Rozdział 44: Nowe życie

1.8K 50 21
                                    

Minęły dwa tygodnie od ostatnich wydarzeń. Anna odnowiła swoje stare mieszkanie. Wymieniła meble i pomalowała ściany. Wszystko było w odcieniach szarości i bieli, a uroku dodawały bordowe dodatki, takie jak poduszki na kanapie, zasłony i kwiaty w szklanych wazonach. Kobieta lubiła taki styl. Czuła się w mieszkaniu komfortowo i bezpiecznie. Od tamtego czasu nie miała kontaktu z Wiktorem. Jedynie Zosia ją odwiedzała, bo przecież była jej córką. Co prawda przybraną, ale Reiter kochała dziewczynę nad życie. Dzisiaj pierwszy raz po tak długiej przerwie Anna szła do pracy. Musiała omówić z Górą swój powrót. Umalowała się, uczesała i zjadła śniadanie. Założyła biały t-shirt i ciemne jeansy, które podkreślały jej wychudzoną, ale bardzo zgrabną sylwetkę. Ubrała czarny płaszcz, botki w tym samym kolorze i owinęła się szalem w odcieniu pudrowego różu. Chwilę później wsiadła do samochodu i jechała do Leśnej Góry. Była zestresowana całą sytuacją. Wiedziała, że teraz będzie widywała się z Wiktorem prawie codziennie. Sama nie wie, czy chce się z nim widywać. Miała o nim zapomnieć, ale przez pracę nie jest tak łatwo. Nawet rozważała myśli o zmianie miejsca pracy, ale za bardzo kocha swój zawód, Leśną Górę i wszyskich ludzi, którzy tam pracują.
Zaparkowała samochód przed stacją i odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła, że nie ma żadnej karetki. To oznaczało, że baza jest pusta albo tylko Góra siedzi u siebie w gabinecie.
- Dasz radę Anka - powiedziała do siebie i wywiadła z samochodu, kierując się do wejścia.
Zapukała do Góry i po chwili usłyszała jego głos, więc weszła.
- Cześć Artur - powitała go szczerym uśmiechem.
- Witaj Aniu! - mężczyzna wstał i przytulił blondynkę. - Wow, wyglądasz jak milion dolarów - powiedział, lustrując ją wzrokiem.
- Dziękuję - odpowiedziała i usiadła na krześle, które wskazał Góra. - Skończyło mi się zwolnienie i chciałam wrócić do pracy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo cieszą mnie te informacje - uśmiechnął się lekarz. - Bardzo brakowało cię tutaj i tej twojej dyscypliny i bzika na punkcie sprzątania - powiedział po czym oboje wybuchnęli śmiechem.
- Bardzo mi miło. Naprawdę. To od kiedy mogę zacząć?
- Od jutra? Pasuje ci?
- Jasne. Już nie mogę się doczekać. Dzięki jeszcze raz.
- Nie ma sprawy! Formalności wypełnimy jutro. Dzisiaj jeszcze pozwalam ci się nacieszyć wolnością. Mamy tu niezły młyn, więc się przygotuj - powiedział Artur i pożegnał się z Anną.
Kobieta wychodziła z jego gabinetu i w drzwiach zderzyła się z Wiktorem.
- O, cześć - powiedział Banach - patrząc na kobietę.
- Cześć - odpowiedziała.
- Wracasz do nas?
- Tak, jutro mam dyżur.
- O której zaczynasz?
- O szóstej.
- To tak jak ja - uśmiechnął się mężczyzna.
- Przepraszam, ale trochę się śpieszę - spuściła wzrok i minęła się z nim w drzwiach.
- Aniu - powiedział zanim wyszła.
- Tak?
- Ładnie wyglądasz -  kolejny raz się uśmiechnął.
- Pierwszy jej to powiedziałem! - krzyknął Góra zza biurka.
- Dzięki chłopaki - zaśmiała się Anna i wyszła ze stacji. Stanęła obok samochodu i odetchnęła świeżym powietrzem. Łzy napłynęły jej do oczu. Pierwszy raz od dwóch tygodni.
- Hej! - szepnęła jej do ucha Renata.
- Ale mnie przestraszyłaś! Hej - kobiety przytuliły się na powitanie.
- Co jest? Ty płakałaś?
- Nie, to przez to zimne powietrze - uśmiechnęła się Anna.
- No, dziś wyjątkowo mroźne... Co słychać u ciebie? Dawno się nie widziałysmy!
- Totalne zmiany. Zaczęłam w sumie wszystko od nowa.
- Słyszałam o tobie i Wiktorze...
- Mówił wam? - zdziwiła się.
- Nie, żalił się tylko do Artura. Kiedyś był u nas i wiesz... Trochę popili to się wygadał.
- Jak wygadał? - kobieta wystraszyła się, że wyjawił im całą tajemnicę.
- Mówił, że się pokłóciliście, że cię zwyzywał, wyrzucił z domu...potem zrozumiał i przeprosił, no ale nie wróciliście do siebie. Tak mi przykro Aniu... Byliście taką idealną parą. Zawsze mówiłam Arturowi, że powinien być taki romantyczny jak Wiktor - uśmiechnęła się.
- Nie żałuję tego ostatniego roku - łzy znowu spłynęły jej po policzkach. - Za dwa dni święta, potem sylwester i nowy rok. Wiem, że to będzie dobry rok. Inny niż poprzedni, ale równie dobry.
- Tego ci życzę - przytuliła ją Renata. - To co? Widzimy się jutro na dyżurze? O której zaczynasz?
- O szóstej.
- To możliwe, że będziemy w jednej karetce. Trzymaj się kochana i odpocznij sobie jeszcze!
- Dziękuję - odpowiedziała. Kobiety się pożegnały i każda udała się w swoją stronę. W międzyczasie do Anny zadzwoniła Zosia i poprosiła ją o odebranie ze szkoły. Pół godziny później kobieta była już pod liceum nastolatki.
- Hej mamo - przywitała Annę Zosia.
- Cześć kochanie - odpowiedziała kobieta. - Stało się coś?
- Musisz iść ze mną do wychowawczyni... Przepraszam... Ale... No przecież tata... On mnie zabije..
- Jeju, Zośka, coś ty odwaliła? - zdziwiła się Reiter, a dziewczyna zaczęła płakać.
- Ktoś mi podrzucił do plecaka butelkę wódki i potem naskarżył pani. Przyszła i kazała mi wyjąć wszystko z plecaka. Ja... Ja nie mogłam uwierzyć w to, że wyciągnęłam tę butelkę! Przysięgam ci, że to nie ja ją tam włożyłam... - płakała Zosia.
- Powiedz mi... Czy ty na pewno nie wzięłaś tej butelki do szkoły?
- Przysięgam, że nie ja. Ktoś mi podrzucił!
- A podejrzewasz kogoś?
- Mamo... W klasie mnie nie lubią, bo zazdroszczą mi ocen i tego, że nauczyciele przez to wszystko inaczej mnie traktują... To mógł być każdy.
- Choć... Musimy to wyjaśnić - powiedziała zdenerwowana kobieta i razem z Zosią weszły do szkoły. Była pewna, że Zosia mówiła prawdę.
***
- Dzień dobry - powiedziały zgodnie, kiedy weszły do sali, gdzie siedziała wychowawczyni dziewczyny.
- Dzień dobry. Prosiłam Cię Zosiu, abyś przyszła z tatą - odpowiedziała.
- Czy to ma jakieś znaczenie? To jest moja mama - mówiła Zosia.
- Anna Reiter - kobieta podała nauczycielce, która była w podobnym wieku.
- Justyna Zawadzka - przywitała się. - Zosiu, czy mogłabyś nas zostawić? - zapytała, po czym dziewczyna udała się na korytarz. - Nie wiem czy pani wiem, ale u córki znaleziono dzisiaj butelkę alkoholu...
- Oczywiście, że wiem. Zosia mi o wszystkim powiedziała. 
- Wie pani, że takie zachowania dyskwalifikują ją z tutułu najlepszej uczennicy i dzielą o krok od zawieszenia?
- Może pani zapyta o to osobę, która doniosła na Zosię? Skąd mogła wiedzieć o tej butelce? Zosia jest pewna, że to ktoś z klasy jej to podrzucił - mówiła Anna ze zdenerwowaniem. - Rówieśnicy dogryzają naszej córce, ponieważ ma dużo lepsze oceny od nich. Ja nie wierzę, że pani nie wierzy Zosi. Ona i jakiekolwiek używki? To jest śmieszne. Wraca do domu i siada do lekcji. Przygotowuje się do wszystkich sprawdzianów i kartkówek, by osiągnąć swój cel. Nie w głowie jej imprezy, chłopaki... Zna pani Zosię, wie jaka jest i naprawdę się dziwię, że tak ją pani osądza.
- Musieliśmy interweniować - powiedziała nauczycielka.
- Czy mogłaby pani przyprowadzić tutaj osobę, która doniosła na Zosię. Skoro to moja córka przyniosła ten alkohol... Może coś będzie wiedziała więcej w tej sprawie.
- Dobrze, proszę poczekać - kobieta wyszła i po chwili przeprowadziła wysoką dziewczynę, w krótkiej mini i toną makijażu na twarzy.
- Ewa, to jest Anna Reiter, mama Zosi - powiedziała Zawadzka.
- Zosia jest Banach, a nie Recośtam - odburknęła dzaiewczyna, żując gumę.
- Reiter - powiedziała Anna. - Posłuchaj młoda damo... Radzę ci się przyznać, bo wszyscy dobrze wiemy, że to nie Zosia przyniosła wódkę do szkoły - powiedziała oburzona.
- To ona! Niech jej pani nie broni! - krzyknęła Ewa.
- Razem z tatą Zosi spróbujemy zgłosić sprawę na policję. Sprawdzą odciski palców i się wyjaśni. Za kłamstwa, utrudnianie śledztwa, niszczenie mienia... Są pragrafy. Masz 17 lat, więc będziesz traktowana jako dorosła - uśmiechnęła się sarkastycznie Anna.
- Dobra już! To ja to zrobiłam!
- Dlaczego? - zapytała nauczycielka.
- Zośka to taki typowy kujon i sztywniara. Zero życia towarzyskiego. Denerwuje nas...
- Wiesz, że to, co zrobiłaś jest niedopuszczalne? - mówiła Zawadzka.
- Wiem. Przepraszam panią, pani Reiter. Zosię też przeproszę, jak tylko ją spotkam.
Zazdrościmy jej takich ambicji. Każdy chciałby mniec chociaż połowę takich ocen jak ona.
- Będziesz musiała ponieść za to konsekwencje... Dziękuję pani Reiter, że mogłam z panią porozmawiać i przepraszam za te oskarżenia.
- Najważniejsze, że wszystko sobie wyjasniłyśmy. Do widzenia.
Anna wyszła z klasy i wyszła ze szkoły.
- Choć kochanie, jedziemy do domu - powiedziała do Zosi, która stała przed budynkiem.
- No i co? - pytała nastolatka.
- Sprawa wyjaśniona. To Ewa.
- Serio? Ja myślałam, że to jedna z tych najbardziej spoko osób... - posmutniała dziewczyna.
- Czasami ludzie zawodzą - westchnęła Anna.
- Mówisz o tacie? - zapytała Zosia.
- O Ewie. - W rzeczywistości to myślała o sobie. Przecież to ona zawiodła Wiktora. - Twój tata to dobry człowiek - uśmiechnęła się po czym obie wsiadły do samochodu i pojechały do mieszkania Anny.
Dziewczyny zjadły razem obiad i dużo rozmawiały. Zosia zadzwoniła w międzyczasie do Wiktora, aby po dyżurze odebrał ją od Anny.
- Dziękuję ci - powiedziała i usiadła obok Reiter. - Gdyby nie ty, to przecież nie dałabym sobie rady.
- Jestem, aby cię wspierać, kochać i pomagać -  odpowiedziała i pocałowała Zosię w czoło.
- Jak spędzisz te święta?
- Jadę do Gdyni, do taty.
- U mnie tata pracuje i pewnie będę sama albo pojadę do dziadków... - zamyśliła się nastolatka. - Mamo...
- Tak?
- Jeśli tata się zgodzi, mogę jechać z tobą? Proszę - mówiła, a jej oczy się zaszkliły.
- Jeśli się zgodzi to oczywiście. Dziadek się na pewno bardzo ucieszy. Ale wiesz, że będzie ciężko przekonać tatę?
- Porozmawiasz z nim dzisiaj?
- Jak przyjedzie po ciebie - pogładziła jej włosy, a dziewczyna usunęła na jej ramieniu. Miała męczący dzień.
Po osiemnastej zadzwonił dzwonek do drzwi. Był to Wiktor.
- Cześć - powiedział. - Wołaj Zośkę. Zbieramy się do domu. Już i tak zawróciła ci głowę.
- Ale przestań. Niech Zosia przychodzi do mnie, kiedy chce. Nie zabronisz mi chyba być jej matką. Chociaż w jednym procencie zawsze nią będę - odpowiedziała kobieta.
- Wiem.. Nie mógłbym tego zrobić również Zosi. Za bardzo cię kocha.
- Wejdź. Muszę z tobą chwilę porozmawiać. Zosia śpi.
Oboje udali się do kuchni.
- Słuchaj... Jadę na święta do Gdyni. Zosia mówiła mi, że ty pracujesz. Bardzo chce jechać ze mną - powiedziała blondynka.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. To trochę długo, a ona ma lekcje.
- Jest prawie koniec semestru, ona ma same piątki. Wiem Wiktor, że możesz się nie zgodzić, ale przecież wiesz, że chcę dla niej jak najlepiej. Ona wcale nie jest szczęśliwa, że kolejne święta spędzi sama przed telewizorem albo w towarzystwie dziadków, do których jeździ cały rok - przekonywała go Anna.
- Może masz rację. Skoro tak bardzo chce jechać... - powiedział Wiktor. - Dogadamy to jutro w pracy, powiesz mi co i jak. Teraz choć budzimy Zośkę i wracamy do domu, bo jestem padnięty.
- Dziękuję - powiedziała Reiter i uśmiechnęła się.
- Nie będę utrudniał - odpowiedział i również się uśmiechnął.
- Dziękuję tato! - Zosia wybiegła zza drzwi i skoczyła Wiktorowi na szyję.
- A ty jak zwykle podsłuchiwałaś - zganiła ją Anna żartując.
- Taka moja natura - odpowiedziała Zosia, a cała trójka wybuchła śmiechem.
Zosia pożegnała się z Anną i razem z ojcem udali się do domu. Reiter zadowolona z dzisiejszego dnia i wspólnych świąt z Zosią, wykąpała się i położyła się spać.

_______________________
No witajcie! 💚
Mam dzisiaj taki dobry humor, że popłynęłam z ilością tekstu 😂 Chyba pierwszy raz rozdział przekroczył 1700 słów 😎 Mam nadzieję, że Wam się podoba i chętnie wrócicie na następny rozdział!
Pozdrawiam! ❤ 😊
PS. Dziękuję za te wszystkie cudowne komentarze pod poprzednimi częściami! 😍
PS 2. Wattpad wczoraj prowadził jakieś konserwacje i ciężko było dodać część 😪💁

Ona i On - Anna i Wiktor z Na sygnaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz