ROZDZIAŁ 7

314 11 0
                                    

  Kiedy dojechaliśmy na komendę była jedenasta. Weszliśmy do gabinetu i zaczęliśmy rozmyślać nad sprawą.

  - Ostatni raz widziano Nicole wczoraj wieczorem. Pani Hellen zeznała, że około dziewiętnastej przyszła do Nicole i to wtedy ofiara powiadomiła ją o dzisiejszych godzinach pracy. - Zaczął Nick.

  - To znaczy, że mogła się umówić ze sprawcą najwcześniej wczoraj po południu. Gdyby planowała to wcześniej, Hellen by o tym wiedziała.

  - Czyli było to coś nagłego.

  - Może sprawca poprosił Nicole o spotkanie właśnie wczoraj. Zazwyczaj nikt nie spotyka się z kimś o dziesiątej rano, tylko raczej w godzinach popołudniowych, albo nawet wieczornych.

  - Zatem było to coś ważnego.

  - Okej, potraktujmy to jako porwanie. - Zaproponowałam. - Nicole umówiła się z jakimś facetem, który poprosił o szybkie spotkanie. Może chciał, aby coś dla niego zrobiła, a kiedy się nie zgodziła, sprawca ją zranił i porwał.

  - Po co miałby to robić?

  - Być może wyjawił coś, o czy nie powinien nikt wiedzieć? Nicole Clark postanowiła to wyjawić, a on nie chciał na to pozwolić i uprowadził ją. - Pomyślałam, że moje przypuszczenia, mogą okazać się słuszne. Tak jak ze sprawą zmarłej studentki.

  - Sprawca mógł być przestępcą, o którym nikt nie wiedział. Może chciał ją wykorzystać, ale ona się nie zgodziła.

  - To całkiem możliwe. - Potwierdziłam. - Ale bez dowodów możemy jedynie snuć teorie. Potrzebujemy konkretów.

  - Myślisz, że mógł ją zabić? - zapytał Nick.

  - Raczej nie. Jeżeli chce wykorzystać ją do czegoś konkretnego, będzie ją torturować. I możliwe, że już to robi.

  - Trzeba się dowiedzieć, czy Nicole poznała ostatnio jakiegoś mężczyznę. Może ktoś z rodziny będzie coś wiedział?

  - Skąd wiemy, że to nie kobieta jest sprawczynią?

  - Przypuszczam.

  - Obawiam się, że nie. - Odpowiedziałam na pytanie partnera. - Rodzice nie żyją, jest jedynaczką, a babcia mieszka w Niemczech. - Przeczytałam informacje z aktów.

  - Miała przyjaciół? Może się komuś zwierzała?

  Nie mogłam uwierzyć w to, że nikt nic nie wie.

  - Miała tylko jedną przyjaciółkę.

  - Wiemy jak się nazywa?

  - Andrea Gail. Mieszka na Regent Street 112.

  Siedzieliśmy w milczeniu. Alex również zaczął się nudzić, toteż ułożył się wygodnie na legowisku i zasnął. Zastanawiałam się przez chwilę, co tak naprawdę mogło się stać. Zaraz potem przyszedł szef Charlie.

  - Jak idzie śledztwo? Macie coś konkretnego? - zapytał.

  - Właściwie to tylko podejrzenia. - Zaczęłam, a widząc zaciekawione oczy szeryfa, kontynuowałam. - Sądzimy, że dziewczyna mogła zostać uprowadzona przez niedawno poznanego mężczyznę.

  - A wiecie jak nazywa się ten mężczyzna?

  - Tak właściwie to nie, ale dowiemy się, na pewno. - Dodałam.

  - Mam nadzieję, bo jak na razie, nie mogę nawet napisać początkowego raportu z tego, co się stało. Liczę na to, że zbierzecie swoje tyłki i ruszycie się do pracy, bo z tego, co zdążyłem zauważyć, nic nie robicie, by przyspieszyć śledztwo. - Szef Charlie Robertson był bardzo zdenerwowany. Jego wściekła mina powodowała u mnie gęsią skórkę.

Komisarz Cooper - Zagadki LondynuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz