20

816 35 1
                                    

Patrzyłam na chłopaka oniemiała i nie wiedziałam co powiedzieć. Josh przed chwilą podzielił się ze mną  tak okropną wiadomością, mimo że w zasadzie już nie byłam jego dziewczyną. Zastanawiało mnie dlaczego mi to mówi? Może chciał wziąć mnie na litość i do mnie wrócić? Przyjrzałam się śmiertelnie poważnej twarzy chłopaka, która pokryta była zadrapaniami i siniakami, na które wcześniej nie zwróciłam uwagi. Zorientowałam się, że bójka mogła wpłynąć na stan jego zdrowia i nerwowo przygryzłam wargę.
- Jesteś pewny?- spytałam, choć od razu stwierdziłam, że to głupie. Przecież nie mówiłby mi gdyby nie był pewny. Chłopak pokiwał ponuro głową, patrząc gdzieś za okno.
- Kiedy ostatnio byłeś u lekarza?- splotłam dłonie, czekając na odpowiedź.
- Właśnie od niego wracam.- uśmiechnął się smutno. Zwrócił na mnie wzrok a w jego pozornie pustych oczach dostrzegłam cień smutku i lęku.
- Jak...- przełknęłam ślinę.- jak długo wiesz?
- Jakiś miesiąc...
- Dlaczego mi o tym mówisz?
- Ile wiesz o gwiaździaku?- zapytał, przekrzywiając głowę.
- Niewiele. Guz mózgu, nowotwór, ma kilka form, mniej i bardziej złośliwych. Objawia się bólami głowy, nudnościami, wymiotami i tak dalej.- wyrecytowałam. Chłopak pokiwał w ciszy głową.
- Niewielu ludzi wie, że czasami u chorego występują również zmiany psychiczne...- zaczął.
- Psychiczne?- nie rozumiałam.
- Zmienia się zachowanie, pojawia się agresja. Nigdy nie byłem święty. Bywam chamski, impulsywny i zazdrosny ale nigdy nie próbowałbym kogoś zabić. Nie żądam od ciebie byś mi od tak wybaczyła i żebyśmy dalej byli szczęśliwą parą. Po prostu źle mi było ze świadomością co zrobiłem a raczej co zrobiła moja choroba. Strasznie mi z tym wszystkim ciężko i zwyczajnie chciałem żebyś wiedziała.

Postukałam nerwowo palcami o blat. Bolało mnie, że coś tak okropnego musiało spaść na chłopaka. Co prawda nigdy go nie pokochałam, ale jak mogłabym być niewzruszona na wieść, że zachorował? To by było nieludzkie. W pewnym stopniu byłam mu wdzięczna, że dawał mi tę namiastkę normalności, nawet jeśli często zachowywał się po chamsku i za bardzo na mnie naciskał pod wieloma względami, to nadal był ważnym elementem mojego dotychczasowego życia. Nie mogłam bezczynnie słuchać o tragedii osoby, która jednak wniosła do mojego życia sporo normalności. Zwłaszcza na początku związku, gdy Josh nie był jeszcze na tyle natarczywy i agresywny. Wszystko w mojej głowie powoli zaczynało układać się w spójną całość. Rzeczywiście przez ostatnie miesiące zachowanie chłopaka drastycznie się zmieniło, ale nie podpisywałam tego pod żadne schorzenie. W końcu każdy się zmienia- na lepsze i gorsze.
- Jaka to odmiana i stadium?- zdziwił mnie mój ton, to jak oficjalnie brzmiał.
- Gwiaździak włosowatokomórkowy, na szczęście wczesne. Zupełnie przez przypadek go wykryli.
- Gąbczak?- upewniłam się. Chłopak pokiwał głową. Cieszyłam się, że nie lekceważyłam biologi i w tej chwili miałam jakiekolwiek pojecie o specyfice glejaków.- Mogło być gorzej.
- Dzięki.- sarknął.
- Przepraszam. Ale patrząc od czysto medycznej strony, mogłeś trafić gorzej.
- Masz rację. Nie jest to najbardziej złośliwa z odmian. Gorzej by było na przykład z wielopostaciowym.
- To raczej niespotykane, by w tak młodym wieku mieć wielopostaciowego.

- Według statystyk, to też niespotykane żeby ktoś tak stary jak ja miał gąbczaka.
Zapadła chwilowa cisza. Zdążyłam zapomnieć, że Josh też interesował się biologią a w szczególności medycyną. 

- Jakie są rokowania?- zapytałam niepewnie, nie wiedząc czy chłopak chce o tym mówić, ani czy ja chcę o tym słyszeć.

- W zasadzie nie najgorsze. Ale z całą pewnością czeka mnie operacja.- odparł. Pokiwałam głową ze zrozumieniem.

- Josh, niczego ci nie obiecuję ale ten fakt wszytko zmienia. Nie mówię, że do siebie wrócimy czy, że rozwinie się niesamowita przyjaźń ale chcę żebyś wiedział, że możesz na mnie liczyć.
- Nie oczekuję od ciebie żadnych zobowiązań. Ale dziękuję. Nawet nie wiesz jak bardzo potrzebowałem to usłyszeć.- uśmiechnął się lekko, co odwzajemniłam.
- Mam tylko nadzieję, że sobie nie żartujesz i nie grasz mi na emocjach żebym ci wybaczyła.- oznajmiłam sztucznie poważnym tonem, choć wiedziałam, że nikt o zdrowych zmysłach nie żartowałby z takich rzeczy.
- Słowo harcerza. A jak nie wierzysz, to zawsze możesz iść ze mną na kolejną wizytę.- stwierdził, wzruszając ramionami. Uniosłam zdziwiona brwi, zastanawiając się czy na prawdę tego chciał.
- Serio? Chciałbyś tego?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. To okropne, gdy siedzi tam samemu.- skrzywił się. Uśmiechnęłam się łagodnie.
- Jak mówiłam możesz na mnie liczyć. Mogę z tobą iść.- zaśmiałam się, myśląc, że mężczyźni to czasem duże dzieci.
-------
Od blisko godziny padało, gdy z Shawnem czekaliśmy na Camerona, który miał przywieźć trochę rzeczy chłopaka. Leżeliśmy i oglądaliśmy na laptopie jakiś przypadkowy serial. Na dźwięk dzwonka zatrzymaliśmy film i ruszyliśmy do drzwi. Cameron stał szczerząc się jak głupi i wymachiwał sportową torbą. Zagwizdał cicho na widok Shawna i podał mu torbę.

Do I ever cross your mind? /S.M. PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz