Rozdział 27: "Jeszcze zobaczymy, Aniu"

2.2K 61 32
                                    

Anna zaczęła całować się z Radkiem. Ich pocałunki były coraz bardziej namiętne. Mężczyzna błądził rękoma po jej ciele i powoli ją rozbierał. Ona robiła to samo. W pewnym momencie uniósł Annę i posadził na kuchennym blacie. Dzieliły ich sekundy od chwili, kiedy ich ciała miały połączyć się w jedność.

- Co my robimy, Radek? – odepchnęła mężczyznę.

- Nie mów, że tego nie chciałaś? – zapytał lekko oburzony.

- Nie chciałam – odpowiedziała. Zeskoczyła z blatu i zaczęła się ubierać.

- Zobacz, Anka... Czekaliśmy tyle lat i teraz kiedy nadszedł ten moment, to ty mnie odrzucasz?

- To nie powinno się nigdy wydarzyć! Nic tutaj nie zaszło! I lepiej, żeby zostało to między nami! – krzyknęła i skierowała się do wyjścia.

- Zobaczymy.

- Grozisz mi? – zatrzymała się i spojrzała na mężczyznę.

- Zniszczyłaś mi całe życie. Ja teraz mam być szczęśliwy? A już zwłaszcza po dzisiejszym dniu, kiedy zrobiłaś mi nadzieję?

- Jaką nadzieję?! Posłuchaj! Nie moja wina, że żadna cię nie chciała. O mały włos ty nie zniszczyłeś mojego życia! Ja mam narzeczonego! I to jego kocham! Co? Myślałeś, że mnie przelecisz i ja zaraz wrócę do ciebie? Że zaprosisz mnie do swojej willi i polecę na twoją kasę? Żal mi cię.

- Uważaj co mówisz!

- Nie boję się ciebie. Życie mnie nauczyło, żeby być twardą, a z takimi jak ty nawet nie ma co sobie głowy zawracać – po tych słowach wyszła trzaskając drzwiami.

- Jeszcze zobaczymy, Aniu – powiedział po cichu Radek.

***

Anna kierowała się prosto na plażę. Nikogo już tam nie było. Mimo późnej pory, nie chciała wracać do domu. Kobieta usiadła na wychłodzonym piasku i rozpłakała się jak małe dziecko. Bardzo żałowała tego, co stało się w domu Radka. Przecież o mały włos nie zdradziła Wiktora, chociaż tak bardzo go kocha. Anna była zła na siebie. Nie powinna pozwolić, aby emocje przejęły nad nią kontrolę. Spojrzała na telefon i zauważyła trzynaście nieodebranych połączeń od Wiktora i cztery smsy, również od niego. Mężczyzna bardzo się niepokoił. Reiter wyjęła z torebki chusteczkę i przetarła spływające łzy. Odgarnęła włosy z twarzy i zaczęła iść w kierunku domu.

Kiedy stanęła przed bramą, widziała palące się światło w ich sypialni. Domyśliła się, że Wiktor jeszcze nie śpi. Weszła cicho do mieszkania i od razu poszła na górę. Weszła do pokoju i zobaczyła Banacha siedzącego na łóżku, odwróconego do niej plecami. Jedną ręką podpierał głowę, a w drugiej trzymał telefon.

- Wiktor... – wyszeptała kobieta.

- Anka do jasnej cholery! Gdzie ty masz telefon? Martwiłem się! – Wiktor zerwał się z łóżka i podszedł do ukochanej.

- Rozładował mi się – skłamała. – Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Zagadaliśmy się z Radkiem, a później jeszcze poszłam się przejść, bo było tak ciepło.

- No dobra, chodź tutaj do mnie – powiedział mężczyzna i przytulił Annę.

- Zosia śpi?

- Chyba tak. Zmęczona była dzisiejszym wylegiwaniem się na plaży z tym Tomkiem...

- Widzę, że chociaż wiesz jak ma na imię – zaśmiała się blondynka.

- Gadała o nim cały wieczór...

Ona i On - Anna i Wiktor z Na sygnaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz