ROZDZIAŁ 5

347 15 4
                                    

  Bardzo mocno skupiłam się na granej przeze mnie melodii ,,Rivers flows in you". Pomimo tak długiej rozłąki z pianinem, perfekcyjnie zagrałam każdą nutę. A to wszystko dzięki mojej mamie, która niekiedy siłą zaciągała mnie do fortepianu, chcąc, abym cały czas doskonaliła swoje umiejętności. Moja mama jest zawodowym muzykiem, więc nie znosiła żadnych pomyłek. Czasem godzinami siedziałam przy fortepianie, by grana przeze mnie piosenka wyszła idealnie.

  Teraz tak mocno byłam skupiona na muzyce, że nie zareagowałam, kiedy drzwi do mieszkania Petera, otworzyły się. Słyszałam jedynie dźwięki płynące z pianina. Była to dla mnie wspaniała chwila. Powrót do dzieciństwa. W mojej głowie kłębiły się wszystkie dobre wspomnienia. Chciałam, aby to trwało jak najdłużej.

  Ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Zagrałam ostatnią nutę tej cudownej melodii i w tym samym momencie usłyszałam brawa, dobiegające z wejścia do pokoju Wooda. Odwróciłam się i zobaczyłam Petera. Stał w przejściu, a na jego twarzy widniał głupi uśmieszek. Miałam ochotę podejść do niego i przywalić mu w twarz.

  - Czy coś śmiesznego jest w tym, co zagrałam? Co...tak źle mi poszło?!

  - Skądże, grasz znakomicie. Chodzi o to, że stoję tu od trzech minut, a ty dopiero teraz mnie zauważyłaś.

  Na jego twarzy znów pojawił się uśmiech. Natomiast moją twarz pokrył rumieniec. Nie przypuszczałam, że Peter usłyszał prawie całą melodię.

  - Naprawdę podoba ci się, jak gram? - spytałam.

  - Pewnie, to twój drugi talent pani komisarz.

  - Taa...a jaki jest pierwszy?

  - Łapanie przestępców w ciągu dwóch dni, oczywiście.

  Skąd Peter mógł wiedzieć o sprawie? Przecież mu o niej nie wspominałam. Poza tym to wydarzyło się jakieś 3 godziny temu. Czy to możliwe, że wieści tak szybko się rozniosły?

  - Kto powiedział ci o rozwiązaniu zagadki. W ogóle, kto powiedział ci o zagadce?

  - Nic nie wiesz? - zaprzeczyłam. - Trąbią o tym w radiu, za chwilę powinno pojawić się w telewizji. Poszedłem do pizzerii wujka, zamówiłem tam dla nas pizze, a tu słyszę: ,, Dwudziestotrzyletnia Jessie Cooper, kuzynka sławnego detektywa, rozwiązuje zagadkę śmierci młodej studentki". Mówili, że do zabójstwa doszło wczoraj wieczorem, a dzisiaj, dzięki twojej pomocy, zabójca został złapany. Czemu mi nie powiedziałaś? O takich rzeczach się mówi. Myślałem, że szukasz dziś pracy, a tu proszę... ty już ją masz.

  - Właśnie, że nie mam. Nie pracuję jeszcze w policji. Po prostu Sherlock zabrał mnie na miejsce zbrodni i jakoś wyszło, że włączyli mnie do śledztwa.

  - Czyli, że nasza pani komisarz nielegalnie rozwiązała tę sprawę. Spokojnie, jestem adwokatem. Jeżeli będziesz potrzebowała prawnika w sądzie, pomogę ci.

  Martwiłam się. Sprawa rzeczywiście mogła trafić do sądu. Przecież to ja miałam wsadzać ludzi do więzienia, a nie oni mnie. Na szczęście uśmiech na twarzy Wooda sprawił, że jakoś przestałam o tym myśleć. Postanowiłam więc zmienić temat.

  - Grasz na pianinie?

  - To takie dziwne?

  - Nie, skądże.

  Przez jakieś pięć minut siedzieliśmy w milczeniu, ja przy pianinie, Peter na kanapie. Ta niezręczna cisza doprowadzała mnie do szału. Nie zniosłabym tego dłużej, wobec tego postanowiłam się odezwać.

  - Zagrasz coś?

  Peter najwidoczniej nie spodziewał się tego pytania.

  - Y...ja?

Komisarz Cooper - Zagadki LondynuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz