ROZDZIAŁ 2

589 27 3
                                    

  Jechaliśmy na Downing Street. To właśnie tam w jednym z piętrowych budynków została znaleziona martwa dziewczyna. Dalej jednak nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Ale Sherlock miał rację. Skoro chcę być policjantką, muszę odłożyć na bok nerwy i złe wspomnienia, bo to raczej w niczym mi nie pomoże. W sumie to nie przypuszczałam, że w dniu przyjazdu do Londynu będę miała okazję poznać bliżej świat zbrodni. O ile ktoś na to miejsce zbrodni mnie wpuści.

  Powoli zbliżaliśmy się do wyznaczonego celu. Wokół widziałam radiowozy i większe samochody należące do techników kryminalnych. Zatrzymaliśmy się.

  - Zapłacisz? - Sherlock nie czekając na odpowiedź Johna, wyszedł z taksówki.

  - Jasne...jak zwykle. - Burknął mężczyzna.

  Poszłam za Sherlockiem, a po chwili dołączył do nas John. Gdy dochodziliśmy już do żółtej taśmy, która otaczała wejście do budynku, podeszła do nas policjantka. Po jej wyrazie twarzy sądziłam, że nasz widok jej nie zachwycił. Czy ktoś w ogóle lubi Sherlocka?

  - To znowu ty, pajacu.

  - Widać nie poradzilibyście sobie bez mojej pomocy...jak zwykle zresztą. Nie uważasz, że czas zmienić pracę, Donavan?

  - Przyprowadziłeś kolejną ofiarę? Najpierw John, teraz ona. - wskazała na mnie. - Kto to?

  - Wasza przyszła pracownica.

  - Nie o to pytam. Kim jest, pielęgniarką, chemikiem, a może super fotografem?

  - Kuzynką, przyszłą policjantką. - Odpowiedział Sherlock i udał się w stronę drzwi.

  - Kuzynką? - sierżant Donavan zwróciła się do mnie.

  - Owszem. Mogę panią zapewnić, że Sherlock nie jest kłamcą. - Odparłam, mimo iż tak naprawdę nie znałam kuzyna.

  - Wiesz...współczuję ci. I chciałabym cię ostrzec, tak jak każdego, kto na swojej drodze spotyka Holmesa. To psychopata. Radziłabym na siebie uważać.

  Trochę przeraziły mnie słowa Donavan, ale szybko się ocknęłam. Zapewniłam jej ostrożność i pobiegłam do wejścia. Skierowałam się w stronę schodów, skąd dochodziły rozmowy techników kryminalnych. Zapomniałam już o tym, że mogę zwrócić indyka pani Hudson, kiedy wejdę do mieszkania denatki. Szłam szybkim krokiem, chcąc ujrzeć jeszcze pracującego kuzyna. Co prawda nigdy nie starałam się na nim wzorować, ale chciałam zobaczyć na żywo to, co na swoim blogu opisuje doktor John Watson. Te jego błyskawiczne wnioski, które jest w stanie podać po dwóch minutach przyglądania się ofierze.

  Gdy już dotarłam do celu, uświadomiłam sobie, że bez Sherlocka nikt nie wpuści mnie na miejsce zbrodni. Postanowiłam więc zachować spokój i jakoś wejść na teren zabezpieczony taśmą policyjną. Może uda mi się jakoś przemknąć?

  Jak na złość musiał przyłapać mnie wysoki gliniarz, pragnący jak najszybciej pozbyć się mnie z terenu zbrodni. Wyglądał jak ochroniarz z jakiegoś klubu nocnego.

  - Przepraszam, ale tu nie można wchodzić.

  - Tak się składa, że jestem tutaj w sprawie dokonanego przestępstwa, więc lepiej będzie, jeśli mnie pan wpuści. - Wchodzisz do głębokiej wody, Jessie.

  - A ma pani jakiś dowód tożsamości...yyy...na przykład odznakę policyjną?! - wtrącił się nagle inny policjant, a właściwie jeden z techników. Miał na sobie niebieski kombinezon.

  Nie wiedziałam, co robić. Na szczęście Sherlock uratował mnie z tej opresji.

  - Anderson, wpuść ją! Ona jest ze mną.

Komisarz Cooper - Zagadki LondynuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz