Rozdział 55

1.7K 42 18
                                    

Minęło pięć dni od rozstania Anny i Wiktora. Dzisiaj do Polski wracała Zosia, która nie była świadoma tego, co stało się pod jej nieobecność. Nikt nie chciał jej martwić i psuć jej zabawy. Wiktor mimo próśb Reiter, codziennie do niej dzwonił, pisał smsy z przeprosinami i propozycjami spotkania, a nawet kilka razy był u niej pod drzwiami. Anna jednak nie odebrała żadnego połączenia, nie odpisała na żaden sms i nie otworzyła mu drzwi.

Dzisiaj jednak ona do niego pojechała. Po kilku dniach spędzonych w samej piżamie, postanowiła się w końcu ogarnąć. Po szybkim prysznicu, ubrała się w czarne jeansy i szary sweter. Włosy spięła w kok i zrobiła lekki makijaż. Zjadła śniadanie, wypiła kawę, po czym ubrała czarne kozaki, płaszcz w tym samym kolorze i owinęła się żółtym szalem. Wyszła z domu i pół godziny później była pod mieszkaniem Banacha.

- Aniu! Jak dobrze, że cię widzę. Martwiłem się – mówił z ulgą, kiedy ją zobaczył.

- Musimy porozmawiać – rzuciła bez emocji i weszła do mieszkania, a to co tam zobaczyła, wprawiło ją w osłupienie. Mieszkanie Wiktora wyglądało tak, jakby przeszedł przez nie huragan. Ubrania rozrzucone na podłodze, kuchnia pełna brudnych naczyń i puste butelki po piwie, winie, wódce, whiskey. – Chyba cały barek już opróżniłeś... - powiedziała, widząc te butelki. – Słuchaj Wiktor, musimy sobie coś wyjaśnić.

- Aniu, proszę cię...

- Posłuchaj mnie – przerwała mu. – Nie jestem w stanie ci wybaczyć. Nie to... Nawet jakbyś nie wiem jak się starał. Może kiedyś... Ale nie wiem. Na pewno nie teraz. Więc odpuść sobie te starania, bo w końcu zgłoszę na policję, że nie dajesz mi spokoju. Kolejna sprawa... Dzisiaj wraca Zośka, a twoje mieszkanie wygląda jak burdel! Jak ty sobie wyobrażasz ją tutaj przywieźć? Słuchaj, ja po nią pojadę i wezmę do siebie, bo nie może tego zobaczyć. Wytłumaczę jej wszystko, a ty jak tutaj posprzątasz, przyjedziesz po nią. Pora się ogarnąć, Wiktor!

- A ty już się ogarnęłaś!? Czy ty myślisz, że jakby mi nie zależało na nas, na naszym wspólnym życiu, to ja bym się do takiego stanu doprowadził?!

- Aha, czyli to wszystko to moja wina, tak? I może jeszcze mi powiesz, że to ja się umawiałam z dziwkami na Mazurach?

- Jezu, Anka... Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi... - uspokoił się mężczyzna. – Ja po prostu nie mogę normalnie żyć bez ciebie...

- Beze mnie czy bez seksu? – zapytała złośliwie.

- Czy ja cię kiedykolwiek do tego seksu zmuszałem? Oboje tego chcieliśmy. Przecież odkąd się pojawiłaś.. Ja się zmieniłem!

- Dobra, późno już. Zosia zaraz wylądują – skierowała się do drzwi.

- Nie unikaj tego tematu – złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie, patrząc głęboko w oczy. – Poczekaj jeszcze chwilę.

- Ja mogłabym poczekać, ale Zośka nie może czekać – wyrwała mu się i wyszła z mieszkania.

Dwadzieścia minut później była na lotnisku. Samolot z Austrii właśnie wylądował, więc lada moment powinna zobaczyć córkę.

- Mamo! – nastolatka biegła w jej stronę ze łzami w oczach.

- Cześć kochanie! – wzruszona i szczęśliwa Anna przytuliła córkę.

- A gdzie tata? – zapytała.

- Musi coś załatwić. Choć, pojedziemy do mnie i porozmawiamy – wzięła jej walizkę.

- Ale jak do ciebie? – zdziwiła się. – Co się znowu stało? Pokłóciliście się?!

- Choć Zośka, nie tutaj – powiedziała Anna i ruszyła w stronę samochodu.

Nastolatce łzy napłynęły do oczu. Poszła za kobietą i nie odzywała się do niej, dopóki nie weszły do mieszkania.

- Co się z wami do cholery stało?! – zaczęła krzyczeć.

- Rozstaliśmy się – odpowiedziała kobieta.

- Dlaczego wy mi to robicie? O co znowu poszło?

- Ja ci nie mogę powiedzieć. Jeśli Wiktor będzie miał odwagę, to ci powie.

- Czyli to ty z nim zerwałaś? A zaręczyny, dom?

- Zosiu, usiądź tutaj – wskazała jej miejsce obok siebie na kanapie, a dziewczyny zrobiła tak, jak chciała. – To jest bardzo trudne do wytłumaczenia. Nie wiem, czy on ci to wyjaśni. Nie wiem, czy chce cię tym martwić. Ja nie chcę za niego decydować. Ale posłuchaj... Między tobą a mną nic się nie zmieniło.

- Ale ja nie chcę tak żyć. Jak zwykle wszystko zepsuł!

- Zosia... Każde z nas jest winne...

- Ja nie chcę biegać od ciebie do taty. Chciałam mieć was przy sobie – zaczęła płakać. – Czy wy wrócicie jeszcze do siebie?

- Nie wiem, kochanie – łzy napłynęły jej do oczu.

- Ty go kochasz! On kocha ciebie! Przecież wszyscy o tym dobrze wiemy!

- Ale to nie jest takie proste... Zosia, ja prawdopodobnie niedługo będę musiała wyjechać.

- Zostawisz mnie?! – wpadła w histerię. – Nie no... super! Po co to wszystko było? Po co pozwoliłaś mi cię kochać?

- Ja cię kocham, ale tak będzie po prostu lepiej.

- Lepiej dla kogo? – krzyknęła i chciała wybiec z mieszkania, ale w drzwiach zatrzymał ją Wiktor, który właśnie po nią przyjechał.

- Puszczaj mnie! – chciała mu się wyrwać.

- Zośka uspokój się! – zaprowadził ją z powrotem do salony, gdzie siedziała Anna i cicho płakała. – To ja zawaliłem.

- Oboje jesteście siebie warci! Wszystko potraficie spieprzyć!

- Zośka!

- Taka jest prawda! A ja zawsze cierpię najbardziej! – schowała twarz w dłoniach.

- Zosia ma rację – odezwała się Anna. – My myślimy tylko o sobie...

- Aniu, ja chciałbym jeszcze raz z tobą porozmawiać o tym wszystkim, wyjaśnić kilka spraw – powiedział Wiktor. – Nie zachowujmy się jak dzieci – przetarł twarz dłońmi.

- Ja nie wiem...

- Jeśli w domu źle się czujesz, to chociaż umówmy się w kawiarni.

- No dobrze – westchnęła Anna. – Może być jutro? Koło 13 na Marszałkowskiej.

- Dobrze – uśmiechnął się mężczyzna. – Będę tam czekał. Choć Zośka, idziemy.

- Pa mamo – wstała i pocałowała Annę w policzek. – Nie mam już do was siły – wzięła swoją walizkę i wyszła z mieszkania.

- Cześć – powiedział Wiktor.

- Cześć – odpowiedziała Reiter i zamknęła za nimi drzwi.


_________

Hej! 

Dzisiaj dosyć króciutko, ale jutro już będzie kolejna część! :*

Ona i On - Anna i Wiktor z Na sygnaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz