45

529 34 2
                                    

Wpatrywałam się w sufit, leżąc na łóżku i zastanawiałam się, czy zacząć rozmowę, z której powodu przyszłam. Jak zwykle bawiłam się nerwowo dłońmi i starałam się przekonać samą siebie do przełamania się. Uniosłam wzrok na Shawna, który siedział w milczeniu, opierając się o wezgłowie łóżka i przypatrywał mi się. Na chwilę sparaliżował mnie strach, gdy nasze spojrzenia się zetknęły, ale po chwili odzyskałam władzę nad swoim ciałem.
- Wiesz, rozmawiałam z dziewczynami- zaczęłam, nie wiedząc do końca jak wyjaśnić mu powód mojego przyjścia.
- Tak?- uniósł brew i uśmiechnął się lekko.- To chyba normalne wśród dziewczyn?
- Chodzi o to, że stwierdziły, że powinnam porozmawiać z kimś o swojej przeszłości- westchnęłam cicho, nie odrywając wzroku od jego oczu.- Z kimś komu ufam.
- I co masz zamiar z tym zrobić?- spytał, zakładając mi za ucho niesforny kosmyk. Wzruszyłam ramionami, poprawiając się na poduszce.
- Może to nie taki zły pomysł?- spekulowałam.
- Z kim chciałabyś porozmawiać?- spytał łagodnie.
- Myślałam... tobie ufam najbardziej- odparłam niepewnie. Czułam się, jak dziecko patrząc na niego z dołu i oczekując na odpowiedź.- Ale jeśli nie chcesz to nie ma sprawy. Nie jesteś psychologiem i nie musisz słuchać o moich problemach- dodałam szybko, podnosząc się.
- Ale chcę- odparł stanowczo, z powrotem pociągając mnie w dół i kładąc moją głowę na swoich kolanach. Spojrzałam na niego niepewnie.- Żałuję, że nie jestem terapeutą, ale chyba wystarczy być przyjacielem, żeby móc słuchać?
Uśmiechnęłam się na te słowa i lekko rozluźniłam. Nie wiedziałam sama czego się boję, w końcu doskonale wiedziałam, że mogę z Shawnem porozmawiać o wszystkim.
- Sama nie wiem od czego zacząć- westchnęłam, kierując swój wzrok na sufit.
- Od czego chcesz, ja tu tylko słucham- kąciki jego ust znowu powędrowały ku górze, gdy nawinął na swój palec kosmyk moich włosów i bawił się nim, na przemian nawijając i odwijając.
- Może najpierw relacja moich rodziców?- zaproponowałam.- Idąc chronologicznie.
- Możesz mówić jak chcesz- chronologicznie, wspak, wszystko pomieszać, i tak będę słuchał.

- Wiesz, jak wygląda związek moich rodziców- zaczęłam.- Chyba nigdy tak naprawdę się nie kochali i wyszli za siebie dla zasady. Ludzie sukcesu, którzy nie mają czasu na jakieś sentymenty. Z jednej strony wiem, że nie wszystkie związki tak wyglądają, ale z drugiej od dziecka żyłam z nimi pod jednym dachem i widziałam, jak nieszczęśliwi i znużeni są. Ciągłe kłótnie i wyrzuty... rodzina, która tylko dolewała oliwy do ognia, grożąc, że odwrócą się od nich, jeśli dojdzie do rozwodu. Niby mamy dwudziesty pierwszy wiek i aranżacja małżeństw to już przeszłość, ale rodzina ciągle ma ogromny wpływ na tę niby samodzielną decyzję. I nic nie poradzę, na to że strasznie denerwuje mnie to, że moja dalsza rodzina interesuje się nami tylko w takich okolicznościach. Rodzice kontaktują się z nimi w sprawach biznesowych, ale ja nigdy nie miałam babci, dziadka, cioci, kuzynów... rodzice ciągle byli w pracy, a ja byłam zdana na siebie.

- Nessa, tak mi przykro- powiedział chłopak, biorąc mnie za rękę w pokrzepiającym geście.
- Niepotrzebnie, przecież nie masz na to żadnego wpływu. W końcu nauczyłam się z tym żyć, radzić sobie samej. Nie szukałam przyjaciół, a oni nie szukali mnie...- spojrzałam na niego.- Aż do niedawna- brunet uśmiechnął się i pogładził mnie po policzku, a ja nie protestowałam.
- Przepraszam, że musiałaś tyle czekać- powiedział z uśmiechem.
- Chyba było warto- odparłam, odwzajemniając gest i unosząc rękę w górę, dotykając kącika jego ust, by później zmierzwić jego włosy dłonią. Shawn uśmiechnął się i chwycił moją dłoń, składając w jej wewnętrznej części delikatny pocałunek.- Uratowałeś mnie.
- Nawet nie masz pojęcia, jak wiele ty dla mnie zrobiłaś- powiedział chłopak, kładąc moją dłoń na swoim sercu, dzięki czemu czułam jego miarowe bicie.
- Mówię poważnie, gdyby nie ty nie wiem, czy miałabym siłę, by jeszcze się starać- wpatrywałam się w jego oczy, które zdawały się czytać ze mnie jak z otwartej księgi i wiedziałam, że doskonale wie, co mam na myśli.
- Tak jak mówiłem, żałuję, że nie zjawiłem się wcześniej.

- Pojawiłeś się w samą porę- mruknęłam.- Nie wiem gdzie i w jakim stanie, bym teraz była, gdyby nie ty. Dziękuję.
- Ja też dziękuję.
Przez dłuższą chwilę po prostu na siebie patrzyliśmy, ciesząc się tą chwilą i wyrażając całą wdzięczność, której nie umieliśmy ubrać w słowa. Po chwili Shawn podciągnął mnie do góry, sadzając mnie między swoimi nogami i przyciągając do swojej piersi, ciasno oplatając mnie ramionami. Wtuliłam się w jego szyję, ciesząc się jego zapachem i bliskością.

- Z czego się śmiejesz?- spytał Shawn, widząc malujący się na mojej twarzy uśmiech.
- Przypomniało mi się, jak wtedy na francuskim zobaczyłam cię pierwszy raz od dwóch lat- wyjaśniłam.

- I co wtedy pomyślałaś? Chciałaś rozszarpać mnie na strzępy?- dopytywał, śmiejąc się.
- Tak- sarknęłam.- W ramach zemsty planowałam już całe morderstwo, ale plan wziął z łeb.
- Dlaczego?- drażnił się ze mną brunet.
- Cóż... stwierdziłam, że dużo ciekawiej będzie pozostawić cię przy życiu- uśmiechnęłam się i odsunęłam lekko, by spojrzeć na chłopaka.
- Nie żałujesz?- zaśmiał się chłopak.
- Niczego- zapewniłam.- A będę?

- Nie.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.- po tych słowach zrobiło mi się jakoś lżej. Mimo że teoretycznie umowa zawarta była w żartach, czułam, że coś znaczy dla nas obojga. Dłuższą chwilę patrzyłam w jego brązowe oczy, aż w końcu chłopak złączył nasze usta w pocałunku. I może o głupie i może to sobie ubzdurałam, ale czułam, że w tym pocałunku też jest zawarta obietnica, której żadne z nas nie miało zamiaru łamać. I wtedy byłam pewna, że niczego nie żałuję.

-----
Hej! Przepraszam, że dłużej nie było rozdziału, ale nie było mnie w domu, a nie chciałam pisać na szybko i z telefonu. Dziękuję za ponad cztery tysiące wyświetleń! Kocham Was wszystkich! <3 

Do I ever cross your mind? /S.M. PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz