Rozdział 19: Ławka

2.4K 64 4
                                    

Wiktor poszedł spać. Śniła mu się Anna. Biegała w białej sukience z wiankiem ze stokrotek po zielonym polu, a Banach gonił ją. Oboje śmiali się prawie cały czas. Mężczyzna wziął ją w objęcia i zaczęli się całować. W pewnym momencie kobieta spoważniała. Odwróciła się i zaczęła iść w stronę lasu. Wiktor nie chciał, żeby odchodziła, ale nie mógł się ruszyć. Jego nogi były niewładne, jakby zatopione w żelazie. Anna stanęła przed lasem, odwróciła się i pomachała Wiktorowi na pożegnanie. Banach zaczął płakać. Krzyczał, żeby wróciła, ale ona po chwili zniknęła za drzewami. Kiedy już jej nie widział, mógł z powrotem się ruszać. Zaczął biec drogą, którą poszła. Przebiegł cały las i zobaczył mały domek z huśtawką dziecięcą i zjeżdżalnią. Był pewny, że tam ktoś mieszka. Podwórko było zadbane, a z komina wylatywał dym. Zapukał do drzwi. Chciał zapytać o Annę, a progu ukazała się właśnie ona.

- Aniu! - krzyknął szczęśliwy.

- Nie mamy o czym rozmawiać - powiedziała stanowczo.

Wiktor był zdziwiony zachowaniem kobiety. Przecież chwilę temu było im razem cudownie.

- Mama! Mama! Kto przyszedł? - Banach usłyszał dziecięcy głosik i zaraz potem zobaczył przy kobiecie małego chłopca. Mężczyzna był w szoku. Anna przez tyle lat go okłamywała? Przecież ten chłopiec miał jakieś cztery lata.

- To twój syn? - zapytał zdziwiony.

- To nie powinno cię interesować! Po co przyszedłeś? Jak mnie tutaj znalazłeś?

- Wyrwałaś mi się przed chwilą, przybiegłem tutaj za tobą.

- Pięć lat minęło od naszego rozstania. Ułóż sobie w końcu życie.

"Jak to pięć lat? Tak długo jej szukałem?" - pomyślał.

- Kto to jest? - zapytał mały chłopiec.

- Cześć maluchu. Jestem Wiktor - mężczyzna uśmiechnął się i wyciągnął rękę do chłopca.

- Ale śmiesne! Ja też jestem Wiktor. A mama mówi na mnie Wiktorek.

Anna zakończyła całą konfrontację i kazała iść chłopcu do domu.

- Nie przychodź tutaj więcej - powiedziała.

- Anka, to jest mój syn, prawda!?

- Chyba oszalałeś! Mój syn ma ojca, ale na pewno nie jesteś nim ty - krzyknęła i zamknęła drzwi.

Wiktor już nic nie mówił. Usiadł na schodach i zaczął płakać.

W tym też momencie się obudził. Był cały zalany potem, a na policzkach odczuwał zaschnięte łzy. Schował ręce w dłoniach. Ten sen dał mu wiele do zrozumienia. Bardzo kochał Annę i wcale nie chciał jej zostawiać. Nie chciał, żeby ułożyła sobie życie z kimś innym, żeby miała dzieci z kimś innym.

Leżał jeszcze chwilę na łóżku, ale zaraz wstał, bo musiał odwieźć mamę na dworzec. Kiedy wszedł do kuchni, zobaczył kartkę na stole: "Dam sobie sama radę. Przepraszam za zamieszanie. Mama". Może i dobrze, że pojechała sama? Wiktor nie był w stanie z nią rozmawiać. Mężczyzna ubrał się, zjadł śniadanie i wyszedł do pracy. Chciał porozmawiać z Anią na dyżurze, ale najpierw poszedł do Zosi.

- Cześć młoda - powiedział wchodząc do sali córki.

- Cześć tato - odpowiedziała. - A gdzie Ania?

- Ania zaraz zaczyna dyżur. Pewnie później wpadnie.

- Byłeś u niej wczoraj?

- Tak.

- I co?

- Co, co?

- No chyba nie zerwaliście? - dziewczynie stanęły łzy w oczach.

- Pewnie, że nie - odpowiedział Banach z wymuszonym uśmiechem. Nie chciał mówić Zośce o wczorajszej kłótni. Miał nadzieję, że kobieta do się przeprosić i wróci wszystko do normy.

- To dobrze - uśmiechnęła się nastolatka.

- Wiesz, że jutro wracasz do domu? - Wiktor zmienił temat.

- Tak! Pani Consalida była u mnie pół godziny temu. Bardzo się cieszę, że już będę w domu, w swoim pokoju.

- Też się cieszę córeczko. A teraz uciekam. Dyżur zacząłem 5 minut temu. Przyjdę później - pocałował Zosię w czoło i wyszedł.

Szedł w stronę stacji i zobaczył Annę siedząca na ławce przed budynkiem. Była odwrócona do niego plecami. Wiktor podszedł do niej i usiadł obok. Anna nic się nie odezwała. Siedziała z nogami podciągniętymi i wpatrywała się w jakiś punkt.

- Możemy porozmawiać? - zapytał w końcu mężczyzna.

- Moje problemy przez jedną noc się nie rozwiązały - powiedziała Anna.

- Aniu... Posłuchaj mnie... - Wiktor zbliżył się do blondynki i oboje spojrzeli sobie prosto w oczy.

- Słucham cię cały czas.

- Wczoraj... Ja nie chciałem tego powiedzieć. Ja cię kocham. Kocham jak wariat. Całym sercem. Nakrzyczałem wczoraj na ciebie... Wiem o tym i jest mi strasznie głupio. Ostatni czas był dla nas ciężki. Siedziało we mnie dużo emocji.

- Wiktor, al...

- Poczekaj. Daj mi skończyć. Aniu, ja nie chcę cię zostawiać, nie chcę dawać nam czasu. Chcę być przy tobie cały czas. Wczoraj, kiedy wróciłem do domu, było tak pusto. Przyzwyczaiłem się, że prawie każdego wieczoru jesteśmy razem. Brakowało mi twojego głosu, pocałunków, przytulania, patrzenia na ciebie i twoje oczy. Pamiętasz zdjęcia, które ci robiłem kilka tygodni temu w parku? Wczoraj usnąłem z nimi. Czułem twoją obecność. Śniłaś mi się. Może przez ten sen zrozumiałem, że jesteś dla mnie najważniejsza i że jak cię stracę, to mogę już nie odzyskać. Za bardzo się do ciebie przywiązałem, żebym mógł teraz... Wiesz o co mi chodzi... Anka, ja ci ze wszystkim pomogę. Obiecałem ci kiedyś, że będę ci pomagał, że będziesz przy mnie bezpieczna, pamiętasz?

- Pamiętam - wtrąciła.

- Kocham cię - powiedział Wiktor i patrzył jak Annie łzy spływają po policzkach.

- Wiktor... Ja wczoraj też przesadziłam. Rozumiem twoją mamę, wiem, że martwi się o ciebie i o Zosię. Zrobiło mi się przykro, kiedy tak mi powiedziała, ale mimo wszystko nie chciałam nic zmieniać, jeśli chodzi o nas. Nie wiem, dlaczego ja to wczoraj powiedziałam. Kocham cię Wiktor i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie i Zośki. Jesteście dla mnie jak rodzina. Ja z moją nigdy nie miałam dobrego kontaktu, a z wami czuję się kochana i doceniana. Wybacz mi za to, co wczoraj mówiłam.

- Ja już dawno ci wybaczyłem - powiedziała brunet i pocałował ukochaną. - Ale czy ty wybaczysz mi?

- Dawno to zrobiłam - zaśmiała się kobieta i odwzajemniła pieszczotę. Zaczęli się całować i przytulać. Cieszyli się, że wszystko wróciło do normy.

- Pani doktor. Mamy wezwanie - przerwał rozbawiony Piotrek całującej się parze. Cieszył się, że oboje ułożyli sobie życie.

Anna oderwała od Wiktora, wstała z ławki i zaczęła iść do karetki. Zanim wsiadła, przesłała Banachowi całusa, a on zrobił to samo.

____________

Witajcie!

Na początku chciałam Was bardzo przeprosić za to, że część nie pojawiła się w środę, ale natknęłam się na falę kartkówek i sprawdzianów. Wczoraj już nie dałam rady nic dodać. Cały dzień byłam na konkursie i czekając na swoją kolej, zaczęłam dopiero pisać ten rozdział. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Ja osobiście nie jestem z niego zadowolona. Całe zamieszanie, hałas, doprowadził mnie do bólu głowy, ale nie chciałam Was zawieść i w ogóle nie dodawać części w tym tygodniu. Także za wszystkie niedoskonałości przepraszam i pozdrawiam! 😘


Ona i On - Anna i Wiktor z Na sygnaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz