32

573 32 4
                                    

Kto, by przypuszczał, że w ciepły, jak na marzec, piątkowy wieczór, będę musiała szlajać się po wesołym miasteczku z dwójką dzieciaków? Mówiąc o dzieciakach, miałam na myśli Shawna i Ashley, którzy, nie zważając na moje protesty, zaciągnęli mnie na chyba każdą możliwą kolejkę i karuzelę. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie bawiłam się dobrze, ale powoli traciłam cierpliwość do tej dwójki. Urządzili sobie coś na wzór konkursu, kto zaliczy więcej atrakcji. Jako, że obydwoje mieli zamiar wygrać, po kolei obchodzili wszystkie maszyny, oczywiście biorąc mnie ze sobą. Jednak cieszyło mnie, że Shawn dobrze się bawił i choć przez chwilę nie musiał myśleć o problemach. Czułam, że ta chwila beztroski była nam obojgu bardzo potrzebna. 

- Shawn, może zapytaj się, czy nie szukają kogoś do pracy. Świetnie byś się nadał do straszenia ludzi.- stwierdziła Ashley, gdy zajęliśmy miejsca w wagoniku "Strasznego domu".
- Wiesz, myślę, że ty byś się lepiej nadawała. Nawet nie musiałabyś się przebierać.- odgryzł się chłopak, na co obydwie wybuchłyśmy śmiechem. Światła zgasły, a wagonik ruszył, skrzypiąc przeraźliwie. Co jakiś czas mijaliśmy zwisające z sufitu, nagie żarówki, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć tunel, który przemierzaliśmy.
- To ma być ten "Straszny dom"?- parsknął Shawn, siedzący tuż za nami.
- Jeszcze zobaczymy, kto tu będzie krzyczał jak mała dziewczynka.- powiedziała z przekonaniem Ashley. Przejechaliśmy kawałek w bezwzględnej ciszy, wyczekując czegokolwiek co miałoby nas przestraszyć. Po pewnym czasie wagonik się zatrzymał, a znajdująca się nad nami żarówka zaczęła szaleńczo migać. Przyglądałam się jej w milczeniu, wyczekując jakiegoś przebierańca, który zechce nas w tej chwili przestraszyć. Nagle światło w całym tunelu zgasło. 
- Co do...- zaczęła Ashley, lecz nagle umilkła.
- Ashley?- spytałam niepewnie. Nie uzyskawszy odpowiedzi, wyciągnęłam rękę i zaczęłam po omacku szukać jej na miejscu obok. Wagonik był spory, ale nie na tyle, bym nie mogła sięgnąć dziewczyny, gdy poczułam, że siedzenie obok jest puste, wciągnęłam gwałtownie powietrze.- Ashley?!
Mój głos niósł się echem po tunelu, co przyprawiło mnie o ciarki.
- Shawn, nie ma jej.- oznajmiłam. Atmosfera ponurego miejsca zaczęła mi się udzielać, przez co sytuacja wydała mi się jeszcze bardziej przerażająca.
- Jak to?- zdziwił się chłopak. Wyciągnął z kieszeni telefon i włączył latarkę, oświetlając tunel bladym, śnieżnobiałym światłem. Rozejrzałam się w koło, ale nigdzie nie dostrzegłam przyjaciółki. Odwróciłam się do Shawna. Chłopak wyglądał na równie zdezorientowanego jak ja.
- Może powinniśmy wyjść i jej poszukać, pewnie tylko się schowała.- zaproponował chłopak. Zgodziłam się i już po chwili szliśmy mrocznym tunelem, co jakiś czas nawołując przyjaciółkę.
- Masz może power banka?- zapytał po kilku minutach idący przede mną chłopak. Z przerażeniem zauważyłam jak latarka gaśnie, wraz z wyłączeniem się telefonu.
- Wszystko dałam Ashley do torby.- przypomniałam sobie.- Mogliśmy jednak zostać w wagoniku.
- Musimy iść dalej.- stwierdził chłopak. Wiedziałam, że miał rację, byliśmy mniej więcej w połowie drogi do wyjścia z budynku. Poczułam jak chłopak łapie mnie za rękę i, mimo że nie mógł tego zobaczyć, uśmiechnęłam się lekko. Dłońmi wodziliśmy po ścianie, szukając zarysu jakichś drzwi. Niestety na żadne nie natrafiliśmy. Zbliżaliśmy się do rozwidlenia i, gdy już mieliśmy skręcać w jeden z korytarzy, rozległ się krzyk dochodzący z drugiego. Shawn mocniej ścisnął moją dłoń, a ja z niepokojem spojrzałam w stronę, z której dochodził dźwięk. Mój wzrok w miarę przyzwyczaił się do ciemności, ale nadal niewiele widziałam.
- Ten korytarz jest zastawiony.- stwierdził chłopak. Podeszłam bliżej i zbadałam rękoma barierkę.
- Możemy nad nią przejść.- stwierdziłam. Zapora sięgała mi mniej więcej do tali i przyczepiona była łańcuchem do ściany, tak by nie dało się jej przesunąć.Chłopak wdrapał się na nią i już po chwili był po drugiej stronie. Nim zdążyłam coś powiedzieć, złapał mnie w tali i przełożył przez barierkę.
- Czy nie właśnie w taki sposób giną nastolatkowie we wszystkich horrorach?- spytałam, gdy już stanęłam pewnie na ziemi. Shawn zaśmiał się cicho, ale natychmiast zamilkł, gdy znowu rozległ się ten krzyk. Tym razem dużo bliżej. Poczułam, jak krew tężeje mi w żyłach i z niepokojem spojrzałam w głąb korytarza. Znowu chwyciłam Shawna za rękę i ruszyliśmy szybkim krokiem przez korytarz. Przeszliśmy przez otwarte drzwi, gdy nagle zaczepiłam o coś nogą i, przeklinając swojego pecha, przewróciłam się, przez co w rezultacie leżałam na Shawnie. Moja dłoń znajdowała się na jego piersi, przez co czułam, jak szybko bije mu serce. Nie wiedziałam, czy powinnam żałować, czy raczej cieszyć się z tego, że było na tyle ciemno, że nie mogłam dostrzec wyrazu twarzy chłopaka.
- Przepraszam.- wyszeptałam. Nagle drzwi, przez które weszliśmy zatrzasnęły się. Odwróciłam się przez ramię, by spojrzeć w tamtą stronę. Dopiero teraz zauważyłam, że ramię Shawna jest owinięte wokół mojej tali, ale zanim zdążyłam jakoś zareagować, rozległ się dobrze mi znany śmiech.
- Na chwilę was zostawić samych.- parsknęła Ashley, wciskając jakiś przełącznik. Światło z powrotem się zapaliło, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć naszą zgubę. Dziewczyna wyglądała na bardzo rozbawioną całą tą sytuacją, a ja miałam ochotę ją zamordować. Spojrzała na mnie znacząco, a ja zdałam sobie sprawę, że stanowczo za długo leżę na chłopaku. 

- A jeżeli nie poszlibyśmy cię szukać?- spytałam, niezdarnie podnosząc się na nogi.

- Za bardzo mnie kochacie, żeby mnie zostawić.- wyszczerzyła się blondynka, na co przewróciłam oczami.

- To się może łatwo zmienić.- uprzedziłam.
----------
Zapadał zmrok, gdy wraz z Shawnem wsiedliśmy do jednego z licznych wagoników diabelskiego młyna. Cała konstrukcja była pięknie podświetlona, a z jej najwyższego punktu dobrze było widać  niesamowitą panoramę Los Angeles. Ashley musiała już wracać, ale nam nie spieszyło się do domów. Pospacerowaliśmy po terenie lunaparku i zrobiliśmy zdjęcia w budce.
- Chciałam mieć jakieś ładne zdjęcia, a ty jak zwykle musiałeś się wydurniać.- rzuciłam oskarżycielskim tonem, gdy przyglądałam się zdjęciom.

- Mi się podobają.- uśmiechnął się szeroko chłopak. Prychnęłam dokładnie przyglądając się fotografiom.
- Na jedynym zdjęciu, na którym zrobiłeś normalną minę, wyszłam okropnie.- skrzywiłam się.
- Wcale nie.- sprzeciwił się chłopak, pochylając się nad trzymanym przeze mnie zdjęciem.
- Zobacz tylko- uśmiecham się jak chora psychicznie.- zaśmiałam się.- Wszystko przez ciebie, ciągle mnie rozśmieszałeś!
Brunet przybliżył się jaszcze bardziej, uważnie analizując fotografię.
- To zdjęcie jest naprawdę ładne.- stwierdził tuż przy moim uchu. Przeszył mnie dreszcz, zapewne z zimna, jako że miałam na sobie tylko cienką bluzę.

- Zimno ci?- zapytał Shawn, odwracając głowę w moją stronę. Starając się uniknąć przenikliwego spojrzenia brązowych oczu, które znajdowały się bardzo blisko mnie, wbiłam wzrok w panoramę miasta, udając, że nagle bardzo mnie zainteresowała. Skinęłam lekko głową, a po chwili na moich ramionach znalazła się kurtka chłopaka. Posłałam mu pytające spojrzenie, ale on tylko się uśmiechnął. Poczułam, że powieki mi ciążą, co mnie zbytnio nie zdziwiło, zważywszy na to, że ostatnio źle sypiałam. Oparłam głowę o ramię Shawna i przymknęłam oczy, wcześniej ciasno otulając się kurtką. Shawn otoczył mnie ramieniem, przyciągając do siebie bliżej, na co uśmiechnęłam się mimo woli. Kurtka pachniała nim, a był to znajomy i przyjemny zapach. Taki który chciałoby się czuć, po ciężkim dniu, który koiłby nerwy i uspokajał. Zapach domu.

----
No hej! Rozdział taki nijaki, ale ta końcówka jest tak słodka, że sama nie mogłam się powstrzymać od cichego "awww", gdy to pisałam. Mam nadzieję, że same dobre ocenki na świadectwach :D. Miłego dnia/wieczoru, czy kiedykolwiek to czytacie! <3 

Do I ever cross your mind? /S.M. PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz