Rozdział 8 - Alison

1.5K 55 0
                                    

Hej miśki! Kolejny rozdział! Zapraszam~!

*Alison*

- Przypominam wam podział kuli ziemskiej na kilka stref klimatycznych - powiedziała nauczycielka rozdając kserówki.

- Alison, tyle razy prosiłam Cię, żebyś nie malowała się tak do szkoły. To nie dyskoteka.. - przewróciłam oczami i popatrzyłam z politowaniem na nauczycielkę.

- Powtarza się Pani... - wróciłam jej uwagę i odchyliłam się na krześle.

- Zadzwonię do twojego ojca! Przeginasz moja panno! Porozmawiam z nim o twoim tragicznym zachowaniu! - krzyczała.

- Oczywiście. Jeśli odbierze. Jest na ważnych spotkaniach po za miastem. - uśmiechnęłam się promiennie. Siedząca ze mną dziewczyna zachichotała.

- Jesteś gorsza niż twój brat! Cisza! - wrzasnęła. Podeszła do tablicy i zaczęła po niej bazgrać kredą. - Słyszę głosy!

- To się leczy, proszę Pani - zaśmiałam się.

- Johnson! Opuść klasę, natychmiast! - powiedziała. - Ja sobie nie życzę takich zachowań!

- Nie wiedziałam, że ma Pani urodziny, bym spełniała Pani życzenia. - stwierdziłam opuszczając sale. Smieszyli mnie tacy nauczyciele. Myśleli, że wszystko mogą, bo są starsi i mają prawo wpisywać nam nieskończenie wiele pał z przedmiotu. Nie obrażając nikogo, ale taki nauczyciel to po prostu człowiek bez większych ambicji. Nie miał sobie jakich studiów wybrać, to poszedł na byle co by potem narzekać, że uczy rozwydrzone bachory.. Co prawda zdarzają się i tacy co mają smykałkę do uczenia. Słuchasz ich i myślisz "kurde jaki on jest mądry i fajowy, ma pasje".

Więc opuszczając salę skierowałam się do szkolnej palarni, gdzie naturalnie zbierała się cała "hołota", jak to określają niektórzy, naszej szkoły. Wchodząc do pomieszczenia poczułam się trochę jak gwiazda, wychodząca na scenę z chmurze dymu.

- Hej! - powiedziałam. Ujrzałam tam moich przyjaciół: Veronice i Maxa.

- Siema Ali - powiedział chłopak przybijając mi piątkę. - Masz fajki może? - uśmiechnęłam się i wyciągnęłam z torebki opakowanie papierosów.

- Co ty tu robisz? Nie siedzisz na geografii..? - zapytała dziewczyna wypuszczając z ust chmurę dymu.

- Wywaliła mnie z sali. - stwierdziłam, odpalając swojego własnego epa. Tak, noszę fajki i epa. zawsze wyposażona.

- Loooool. Czemu?! - zapytała śmiejąc się.

- Bo nie spełniłam jej wymogów. - odpowiedziałam. Po chwili usłyszałam dzwonek. Do pokoju zaczęli schodzić się inni uczniowie, więc postanowiłam się ulotnić. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam. Po chwili poczułam jak tyłek zaczyna mi wibrować. Wyciągnęłam telefon i odebrałam połączenie.

- Tak?

- Młoda ojciec ma problem - usłyszałam Dawida.

- Czekaj - szybko weszłam do łazienki,skąd pierwszoklasistki wyszły jak tylko mnie zobaczyły. - No mów.

- Pojechał robić konkurs chyba w Chicago i miał nalot.

- Jeses... znowu?

- Tak. Słuchaj, prosił mnie żebym odebrał te panienki, bo sam nie jest w sanie opuścić miasta, a Ashley i tamten dureń sobie nie radzą. Była strzelanina, jest kilka ofiar więc jadę ogarnąć sytuację. Zostajesz sama, bo chłopaki jadą do drugiego klubu. Ma przyjechać ktoś nowy, więc go ogarnij.

- Jasne. Zmywam się ze szkoły i idę do domu. - powiedziałam i się rozłączyłam.

Przyszłam do klubu najszybciej jak tylko mogłam. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zobaczyłam dobrze znaną mi recepcje. Na blacie, gdzie załatwia się formalności znalazłam kartkę od mojego brata.

Ali!

Panienki nie dostały żarcia, a pożal się Boże ta obsługa wzięła sobie wolne na cały dzień. Ja nie wiem, na jakiej podstawie ojciec ich zatrudnił? Wierzę, że dasz radę!

David

Wszystko na mojej głowie, jak zawsze. Wyrzuciłam kartkę do kosza i postanowiłam udać się do kuchni po coś do jedzenia. Ominęłam schody do pokoi "gościnnych" od lewej strony. Przeszłam korytarzem i zatrzymałam się przy metalowych drzwiach i kratami. No nie dziwcie się, trzeba dbać o bezpieczeństwo.
Stanęłam przed drzwiami do pokoju dziewczyn i ze zdziwieniem stwierdziłam że nieźle się bawią. Śmiechy, chichoty i śpiewy. Czyż to niezbyt nie na miejscu? Postanowiłam się zabawić.
Kopniakiem otworzyłam drzwi, a dziewczyny natychmiast ucichły. Gnata, którego trzymałam za sobą, wycelowałam prosto do nich. Nie zamierzałam ich zabić, chciałam tylko je zastraszyć.
- Pod ścianę! - krzyknęłam. Bez wahania wykonały polecenie. - Co wy tu robiłyście? Ty - wskazałam na chyba Zoe.
- No... OMG!
Nagle ktoś wyrwał mi broń. Odwróciłam się i dostałam po twarzy.
- Co ty kurwa robisz?! - wrzasnęłam. Mężczyzna popatrzył wymownie i uderzył mnie jeszcze raz. Odwdzięczyłam się kopniakiem w krocze i prawym w nos. Gigantowi wyraźnie to się nie spodobało, ale jak sądziłam był to nowy i nie wiedział kim jestem. Wyciągnęłam palec wskazujący i kiedy goryl natarł na mnie, wbiłam mu palca w klatkę piersiową. Odskoczył jak oparzony. Dziewczyny przerażone patrzyły na całe zajście. Ma się to coś.
- Nazywam się Alison... - zaczęłam, lecz nagle poczułam ostry skurcz. Spojrzałam na noge i zauważyłam igle. Wpadłam na łóżko, a już po chwili ogarnęła mnie ciemność.



SprzedaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz