Rozdział 33: Zaczyna się układać

2K 63 20
                                    

Nastał długo wyczekiwany przez Zosię 1. września. Nastolatka w tym roku szła do liceum o profilu medycznym. Cóż... Córka lekarzy musi być lekarzem. Zosia marzyła o zostaniu onkologiem. Bardzo chciała pomagać ludziom chorym na nowotwory, a wiadomo że w dzisiejszych czasach rak, to najczęściej występująca choroba, na którą umiera mnóstwo ludzi na całym świecie.
- Zośka, pierwszy dzień, a ty prawie spóźniona! Czekam w samochodzie - krzyknęła Anna i wyszła z mieszkania.
Nastolatka po chwili wybiegła z domu i wsiadła do samochodu.
- Przepraszam, nie mogłam znaleźć tych nowych rajstop - powiedziała zdyszana.
- Były na komodzie w korytarzu. Wystarczyło zapytać czy ich nie widziałam - uśmiechnęła się kobieta.
- No tak, ale ja zawsze robię po swojemu.
Dziewczyny ruszyły w stronę liceum Zosi. Kiedy były już na miejscu, nastolatka zamiast wysiąść z samochodu, spojrzała na Annę.
- Co jest? - zapytała.
- Jesteś nadal zła?
- O co?
- O ten niedzielny obiad i o babcię...
- Nie kochanie - Anna pogładziła policzek córki. - Zmykaj już.
- Babcia jest dobra. Ona po prostu nie lubi jak ktoś jej nie mówi od początku prawdy i dowiaduje się o wszystkim na końcu. Nie chciałabym, żebyście były wrogami wobec siebie. W końcu już niedługo będziemy prawdziwą rodziną...
- Chciałabym, żeby wszystko się ułożyło, ale wiesz, że to nie zależy ode mnie.
- Pogadaj z babcią - ponaglała Zosia. - I tak siedzisz w domu. Jedź do niej. Pogadajcie w cztery oczy.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Zaufaj mi i jedź. Wrócę autobusem. Jedź ostrożnie - nastolatka ucałowała mamę i wysiadła z samochodu. - Wyślę ci adres smsem!
- Ale Zosia! - krzyknęła Anna, ale dziewczyna była już przy szkolnej bramie. - No dobra... Co mi szkodzi. Trzeba mieć dobre relacje z teściową.
Kobieta ruszyła przed siebie. Po chwili dostała sms-a od Zosi z adresem i pół godziny później skręcała w drogę do Piaseczna. W tym też momencie zadzwonił do niej Wiktor.
- Cześć kochanie - powitała go kobieta.
- No hej. Gdzie ty się podziewasz, wróciłem z nocy z myślą, że przytulę się do was, a dom pusty.
- Do was... Ale to słodkie - uśmiechnęła się Anna. - Jadę na zakupy. Nie czekaj z obiadem, bo po drodze idę na obiad z Renatą. Muszę kończyć, bo prowadzę. Buziaki.
- Paa - usłyszała blondynka zanim nacisnęła czerwoną słuchawkę. Po chwili wybrała numer Renaty i poprosiła o "krycie". Nie chciała mówić Wiktorowi o wizycie w domu jego rodziców. Jeśli znowu nic z tego nie wyjdzie, to nie ma sensu go denerwować.
Kobieta pojechała pod wyznaczony adres. Wysiadła z samochodu i rozejrzała się dookoła. Jej oczom ukazał się mały jednopiętrowy dom z zadbanym podwórkiem. Była pewna, że dobrze trafiła, bo na skrzynce na listy widniał napis: "L.R. Banach". Kobieta wzięła głęboki oddech i zapukała do drzwi. Po chwili otworzyła jej Lucyna. Starsza kobieta była zdziwiona obecnością Anny.
- A co ty tutaj robisz? - zapytała.
- Dzień dobry - powiedziała kobieta.
- Dzień dobry, proszę wejdź.
Anna weszła do mieszkania i rozglądała się. Wnętrze było bardzo stylowe. Podobało się jej. Lucyna zaprosiła ją do kuchni. Zaparzyła herbaty i usiadła naprzeciwko kobiety.
- Dziwię się, że po tym wszystkim chcesz ze mną rozmawiać - zaczęła Lucyna. 
- Myślała pani, że odejdę od Wiktora przez to wszystko? Że nie wytrzymam?
- To nie do końca...
- Wiem, że nie pochwala pani naszego związku. Miałam męża, tak. Był nim jeszcze, a już byłam z Wiktorem, to też się zgadza. Ale wtedy byłam już w trakcie rozwodu. Wiktor nic pani nie mówił o mnie, bo moje życie nie było kolorowe - mówiła Anna, a Lucyna uważnie słuchała. - Mama mi umarła, kiedy jej najbardziej potrzebowałam i wychowywał mnie tata. Poznałam Stanisława w Gdyni na studiach. Był taki dojrzały i czułam się dla niego ważna. To mi strasznie imponowało. Takie zabieganie o mnie. Wzięliśmy ślub. Kochaliśmy się. Później wyjechaliśmy do Stanów. Tam moje życie przerodziło się w piekło - na te słowa kobieta uroniła łzę.
- Czy on cię bił? - zapytała Lucyna.
- Gdyby tylko to robił, pewnie do dzisiaj bym z nim była. To jest człowiek chory psychicznie - Anna na chwilę zawiesiła głos.
- Uciekłam do Polski, wynajęłam mieszkanie, chciałam znaleźć pracę. Udało się. Nie planowałam miłości. Ale zaraz na starcie pojawił się Wiktor. Zakochałam się i kocham go do dzisiaj. To wspaniały mężczyzna. Podziwiam go,  że po takiej tragedii udało mu pogodzić z tym wszystkim. Wiem, jak bardzo kochał Elę i wiem, że ona zawsze będzie w jego sercu, nawet na pierwszym miejscu. Chciałabym, żeby pani zrozumiała, że traktuję to wszystko poważnie. Nie chodzi mi o żadne pieniądze. Ja ich po prostu kocham.
- Zosia potrzebuje matki, to prawda... Słyszałam w niedzielę...
- Tak, mówi do mnie mamo. Pozwoliłam jej. Uznałam, że jeśli tylko chce... Ja traktuję ją jak córkę. Chcę aby wiedziała, że może na mnie liczyć.
- Przepraszam. Przepraszam za wszystko. Nie powinnam cię osądzać. Jest mi tak strasznie wstyd. Jesteś mądra kobietą, widać że ci zależy...
- Nie chcę się kłócić - Anna spuściła wzrok.
- To wybaczysz mi?
- To mogę panią przytulić?
Lucyna nic się nie odezwała tylko wyciągnęła ręce w stronę Anny, a ta wtuliła się w nią.
- Bardzo się cieszę, że mnie pani zaakceptowała.
- Jaka pani? Mów mi Lucyna! Ja też już nie chcę mieszać w waszym życiu  - powiedziała kobieta. - Kiedy już będzie wiadomo? - wskazała na brzuch.
- Za dwa tygodnie mam wizytę. Wszystkiego się dowiemy - powiedziała z uśmiechem Reiter. Miała ochotę skakać z radości. Wiktora mama okazała się naprawdę miłą osobą. Ona po prostu nie wiedziała nic o Annie i mogła różne rzeczy myśleć dowiadując się tylko jakichś niepełnych informacji.
- Mam nadzieję, że Wiktor też mi wybaczy... Nawet nie wiesz jak mi przed wami wszystkimi głupio. A zwłaszcza przed tobą Aniu.
- Już jest wszystko dobrze - uśmiechnęła się. - Będę się zbierać. Wiktor nie wie, że tu jestem.
- Przyjedźcie do nas niedługo. Jest jeszcze ciepło. Posiedzimy na tarasie, zjemy obiad.
- Powiem Wiktorowi. Do zobaczenia - Anna pożegnała się z Lucyną.
- Do zobaczenia!
Blondynka wsiadła do samochodu szczęśliwa.
- Znowu zaczyna się układać - powiedziała do siebie i odjechała w kierunku domu. Cieszyła się, że Zosia namówiła ją na to spotkanie.
_______
Hej!
Wróciłam po nieco dłuższej przerwie. Ale wiecie... Szkoła i ta cała nauka, stres i starania żeby wypaść jak najlepiej na koniec, dały się we znaki. Nawet nie miałam siły dodawać kolejnych części, za co Was bardzo przepraszam, ale musicie mnie zrozumieć. Tak naprawdę poczułam ulgę dopiero wtedy, kiedy odbierałam świadectwo. Na szczęście wszystko poszło tak, jak chciałam i jestem bardzo zadowolona. (Teraz trzymajcie kciuki, żeby moje nazwisko znalazło się na liście przyjętych! 😂) Wracam do Was z mnóstwem pozytywnej energii (Co widać po pozytywnej części 😁), może jeszcze nie do końca się rozkręciłam z pisaniem (odzywczaiłam się, serio), ale postaram się przez wakacje to nadrobić, żeby było jeszcze fajniej i ciekawiej. Mam nadzieję, że jeszcze pamiętacie o mnie.
Buziaki! ❤

Ona i On - Anna i Wiktor z Na sygnaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz