Rozdział 68

2K 49 29
                                    

Jeśli przegapiliście rozdział 67 to zapraszam do nadrobienia, a potem do przeczytania aktualnego rozdziału :)

Po kilku godzinach Anna postanowiła opuścić sypialnię. Wiele rzeczy przemyślała i stwierdziła, że musi odpocząć. Szła przez korytarz ciągnąc za sobą walizkę. Banach zauważył kobietę i od razu do niej podszedł.

- Porozmawiajmy. Co ty robisz? – zapytał, kiedy zauważył, że blondynka szykuje się do wyjścia. – Chyba nie chcesz teraz wyjeżdżać? Anka...

- Wiktor, ja muszę to wszystko przemyśleć. Jadę do Gdyni, odwiedzę rodziców...

- Nie zostawiaj nas teraz. Możemy porozmawiać? Możemy sobie wszystko wyjaśnić?

- Ile razy będziemy rozmawiać i się godzić, a za kilka dni znowu będzie kłótnia i wypominanie, jak to pracujesz, bo na nas zarabiasz. Pomyślałeś o nas?

- Wiem, że padło za dużo słów... - powiedział Banach.

- Powiedziałeś to, co myślałeś – odpowiedziała kobieta. – Nie mam siły dłużej czekać, aż dojdziesz do wniosku, że jestem warta, że my... jesteśmy warci twojego wysiłku. Może powinieneś przystopować – mówiła łamiącym głosem.

- Nie mów tak nawet, Anka. Przecież wiesz, że kocham was najmocniej na świecie.

- To są tylko słowa rzucane na wiatr – powiedziała, a samotna łza spłynęła jej po policzku. Tak bardzo chciała się do niego przytulić, pocałować... Jednak było w niej coś, co ją hamowało. – Proszę cię... Nie utrudniaj tego. Wrócę za kilka dni, a ty zastanów się, co chcesz dalej robić ze swoim życiem. Porozmawiamy jak wrócę. I nawet mnie nie zatrzymuj. A! Zosia niech się o mnie nie martwi.

- Nie pozwolę ci odejść – złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie tak, że ich ciała się stykały. – Już prawie cię straciłem...

- Wiktor proszę cię... - mówiła płacząc. – Puść mnie.

- Nie – powiedział stanowczo i spojrzał w jej zapłakane oczy. – Jeśli pozwolę ci jechać, będę tego żałował. Przecież nie chcę się kłócić. Tak bardzo chcesz tam jechać? – zapytał, nadal ją trzymając. – Nie uciekniemy od problemów przez to.

- Wiem – powiedziała i spuściła głowę. – Ja nie wiem, jak mam do ciebie dotrzeć ostatnio.

- Porozmawiasz ze mną? – ciągle na nią patrzył, a ona nic nie odpowiedziała tylko pokiwała twierdząco głową. Mężczyzna puścił rękę kobiety i udali się do salonu, gdzie usiedli na kanapie.

- Wiktor, ja dużo o nas myślałam... - zaczęła kobieta.

- Kochanie... - przerwał jej. – Pozwól, że ja zacznę, dobrze? – spojrzał na nią.

- Dobrze – również patrzyła w jego oczy. Postanowiła wysłuchać, co ma do powiedzenia.

- Ja wiem, że ostatnio między nami się nie układa, ale to nie zmienia faktu, że nadal cię kocham. Za dużo na siebie wziąłem po prostu i jestem tym wszystkim zmęczony. W międzyczasie zaszłaś w ciążę... To nie jest tak, że nie jestem szczęśliwy, że nie chcę tego dziecka. Bardzo się cieszę z tego powodu, ale też doszły dodatkowe nerwy. Boję się o ciebie i twoje zdrowie. Boję się o to dziecko. Przecież wiesz, że jest ryzyko... Później cię porwali. Myślałem, że coś pójdzie nie tak i już więcej się nie zobaczymy... Aniu, kiedy wszystko się wyjaśniło, emocje zaczęły opadać, a ja stałem się zbyt wybuchowy i za to przepraszam. Ale to nie tylko przez to tak się zachowuję. Owszem, biorę więcej dyżurów... Mimo że chciałbym być z wami częściej w domu – mówił, a kobieta uważnie go słuchała. – Miałem ci o tym nie mówić. Chciałem zrobić wam niespodziankę, ale widzę, że to nie może poczekać – wyjął telefon z kieszeni i zaczął coś przeglądać. – Zobacz – pokazał jej zdjęcia domu, a dokładnie zalanych fundamentów i dwóch ścian, które już były postawione. – Wszystko idzie według twoich planów – uśmiechnął się do kobiety.

Ona i On - Anna i Wiktor z Na sygnaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz