10

947 52 2
                                    

Gdy tylko zadzwonił dzwonek, oznajmiający koniec maltretowania algebry, zerwałam się z miejsca i szybko wyszłam z klasy. Był piątek, zaraz miałam się spotkać z Ashley. Dziewczyna już prawie wyzdrowiała i wreszcie jej mama zgodziła się na moje odwiedziny. Cieszyłam się, że już w poniedziałek wraca. Mimo, że stopniowo zaczęłam się zaprzyjaźniać z Shawnem, to są pewne tematy na które mogę porozmawiać tylko z przyjaciółką. Oczywiście Shawnowi nie podobało się, że wybaczyłam Joshowi, ale zaakceptował to. Z Ashley będzie trudnej.
- Powodzenia.- rzucił brunet wychodząc ze szkoły.
- Ta, dzięki...- westchnęłam. Zarzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam z budynku. Przyjaciółka mieszkała w bloku, kilka przystanków od szkoły. Udałam się na przystanek i napisałam do blondynki, że za niedługo będę. Standardowo wyjęłam słuchawki i puściłam spokojną piosenkę, która pasowała do mojego nastroju. Było kilkanaście stopni i wiał lekki wiatr. Niebo pokrywały szare chmury. Nie przepadałam za taką aurą, ale wydawała się taka poetycka i inspirująca. Przyglądałam się pobliskim domom, na których znajdowały się już iluminacje świąteczne. W ogóle nie czułam klimatu świąt. Nadeszły zdecydowanie za szybko. Z resztą to dla mnie nigdy nie jest szczególnie radosny okres roku. Masa niepotrzebnych prezentów i rodzice udający kochającą się rodzinę, którą nigdy nie będziemy. W tym roku miałam przynajmniej przyjaciół. I chłopaka. No właśnie, musiałam mu coś kupić... Z tą myślą wsiadłam do zatłoczonego autobusu. Całą podróż spędziłam na wpatrywaniu się w zmieniający się, zaokienny pejzaż.
Gdy byłam pod blokiem Ashley, zadzwoniłam domofonem i wjechałam windą na najwyższe piętro. Nim zdążyłam zapukać, otworzyła mi mama blondynki. Mary była wysoką kobietą po czterdziestce, z równie jasnymi, co córka, włosami.
- Wchodź, Ashley jest w pokoju.- uśmiechnęła się życzliwie. Lubiłam kobietę, ale wiedziałam, że jest nadopiekuńcza. Przez cały tydzień nie pozwalała córce wychodzić, ani przyjść komuś ze znajomych. Przeszłam do pokoju przyjaciółki. W odróżnieniu od reszty mieszkania, która urządzona była w stylu glamour, pomieszczenie było nowoczesne i jasne. Zobaczyłam przyjaciółkę leżącą na łóżku z laptopem na kolanach.
- Siadaj.- zachęcała, poklepując miejsce obok siebie.
- Jak się czujesz?- spytałam, siadając obok niej.
- Nie mydl mi oczu.- prychnęła.- Wiem, że rozmawiałaś z Joshem.
- Shawn... Zabiję debila.- mruknęłam pod nosem.
- Nie mów mi, że mu wybaczyłaś!- prosiła dziewczyna.
- Ashley... Wiesz jak jest.
- Wiem.- westchnęła.- Ale przecież teraz masz mnie, Shawn też jest w porządku. Nie musisz być z kimś tylko dlatego, że boisz się samotności. My jesteśmy z tobą.
- No wiem... Ale potrzebuję kogoś... bliskiego. Czuję się normalniej ze świadomością, że mam kogoś. Jak inne dziewczyny...
- Lepiej być szczęśliwą singielką, niż być w związku, który cię unieszczęśliwia.
- Mówisz tak, bo nie masz chłopaka.- powiedziałam, na co obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Teraz to przesadziłaś!- stwierdziła z rozbawieniem i rzuciła we mnie poduszką. Zaczęłyśmy się okładać, głośno się przy tym śmiejąc. Gdy odrzuciłyśmy zabójczą broń, w formie poduszki, usiadłyśmy na łóżku i starając się uspokoić, wróciliśmy do rozmowy.
- Muszę mu coś kupić na święta.- oznajmiłam.
- Pojadę z tobą. Tylko co chcesz mu dać? Ani nie czyta, nie słucha za bardzo muzyki, filmów nie ogląda. Tylko ciągle z tymi swoimi kolegami przesiaduje.- powiedziała. Zastanawiałam się, skąd tak dużo wie o chłopaku.
- No właśnie nie mam pojęcia... To pojedziesz ze mną jutro?
- Tak. Będę około dwunastej, okey?
- Spoko.
- A teraz opowiadaj, co się działo w szkole.- poprosiła. Zaśmiałam się i zaczęłam opowiadać o wszystkim co wydarzyło się podczas jej nieobecności. Nie obeszło się też bez poruszenia tematu sylwestrowej imprezy. Dobrze, że cały przyszły tydzień są święta i jest wolne.

Po powrocie do domu zastałam rodziców wieszających świąteczne dekoracje. Nieubrana choinka stała w salonie, więc postanowiłam ją ozdobić. Gdy zapełniłam całą powierzchnię drzewka biało-srebrnymi ozdobami, zrobiłam zdjęcie i poszłam do pokoju. Włączyłam laptopa i weszłam na facebook'a. Przeglądałam świąteczne posty, zdjęcia choinek i przystrojonych domów, gdy napisał do mnie Shawn.

Kornishawn:
Jak tam Ashley? Przyjęła newsa? :D

Ja:
Jeszcze żyję :')

Kornishawn:
To dobrze, bo nudzi mi się XD

Ja:
To przychodź, a nie narzekasz

Kornishawn:
Skoro zapraszasz. Będę za 10 minut :D

Uśmiechnęłam się do monitora i spojrzałam na zegarek. Była osiemnasta. Przeglądałam dalej posty, co jakiś czas kontrolując godzinę. Minęło już 15 minut, a chłopaka nadal nie było. Usłyszałam dzwonek do drzwi i z chytrym uśmiechem zeszłam otworzyć.
- Cześć.- przywitał się brunet.
- Nie wiem, czy powinnam cię wpuścić. Pięć minut spóźnienia!- dąsałam się, przepuszczając bruneta.
- Ach przepraszam. To się nie powtórzy.- zapewnił, kładąc rękę na sercu.
- No ja myślę. Ale w ramach rekompensaty pojedź jutro ze mną i z Ashley do centrum, bo muszę coś kupić dla Josha.- zażądałam.
- A jeśli mam inne plany?
- Ty nie masz życia, więc planów też.- wzruszyłam ramionami i oboje się zaśmialiśmy.
- Niech ci będzie. Wolę to niż siedzenie w domu.
- Już nie przesadzaj. Nie będzie tak źle.- stwierdziłam wchodząc po schodach.
- Zakupy z dwoma kobietami. Czy może być gorzej?- uśmiechnął się szeroko a ja trzepnęłam go w ramię. Brunet rzucił się na łóżko, na co tylko prychnęłam.

Leżeliśmy na łóżku, w ciszy przeglądając coś na telefonach. Nie była to niezręczna cisza. Dużo rozmawialiśmy przez ostatnie godziny, więc chwila milczenia, niewydawała się zła.
Leżałam na plecach, trzymając nad sobą telefon. Po chwili urządzenie spadło mi na twarz, przez co syknęłam, wyrzucając z ust niecenzuralną wiązankę. Shawn zaczął się ze mnie śmiać, a ja udałam obrażoną.
- Nie śmiej się dziadku z cudzego wypadku.- ostrzegłam. Właśnie skończyliśmy oglądać Niesamowitego Spidermana 2. Wcześniej obejrzeliśmy pierwszą część i dyskutowaliśmy na różne tematy związane z filmem. Chłopak dużo lepiej orientował się w produkcjach Marvela. Ja oglądałam jedynie ten film, ze względu na to, że grał tam mój ulubiony aktor.
- Szkoda, że nie będzie trójki.- rzuciłam.
- No, skoro zaczęli serię to mogliby skończyć. Ale cóż- tak bywa. Powinnaś obejrzeć Batmana albo Avengersów.- stwierdził.- Spodobałoby ci się.
- Nie, bo nie gra tam Andrew.- powiedziałam, na co chłopak prychnął. Rozmawialiśmy o filmach, okazało się, że chłopak zna wiele moich ulubionych produkcji.
- A oglądałeś Iluzję?- spytałam.
- Nie, ale słyszałem o tym. Niedawno chyba druga część wyszła.
- Tak, ale była słaba. Pierwsza była dużo lepsza. Musisz kiedyś obejrzeć.
- Umówmy się tak, że kiedyś zorganizujemy sobie wieczór filmowy. Obejrzymy Iluzję i Avengersów.
- Zgoda, ale to dopiero po sylwestrze.
Rozmawialiśmy jeszcze długo. Shawn wyszedł dopiero o dwudziestej drugiej. Dobrze mieć takiego przyjaciela. W sumie znamy się krótko, więc czy mogę to nazywać przyjaźnią? W zasadzie z Ashley znam się niewiele dłużej a traktuję ją jak przyjaciółkę. Więc chyba mogę mówić o brunecie jako o przyjacielu. Na prawdę dobrze się rozumiemy. Cieszę się, że przeszłość nie wpłynęła na nasze relacje. Ciągle z tyłu głowy mam tamte wydarzenia i cichy głos podpowiada, żeby nie ufać chłopakowi, ale staram się to ignorować. Przez długi czas żyłam zupełnie sama. O ile w ogóle to było życie. Teraz mam przyjaciół. I choć nie będzie mi łatwo przezwyciężyć leków, to muszę się starać. Dla nich i dla siebie.

~~
Hej :* Taki rozdział o niczym. XDD Ale spokojnie-nie od razu Rzym zbudowano- później akcja się rozkręci. Dziękuję za wszytskie wyświetlenia i gwiazdki! <3 To bardzo motywuje! Całusy :**

Do I ever cross your mind? /S.M. PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz