co zostało już ustalone w sprawie zamordowania Scarlett O'donell. Miałam nadzieję, że analiza ciała ofiary potwierdziła moją teorię o gwałcie. Byłabym z siebie dumna. To ja doszłam do takich wniosków.

Powoli dojeżdżałam do domu Sherlocka. Wyciągnęłam portfel i zapłaciłam za podwózkę. Wyszłam z taksówki i razem z Alexem stanęłam przed drzwiami 221b. Zadzwoniłam, ale nikt nie otworzył drzwi. Pomyślałam, że dzwonek do drzwi nie działa. Nacisnęłam więc klamkę i wkroczyłam do środka. Idąc schodami do pokoju kuzyna, natknęłam się na panią Hudson.

- Dzień dobry! - zawołałam, lekko zaczerwieniona. Przypomniałam sobie bowiem moją pierwszą rozmowę z ową kobietą. 

- Witaj. Widzę, że masz pieska! Sherlock jest na górze. Na stole jest świeżo upieczone ciasto. Poczęstuj się.

- Oczywiście. - Odparłam z uśmiechem.

Gdy doszłam na górę, nie dostrzegłam jednak Sherlocka. Podeszłam do kanapy i zrzuciłam na nią plecak, po czym usiadłam przy stole i zaczęłam zajadać się ciastem pani Hudson. Było wyborne.

Nagle do pokoju wszedł Sherlock. Był ubrany w koszulę i marynarkę. W ręku trzymał fiolkę z błotem. Podszedł do mnie i postawił probówkę przede mną.

- Co to? - zapytałam, zajadając się ciastem.

- Ziemia, którą ściągnąłem z buta ofiary. W środku znalazłem żwir. Poszukałem informacji i występowaniu tego rodzaju żwiru i dowiedziałem się, że jest tylko kilka miejsc w okolicy mieszkania Scarlett, gdzie znajduje się ta ziemia. Najbliżej jest jednak okolica klubu bilardowego na Downing Street. To właśnie tam wysłałem Johna. Ma się dowiedzieć, czy wczoraj była tam grupa studentów. Może ktoś rozpozna zdjęcie Scarlett. A ty co robiłaś, oprócz tego, że wybrałaś się do parku na spacer z psem? - i tu mnie zaskoczył. Skąd niby mógł wiedzieć o parku, który znajduje się dwie godziny drogi stąd i o tym, że byłam tam wczoraj wieczorem?

Komisarz Cooper - Zagadki LondynuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz