ROZDZIAŁ 45 ( EPILOG )

178 8 2
                                    

Parę dni później...

25 grudnia

Boże Narodzenie

 Życie w Londynie nie jest łatwe nawet dla policjanta. To miasto pełne tajemnic i zagadek, które proszą się o rozwiązanie. Zabójstwa, porwania, kradzieże. Codziennie spotykamy z takimi sytuacjami.

  Niektóre ze spraw są proste do wyjaśnienia, a odpowiedzi do nich są oczywiste. Ale są i takie, nad którymi trzeba dłużej pomyśleć. Czasem trzeba poszperać w przeszłości i właśnie tam poszukać rozwiązania. Są takie, które załatwiamy w ciągu kilku godzin, ale istnieją również takie, które pozostają bez wyjaśnienia przez wiele miesięcy, a niekiedy nawet i lat.

  Jednakże kiedy gliniarz poczuje smak zagadek, nie potrafi się od tego uwolnić. Chcę więcej i więcej. Nie dlatego, że podoba mu się oglądanie trupów, krwi, ludzkich smutków. Nie dlatego, że jest egoistą i myśli tylko o tym, aby uspokoić swój żądny przygód umysł.

  Ktoś może pomyśleć, że szukanie morderców, porywaczy, złodziei i innych przestępców, którzy kręcą się po ulicy, a my nawet nie wiemy, że mijamy kryminalistę, jest dla gliniarza pewnym rodzajem rozrywki. Ale to nie jest prawda. Gliniarz nie chce śmierci czyjejś osoby, niewinnej osoby, tylko dlatego by zaspokoić swoje potrzeby. Nie, nie, nie.

  Pragnie pomagać ludziom. Pragnie szukać rozwiązań do najtrudniejszych i najcięższych spraw na świecie. To go przyciąga. Uzależnia jak narkotyk. Sprawia, że czuje się ważny dla społeczeństwa, bo w końcu to on wymierza sprawiedliwość, albo przynajmniej w tym pomaga.

  I podobnie jest ze mną. Uwielbiam rozwiązywać zagadki, zagłębiać się w tajniki ludzkiej psychiki, bo od zawsze interesowało mnie to, jak działa umysł pospolitego przestępcy. Co nakłania go do popełniania zbrodni. Dlaczego z taką łatwością potrafi kogoś zabić, uprowadzić, ukraść coś, co jest dla innych ważne.

  Uwielbiam uszczęśliwiać ludzi. Kocham patrzeć, jak uśmiechają się, kiedy widzą odnalezioną zgubę, albo kiedy dowiadują się, że ich prześladowcy dosięgnie najwyższy wymiar kary. To sprawia, że i ja czuję się fantastycznie, pomimo tego, iż praca gliniarza wykańcza zarówno psychiczne, jak i fizycznie. Chcę pomagać każdego dnia, jak tylko mogę.

  Ale nie dzisiaj. Tego dnia nie będzie żadnych zagadek. Dziś Boże Narodzenie. Dzień, w którym zapominam o wszelkich problemach. Będziemy się radować i wspólnie spożywać świąteczny posiłek.

  Pogodziłam się z matką. Zadzwoniłam i przeprosiłam za wszystko. Ta obiecała, że spróbuje na nowo uzyskać kontakty z Maxem, że mu wybaczy. I właśnie dziś będzie miała na to okazję.

  Z tego co mi wiadomo, to świąteczną kolację zawsze jadano na Baker Street 221b. Wszystkie najbliższe osoby Sherlocka się tam spotykały i razem obchodzili święta. Holmes nie przepadał za Bożym Narodzeniem, ale jakoś zawsze się na to zgadzał.

  W tym roku będzie podobnie. Zaprosiliśmy mnóstwo osób do Sherlocka. Będą oczywiście kuzyni, John ze swoją malutką córeczką, ja z Rikiem i Maxem, Molly ze swoim chłopakiem, Lestrade oraz moja matka, a naszą kochaną gospodynią będzie pani Hudson.

  Już nie mogłam się doczekać. Kupiłam prezenty dla wszystkich, bo w końcu taką mamy tradycję. Z niecierpliwością czekałam na spotkanie z matką. Nie widziałam jej prawie od miesiąca i tak bardzo pragnęłam ją uściskać.

  Stałam więc przed szafą w swoim pokoju, nie mogąc zdecydować się, co na siebie włożyć. Najlepsza byłaby sukienka, problem w tym, że nie miałam ich zbyt dużo. Może z pięć, ale nic poza tym.

  W ostateczności zdecydowałam się na białą, koronkową, rozkloszowaną sukienkę z czarnym kołnierzykiem i pasem, od którego pod samą szyję ciągły się guziki, tak jak w koszuli. Do tego dobrałam krwistą, matową szminkę oraz ciemny tusz do rzęs. Włosy, które sięgały mi teraz do połowy ramion i z powrotem przybrały odcień ciemnego brązu, zostawiłam rozpuszczone. Paznokcie pomalowane miałam na czerwono, a ręce zostały ozdobione kilkoma bransoletkami.

  Będąc już gotowa, wyszłam z łazienki i skierowałam się do wyjścia. W progu zastałam Rica uśmiechniętego od ucha do ucha. Ubrał się w białą koszulę i czarną marynarkę oraz czarne rurki, które idealnie przylegały do jego nóg.

  Założyłam czarny płaszcz i wysokie ciemne kozaki na grubym obcasie. Szyję owinęłam bordowym szalikiem, po czym byłam już gotowa do wyjścia. Wypuściłam na pole mojego owczarka niemieckiego, Alexa, a zanim podreptał Borden Collie, Franco. Chwyciłam Rica za rękę i wyszłam za psami.

  Wszyscy wsiedliśmy do Chervoleta Camaro i udaliśmy się na Baker Street. Po piętnastu minutach byliśmy już na miejscu. Skierowaliśmy się do drzwi. Nacisnęłam dzwonek, a parę sekund naszym oczom ukazała się pani Hudson. Podążyliśmy za nią w górę schodów. Po chwili dotarliśmy do pokoju Sherlocka.

  Na środku stał duży stół, a na nim leżał już pachnący indyk, kilka rodzajów kiełbas, boczek oraz pudding polany budyniem i babeczki z bakaliami, a także wiele innych smakołyków. Przy stole siedzieli już John z córeczką i Max, który pojawił się tu pół godziny temu.

  Przy oknie stał Sherlock, a na fotelu siedział Mycroft. Parę minut później przybył do nas Greg oraz Molly z chłopakiem. Złożyliśmy sobie życzenia i wręczyliśmy stojące pod kominkiem prezenty, a następnie zasiedliśmy do stołu.

  Po chwili dotarła do nas i moja matka. Jak ją zobaczyłam, rzuciłam jej się w ramiona. Uściskałam ją mocno, a następnie podarowałam paczkę, w której znajdował się piękny naszyjnik. Zaraz po tym zabraliśmy się do spożywania kolacji.

  Po trzech godzinach byliśmy już najedzeni. Rozmawialiśmy o wszystkim, co się dało, a matka nawet pogodziła się z Maxem. Nagle poczułam wibracje. Sięgnęłam ręką do kieszeni w sukience i wyjęłam z niego telefon. Na wyświetlaczu pojawiło mi się zdjęcie Nicka. Odblokowałam połączenie i przyłożyłam telefon do ucha.

  - Co jest, Carter? - zapytałam.

  - Witaj, Jessie. Nie chciałbym ci przerywać, ale mamy sprawę. Znaleziono trupa za restauracją na Abbey Road. Przyjedź.

  Rozłączyłam się i wstałam od stołu. Przeprosiłam wszystkich za zamieszanie, a następnie ubrałam szalik oraz płaszcz i skierowałam się do wyjścia. Zostawiłam Franco z Rikiem, a razem z Alexem udałam się do drzwi.

  - No to nici z kolacji. - Westchnęłam, po czym wyszłam na zatłoczoną ulicę Londynu.

***************************************************************************************************

1!!!!!

Mamy finish! Happy End!!! Mam ogromną nadzieję, że się wam wszystkim podobało. Starałam się jak mogłam, ale pustki w mej głowie zmusiły mnie, abym zakończyła tę cudowną historię. Oczywiście musiało to być szczęśliwe zakończenie.

Na początku chciałam uśmiercić Jessie, hehe, ale jakoś nie miałam do tego serca, toteż postanowiłam zapewnić was o jej dalszej pracy w policji, o czym mówi jej ostatni dialog z Nickiem. Jej losy, a dokładniej losy bliskiej dla naszej Cooper osoby, będą kontynuowane w mojej następnej książce.

Nie będzie to już typowy kryminał, aczkolwiek musiałam dodać tam wątki detektywistyczne. Prawdopodobnie zabraknie w niej także naszego Sherlocka i jedynego w swoim rodzaju Alexa, ale liczę, że to nie odchęci  was od zerknięcia w tę książkę.

Pozdrawiam i zachęcam do śledzenia losów kolejnych bohaterów już po świętach i po moich nieszczęsnych egzaminach gimnazjalnych. ,,Premiera'' powinna się odbyć 22 kwietnia.

Uwagi, opinie, wrażenia? Podziel się nimi w komentarzu. A może zauważyłeś jakiś ciągły błąd? Powiadom mnie proszę, na przyszłość.

~Jedyna w swoim rodzaju, Natalia

Komisarz Cooper - Zagadki LondynuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz