ROZDZIAŁ 34

124 4 0
                                    

  Wybiegłam uradowana z pokoju Sherlocka i od razu skierowałam się do wyjścia. Byłam wdzięczna kuzynowi, że zdecydował się mi pomóc. Bez niego nie udałoby się uwolnić Maxa ze szpitala.

  Kiedy zeszłam ze schodów, zobaczyłam idącą w moim kierunku panią Hudson. Zdziwienie malowało na jej twarzy bardzo nietypową dla niej minę. Ku boku staruszki siedział Alex z paczką sucharów w pysku.

  - Wracamy do domu. - Powiedziałam do psa.

  - Zrobiło się ponuro. - Odparła pani Hudson. - Uważaj na drodze.

  - Spokojnie. Mam oczy dookoła głowy. Miłego wieczoru. - Odezwałam się, po czym razem z Alexem wyszliśmy na dwór.

  Wsiadłam na skuter, a następnie wyciągnęłam z torby telefon. Odblokowałam go i spojrzałam na zawalony wiadomościami ekran. Miałam rację. Ric jest bliski zgłoszeniu na policji mojego zaginięcia.

  Dwa nieodebrane połączenia od: Mama.

  Trzy nieodebrane połączenia od: Ric.

  Wiadomości od: Mama:

  Jessie, zadzwoń proszę. ( 16;30 )

  Kochanie, przepraszam za to, że na ciebie nakrzyczałam. Powinnam była cię posłuchać. ( 16;36)

  Oddzwoń. ( 16;45 )

  Wiadomości od: Ric:

  Jess, nie rób niczego na własną rękę. ( 15;20 )

  Czekaj w Scotland Yardzie, jadę do ciebie. ( 15;35 )

  Niech to szlag, gdzie jesteś? ( 16;35 )

  Odbierz ten cholerny telefon! ( 16;50 )

  Jessie, proszę, martwię się. ( 16;52 )

  Masz natychmiast wrócić do domu! ( 16;55 )

  Rozpoczynam poszukiwania. ( 17;00 )

  Dobra, czekam w domu. Zadzwoń, proszę. ( 17;10 )

  Była godzina 17;15. Richard siedzi zapewne na kanapie i nerwowo spogląda na telefon. Przez chwilę zastanawiałam się, czy do niego zadzwonić, lecz w ostateczności ubrałam na głowę kask i ruszyłam na Kingsway.

  Robiło się coraz zimniej i ciemniej. Zaczął wiać chłodny wiatr, a słońce po chwili całkowicie znikło z granatowego nieba. Przyspieszyłam ,chcąc jak najszybciej dostać się do domu. Ulice zrobiły się mroczniejsze, lecz to nie sprawiło, że samochody przestały się po niej kręcić. Był duży ruch i musiałam naprawdę uważać, by nie spowodować wypadku, albo co gorsza, nie zostać jego ofiarą.

  Na szczęście o 17;35 dojechałam na miejsce. Wprowadziłam skuter do garażu i pędem udałam się do drzwi. Kiedy je otworzyłam, zauważyłam Rica siedzącego na ziemi i opierającego się o ścianę. Gdy porządnie zamknęłam wejście, chłopak momentalnie znalazł się przy mnie. Nie przytulił mnie, ani nie cmoknął w policzek, jak to miał w zwyczaju robić. Stał z założonymi rękami, oczekując szczegółowych wyjaśnień.

  - Y...cześć. Co tam? - zapytałam, uśmiechając się sztucznie.

  - Odczytałaś smsy?

  - Jakie smsy? - moja twarz przybrała wyraz zaskoczenia.

  - Nie udawaj głupiej. Wiesz, o czym mówię. - Mówił poważnym i chłodnym głosem.

  - Tak, widziałam je. Sorry, że nie odpisałam, chciałam jak najprędzej wrócić do domu.

Komisarz Cooper - Zagadki LondynuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz