2

1.7K 92 9
                                    

- To gdzie idziemy?- zapytał Sahwn, gdy tylko wyszedł ze szkoły.
- Zaprowadzę cię gdzieś.- odparłam. Zaczęłam iść wydeptaną za szkołą ścieżką, która prowadziła do małego lasku. Szliśmy w ciszy, kontem oka widziałam, że chłopak rozgląda się wokoło. Osobiście bardzo lubiłam ten las, był chyba najładniejszym miejscem w LA. Całe zurbanizowane i skorumpowane... Kiedy tu przychodziłam czułam, jakbym mogła odciąć się od tego miejskiego zgiełku. Zboczyłam ze ścieżki i klucząc między drzewami dotarłam na niedużą polanę. Na jej obrzeżach stała ogromna skała. Podeszliśmy do niej. Shawn pierwszy się na nią wdrapał, po czym podał mi rękę i po chwili obydwoje siedzieliśmy na gigantycznym głazie. Splatałam i rozplatałam palce, czekając na tak istotne w tej chwili słowa chłopaka.
- No dobra.- westchnął.- Dla żadnego z nas nie będzie to łatwe, ale miejmy to już z głowy.
Skinęłam bez słowa, uważnie przypatrując się twarzy towarzysza.
- Wtedy, kiedy zjawiłaś się w naszej szkole, byłem typem podrywacza- dziewczyny traktowałem przedmiotowo, jak coś co się zdobywa, jak zabawki. I trwało to w najlepsze, dopóki nie zjawiłaś się ty.- spojrzał mi głęboko w oczy.- Nie mogłem zrozumieć co się ze mną dzieje. Wypierałem się tego uczucia, za wszelką cenę chciałem wybić cię sobie z głowy. Byłaś inna niż reszta, taka inteligentna, zrównoważona i cholernie mi się to podobało. Chciałem cię od siebie odsunąć i kiedy zauważyłem, że tobie też zależy, było mi tylko ciężej. Dlatego zacząłem cię tak traktować. Namawiałem wszystkich żeby cię szykanowali. Stwierdziłem, że jak wszyscy cię odtrącą to ja też. Byłem strasznie samolubny. Ale nic nie pomagało. Twój wyjazd tylko pogorszył sprawę, ciągle o tobie śniłem, miałem ogromne wyrzuty sumienia. Nikt nie wiedział gdzie się przeniosłaś, a ja stwierdziłem, że wystarczająco krzywdy ci już wyrządziłem. Ale teraz skoro z jakiegoś powodu znów się spotkaliśmy, chciałem ci powiedzieć, że cię przepraszam, to było głupie, nie ma dnia bym o tym nie myślał. Proszę wybacz mi.- w jego oczach widziałam żal i z chwilą, gdy wypowiedział te słowa poczułam, że już mu wybaczyłam. Ale czy można tak łatwo wybaczyć? Czy to możliwe, że po tych kilku słowach wybaczyłam komuś kto złamał moje serce i zniszczył psychikę? Ale skoro on tego żałuje. Każdy zasługuje przecież na drugą szanse. Łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu. Targana skrajnymi emocjami przytuliłam Shawna, wtulając się w jego klatkę piersiową. Zanosiłam się niekontrolowanym szlochem, a chłopak gładził mnie po włosach. Nagle niebo pociemniało. Zdziwiłam się po nie zanosiło się na zmianę pogody. Po chwili zaczął padać rzęsisty deszcz.
- Super. Jak ja mam teraz wrócić do domu?- westchnęłam poirytowana. Temperatura spadła a wiatr i dedesz nie polepszały sprawy. Shawn bez wachania ściągnął z siebie bluzę i ją na mnie założył.
- Shawn...
- Nie.- przerwał mi.- jeszcze się przeziębisz.
Podkoszulka którą miał na sobie momentalnie nasiąkła wodą i przykleiła się do umieśnionego torsu chłopaka. Na pewno było mu zimno, ale tego nie okazywał. Shawn pomógł mi zejść i schowaliśmy się z tyłu głazu w niedużym wgłębieniu- jedynej ochronie przed ulewą. Siedzieliśmy przytuleni czekając na poprawę pogody.
- Sahwn?- zaczełam, chłopak odwrócił się z zatroskanym wyrazem twarzy.- wybaczam ci.

Do I ever cross your mind? /S.M. PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz