25

634 36 1
                                    

Minęły dwa tygodnie. Shawn wrócił do domu. Josh miał za niecały tydzień lecieć do Kanady, więc starałam się spędzać z nim jak najwięcej czasu. Zwłaszcza, że Shawn ciągle musiał gdzieś jeździć i nie miał czasu spotykać się ze mną ani z Ashley. Tak więc kursowałam między Ashleyi Joshem. Konflikt między Jace'iem i Mattem narastał z każdym dniem. Od rozmowy z Shawnem powiedziałam o tym jedynie Ashley i nie wiedziałam co robić. Jace prosił mnie bym nie mówiła rodzicom Matta a tym bardziej nauczycielom, ale ciężko było patrzeć na to jak chłopak się stacza. Kilka razy rozmawiałam też z Jace'iem i zdążyłam się przekonać, że pod maską wiecznie uśmiechniętego i niedojrzałego chłopca, kryje się naprawdę fajny chłopak. Strasznie przejmuje się Mattem.  Wszystko zaczynało mnie coraz bardziej przytłaczać. Czułam się dość samotnie z powodu nieobecności Shawna. Owszem, miałam Ashley i Josha ale to Shawn zawsze rozumiał mnie bez słów i to z nim rozmawiałam na każdy temat. Robiło się coraz cieplej, a ja miałam wrażenie, że im bardziej polepszała się pogoda, tym gorzej się czułam. Sama nie wiedziałam dlaczego, ale frustrował mnie fakt, że kiedy wszystko znowu zaczyna się sypać, świat wokół wydawał się tak radosny i beztroski. W domu też nie było najlepiej- mama chyba zapomniała o tym, że chciała zostać wzorową rodzicielką, a tata chodził  rozdrażniony, na każdym kroku wytykając mi błędy i zabraniając spotykać się ze znajomymi. Każdy poranek był walką, by wstać, a każda noc- by zasnąć. Mało jadłam i spałam, chodziłam ledwo żywa, ale nie przejmowałam się tym. Bardzo często tak miałam- przez jakiś czas radziłam sobie bardzo dobrze, by zaraz znów wpaść w emocjonalnydołek. Choć wtedy i tak nie było najgorzej. W zasadzie przeżywałam ten "gorszy czas" lepiej niż kiedykolwiek i wiedziałam, że zawdzięczam to przyjaciołom, którzy mnie bezwarunkowo wspierali. No może poza Shawnem. Nie byłam na niego zła, tylko martwiło mnie jego zachowanie. Z resztą nie tylko mnie- razem z Ashley rozważałyśmy przyczyny jego postawy. Rozmawiałam raz z Aaliyah, która też była zaniepokojona zachowaniem brata. 

Przeklęłam dzwonek kończący ostatnią lekcję, bo wiedziałam, że zaraz będę musiała wrócić do pustego domu, który gdy po powrocie rodziców przestawał być pusty, stawał się pułapką bez wyjścia. Zanim zdążyłam schować wszystkie książki do torby, sylwetka Shawna zniknęła w drzwiach. Westchnęłam na myśl, że czeka mnie samotna droga do domu, bo Ashley nie było w szkole. Jednak, gdy już miałam wychodzić prawie wpadłam na Jace'a.
- Co tam?- wysiliłam się pogodny ton.
- Nic,tak po prostu chciałem pogadać.- wzruszył ramionami.
- I to się nazywa niedobór najlepszego przyjaciela.- stwierdziłam ze śmiertelną powagą.
- Weź nic nie mów.- mruknął blondyn.
- Jak to przecież chciałeś rozmawiać?- sarknęłam. 
- Komuś tu się wyostrzył język.- zmierzył mnie wzrokiem, ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Idziesz do domu?- spytał, gdy doszliśmy pod szafki. Miałam ochotę znów rzucić jakąś sarkastyczną uwagę, ale po namyśle jedynie skinęłam głową. Naciągnęłam na siebie kurtkę i wyszliśmy ze szkoły.
- Tak ogólnie to wszystko w porządku?- spytał niepewnie.
- Dlaczego pytasz?- ściągnęłam brwi, nie patrząc chłopakowi w oczy.
- No wiesz, nie wyglądasz najlepiej.
- Dzięki.
- Nie o to mi chodziło.- westchnął z irytacją.- Dlaczego kobiety są takie trudne.
Zatrzymałam się w pół kroku i założyłam ramiona na piersi.
- Kobiety są trudne?- nie dowierzałam.- Sam masz problem z takim jednym facetem.
- Racja, ale ty tak samo.- stwierdził. Posłałam mu zdziwione spojrzenie.- Błagam przecież widać, że Shawn ostatnio zachowuje się dziwacznie. Nie znam go za dobrze, ale widzę, że coś jest nie tak. 

Nic nie odpowiedziałam, wsłuchując się w głuchy odgłos kroków, gdy znów ruszyliśmy ku bramie. 

- Przejdzie mu.- mruknęłam wreszcie.
- Miejmy nadzieję.
Szliśmy przez chwilę w ciszy.
- Tak właściwie...- nie dokończyłam, bo po drugiej stronie ulicy zauważyłam nietypowy widok: Shawna rozmawiającego z Mattem. Wyglądało to na zwyczajną wymianę zdań, do czasu, gdy Matt wyjął z plecaka jakąś foliową torbę i podał towarzyszowi. Shawn wziął ostrożnie zawiniątko i schował do plecaka. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się dziwnej scenie.
- Przecież Matta nie było dzisiaj w szkole.- powiedziałam przyciszonym głosem do Jace'a. Ten patrzył na przyjaciela z mocno zaciśnięta szczęką. Zdałam sobie sprawę, że na pewno rozumie więcej ode mnie, ale chłopak uporczywie milczał. W końcu Shawn powiedział coś chłopakowi i zniknął za rogiem. Wydało mi się to dziwne, zwłaszcza, że mieszkał po przeciwnej stronie.
- Zaczekaj tu.- powiedział Jace i już po chwili przechodził przez ulicę. Nie zdążyłam nic dodać, wpatrywałam się jak podchodzi do Matta i zaczyna z nim rozmawiać. Brunet był dziwnie pobudzony i wyraźnie nie podobało mu się to, że spotyka Jace'a. Pomyślałam, że musi być pod wpływem narkotyków i jak nierozsądne ze strony Jace'a jest to, że podchodzi do niego, gdy jest w takim stanie.  Rozmowa wyraźnie przeradzała się w kłótnię, a ja z niepokojem przyglądałam się tej dwójce. Mimo że mogłam dostrzec, że na siebie krzyczą, dzieliła nas na tyle duża odległość, że nie słyszałam o czym mówią. Jace w pewnej chwili odwrócił się, chcąc za pewne odejść, lecz wtedy Matt coś jeszcze krzyknął i z całej siły uderzył blondyna w tył głowy. Ten zachwiał się i upadł na chodnik. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i nie mogłam oddychać. Na szczęście nogi nie odmówiły mi posłuszeństwa i zerwałam się, by dobiec do chłopaka. Weszłam na ulicę nawet się nie rozglądając. Na szczęście, choć może raczej nieszczęście, była mało ruchliwa.
- Jace!- krzyknęłam przerażona. Starałam się nie panikować, ale przypominały mi się wszystkie fakty o uderzeniach w tył głowy i o tym jak niebezpieczne mogą być. Wiedziałam, że muszę zadzwonić po karetkę i udzielić pierwszej pomocy. Uklęknęłam przy chłopaku i z przerażeniem zdałam sobie sprawę, że zemdlał. Uderzenie musiało być naprawdę mocne. Starałam się opanować łomoczące z przerażenia serce i pochyliłam się, by sprawdzić miarowość oddechu.
- Zostaw go.- warknął Matt i szarpnął mnie na bok. Miał rozszerzone źrenice i rozbiegane spojrzenie. Nie znałam się na tyle, żeby wiedzieć pod czego wpływem dokładnie jest.
- Idioto! Mogłeś go zabić! Nie widzisz tego?!- krzyknęłam. Głos mi drżał ze strachu i jednocześnie złości na Matta.
- Jak mnie nazwałaś, suko?!- warknął i już po chwili przyciskał mnie do zimnego betonu. Szarpałam się, chcąc się wyrwać z jego uścisku. Mój lęk potęgowała myśl, że historia się powtarza i znów nie jestem w stanie obronić się przed napastnikiem. Nie chciałam się poddawać, mimo że wiedziałam, że opór nic mi nie da.
- Puść mnie!- wrzasnęłam, a po chwili jego dłoń wylądowała na moich ustach, uniemożliwiając dalsze protesty.
- Zamknij się!- syknął.- Nie będzie mi tu jakaś paniusia dyktować warunków!
Kątem oka widziałam, że Jace nadal leży na ziemi. Bałam się, że może zakrztusić się językiem, trzeba było szybko odwrócić go na bok. Szarpałam się dalej, a łzy bezsilności spływały mi po twarzy. W głowie miałam tylko to, że chłopak zaraz może umrzeć, a ja nic nie mogę zrobić.
- Hej! Zostaw ją!- usłyszałam za sobą znajomy głos. Gdyby nie przerażenie pomyślałabym, że jest to jak scena z jakiegoś filmu. Shawn ściągnął ze mnie chłopaka i przycisnął go do ziemi unieruchamiając mu ręce.
- Co ty odpierdalasz?!- warknął Matt.
- Matt, ogarnij się!- krzyknął Shawn i uderzył go otwartą dłonią w twarz. Podniosłam się i podeszłam do Jace'a, starając się uspokoić oddech. Na całe szczęście oddychał, więc położyłam go na boku, co wcale nie było takie łatwe.
- Posłuchaj! Zaraz będzie tu policja, a wiesz co to znaczy?- mówił Shawn, wciąż przyciskając Matta do chodnika.
- Kurwa.- wymamrotał chłopak z przerażeniem.
- No właśnie. Więc bądź tak miły i stąd spierdalaj.- warknął. Wstał z ziemi, a Matt szybko podniósł się na nogi i odbiegł chwiejnym krokiem.
- Pozwoliłeś mu uciec?- oburzyłam się.
- Jeśli Jace będzie chciał to sam go wyda. Nic ci nie jest?- spytał.
- Nie.- odpowiedziałam, w roztargnieniu wyciągając komórkę i dzwoniąc na pogotowie. Po zgłoszeniu wszystkiego i opisaniu dokładnie stanu chłopaka, z westchnieniem usiadłam na chodniku.
- Muszę stąd iść zanim przyjadą.- poinformował chłopak.
- Dlaczego?- spytałam, starając się przeniknąć go wzrokiem. Shawn westchnął i przeczesał włosy ręką.
- Nieważne.- mruknął.
- Shawn, przestań ciągle kłamać! Mam tego dość! Zachowujesz się dziwnie, unikasz nas, mnie, ciągle gdzieś jeździsz. Co się dzieje?- mówiłam zirytowana.
- Nic. Przepraszam, Nessa.- mówił wręcz błagalnym tonem. Westchnęłam zirytowana i podciągnęłam kolana pod brodę.
- Co masz w plecaku?- spytałam spokojnym, ale stanowczym tonem.
- Nessa, nie...
- Co masz w plecaku?- powtórzyłam ostrzej.- Powiedz!
Brunet milczał przez dłuższy czas, unikając mojego wzroku.
- Shawn?
- Pistolet.- odparł wreszcie.

Do I ever cross your mind? /S.M. PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz