Rozdział 72

1.7K 48 24
                                    

Nastał czerwiec. Zosia jechała dzisiaj z klasą na kilkudniową wycieczkę nad morze. Na miejsce zbiórki miała odwieść ją Anna, która od samego rana była na nogach i pomagała córce w pakowaniu.

- Na pewno wszystko wzięłaś? – pytała kobieta. – Żeby nie było tak, jak ostatnio.

- Tak, mam wszystko. Sprawdzałam kilka razy. Jeszcze tylko kanapki – powiedziała nastolatka.

- Proszę – Anna podała jej dwie kanapki ładnie zapakowane.

- Hałasujecie jak przekupy na targu – Wiktor wszedł właśnie do kuchni, przecierając twarz. – Dzień dobry – pocałował Annę.

- Dzień dobry – oddała pocałunek. – Oczywiście jak zwykle nasza córka zostawia wszystko na ostatnią chwilę – roześmiała się kobieta. – Możemy już jechać? – zwróciła się do Zosi.

- Tak – odpowiedziała, rozglądając się po pokoju. – Pa tato – pocałowała ojca na pożegnanie.

- Czekajcie, to może ja młodą odwiozę, a ty odpocznij – zaproponował Wiktor.

- Nie, ja jeszcze muszę zrobić drobne zakupy – odpowiedziała Anna. – Będę za godzinę, śniadanie masz w lodówce.

Zanim mężczyzna zdążył coś odpowiedzieć, jego dwie kobiety zniknęły za drzwiami.

- Co za baby... - odwrócił się na pięcie i skierował w stronę lodówki.

Anna odwoziła Zosię pod jej liceum. Większość drogi jechały w ciszy. Nastolatka siedziała z głową opartą o szybę i patrzyła na te piękne warszawskie ulice.

- Dlaczego my nigdy nie wychodzimy razem? Chociażby na głupi obiad albo jakiś spacer po Warszawie? – zapytała w końcu Zosia. – Już nie chodzi mi o mnie, bo ja mam zwykle wieczory przy książkach albo wychodzę z koleżankami. Ale wy? Tata od miesiąca siedzi w domu i tyłka poza naszą ulicę nie ruszy.

- Wiesz, że ze względu na jego stan zdrowia...

- Mamo proszę cię... Nie rób ze mnie głupiej. Przecież dobrze wiem, że ze względu na jego stan zdrowia powinien wychodzić.

- Ale uważasz, że to moja wina?

- Nie, przepraszam... - nastolatka skarciła się w duchu, bo jej słowa Anna mogła inaczej zinterpretować. – Chodziło mi raczej o was, razem. Wolę tobie to powiedzieć, bo przecież tata tego nie ogarnie.

- Nie rozumiem...

- Zróbcie coś, jedźcie gdzieś, idźcie na spacer, do kina, teatru, na kolację. Korzystajcie trochę z życia, bo w końcu zaczniecie się sobą nudzić i co wtedy? – powiedziała Zosia ze smutkiem w głosie.

- Kochanie, czy ty przeczytałaś ten miłosny poradnik, o którym ostatnio mi opowiadałaś? – zaśmiała się kobieta.

- Tak! I wiesz co? Tam jest napisane, że ponad siedemdziesiąt procent małżeństw się rozpada, bo nie potrafią pielęgnować swojego związku i doceniać siebie nawzajem. Jakiś lekarz się wypowiadał, że taka codzienna rutyna zaczyna być dla nich męcząca. Rozumiesz? Z czasem zaczyna być nudno, a druga połówka szuka sobie rozrywki...

- Zośka, ale głupot się naczytałaś – Anna była rozbawiona słowami córki.

- Nie żadne głupoty! – oburzyła się Zosia. – Tak mówią badania. Książka leży u mnie na biurku. Poczytaj sobie.

- Chyba wolę jednak się nie zagłębiać.

- Mamo... Po prostu nie chcę, żeby nasza rodzina się rozpadła. Martwię się o was.

Ona i On - Anna i Wiktor z Na sygnaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz