Rozdział 18 - Melisa

1.1K 39 2
                                    

*Melisa*

- Melisa, szef się Tobą zainteresował. - usłyszałam. Odwróciłam się w ich stronę.
- Słucham?
- Pojedziesz z tamtą wściekłą do Waszyngtonu. - wyjaśnił Roberto. - Ciesz się. Niedługo po was przyjedzie.
- A..a..a co z resztą? - zapytałam niepewnie. Co z Justin? Przecież nie mogłam jej tak zostawić!
- Pojadą do innej części stanów.
Byłam przerażona. Zgwałcono mnie, upokorzono, a teraz ktoś jeszcze chciał mnie wywieźć. Nie miałam możliwości ucieczki, nie miałam telefonu... Telefon!
- A czy spisaliście już te dane z naszych telefonów? - zapytałam. Ashley spojrzała na mnie i chyba nie była pewna co odpowiedzieć.
- Nie. - powiedziała. - Zapomieliśmy. Zaraz to zrobimy. Siadaj tutaj. - wskazała na miejsce za kierowcą. Po chwili dołączyła też do mnie Nancy.
- Co z Justin? - wyszeptałam.
- Bez zmian. - odparła.
Nagle rozległo się głośne PIBIP. Ashley poderwała się i wyszła z busa.
- Na dół. - rozkazał Roberto. Wstałyśmy, niepewnie, a mężczyzna zepchnął nas po schodach. Zimny wiatr otulił moje ciało i rozwiał włosy.
Ashley stała i co chwila spoglądała na nas. Nancy przystanęła koło mnie.
- Ale ciacho! - szepnęła z zachwytem. Dopiero teraz zauważyłam chłopaka, który opierał się o drzwi samochodu. Miał czarne włosy, był wysoki i wyglądał na wysportowanego. Pomyślałam wtedy o Miku - moim chłopaku. Zastanawiałam się,czy się martwi.
- Dobra, biorę je do nas. - odezwał się.
- A reszta?
- Wystawcie na aukcji. - skomentował. - Ashley, niedawna sytuacja pokazała nam jak niestabilne są teraz takie konkursy. Niby legalne, bo ojciec to ustawił prawnie, ale napady policji są coraz częściej. Skoro mamy jakiś przyzwoity towar, to weźmy najlepszy, a resztę rzucimy tym co potrzebują takich dup na stałe, rozumiesz?
- Tak tak. - odpowiedziała pośpiesznie. Jednak ja nie rozumiałam. Przecież ja mam tylko zrobione dziwne zdjęcia. - Wsiadajcie.
Chłopak otworzył nam drzwi, a my sprawnie weszłyśmy do środka. Nagle przypomniałam sobie o bardzo istotnej kwestii, która mogła uratować mi tyłek.
- Ashley! A mój telefon?
Kobieta miała coś powiedzieć, ale chłopak zamknął szybko drzwi. Zdecydowanie nie podobało mi się, że mi go nie oddali, ale dzięki temu wiedziałam, że zostałam uprowadzona. Chciałam wyjść, ale czarnowłosy wsiadł do samochodu i ruszyliśmy.
- To jak się nazywacie? - zapytał po chwili. Spojrzałam na Nancy. Była bardzo spokojna, w przeciwieństwie do mnie.
- Nancy Cooper.
- Melisa Montgomery. - odpowiedziałam.
- MONTGOMERY? - powtórzył. Przytaknęłam.
W lusterku zobaczyłam jak marszczy brwi.

Było późne popołudnie, kiedy samochód zatrzymał się przed domkiem jednorodzinnym. Słońce zachodziło powoli, a mi było szkoda, że nie mogę poczuć ciepłego powietrza.
- Zostańcie tutaj. - rozkazał. Czarnowłosy wysiadł z auta i oparł się o maskę.
- Na co czekamy? - zapytała Nancy. Wzruszyłam ramionami. Nagle drzwi otworzyły się i na zewnątrz wyleciała jakaś dziewczyna. Nie wyglądała jak modelka. Była dobrze zbudowana, miała szare, gęste włosy. Wyglądała na wściekłą, a kiedy podeszła do chłopaka tylko potwierdziła moje spostrzeżenie. Zaczęła krzyczeć i wymachiwać rękami. Doleciały do nas pojedyńcze słowa. Kiedy umilkła chłopak również zaczął jej coś opowiadać, co jakiś czas wskazując nas. Dziewczyna zastanawiała się przez chwile, po czym coś odpowiedziała. Musiała usłyszeć gorzkie NIE, bo zła zaczęła znowu krzyczeć.
- Alison uspokój się! - wrzasnął chłopak. Powiedział coś cicho.
- Jestem jej to winna David! Chuj mnie obchodzi twoje zdanie!!!
Zniecierpliwiony czarnowłosy przyciągnął Alison do siebie i szepnął jej coś. Ta wysyczała odpowiedź, na co David popchnął ją w stronę auta. Wepchnął ją na przednie siedzenie, a sam wsiadł za kierownicę.
Alison spojrzała na mnie, a jej oczy zabłysły. Usadowiła się na fotelu.
- Dupek z ciebie, wiesz? - powiedziała łagodnie.
- A z ciebie zdzirowata siostra - zaśmiał się. Dziewczyna trzepneła go śmiejąc się. Popatrzyłam ze zdziwieniem na Nancy. Ta przyglądała się całej sytuacji z niepokojem. Przez to i ja zaczęłam się bać.

Droga trwała w nieskończoność. W końcu jednak zajechaliśmy pod drzwi kamienicy. Wysiadłyśmy, a dziewczyna poprowadziła nas tylnym wejściem po schodach ewakuacyjnych. Weszliśmy do holu, gdzie znajdowała się kuchnia. Następnie dziewczyna zeszła na piętro niżej i otworzyła (?!) żelazne, więzienne drzwi. Za nimi znajdował się kwadratowy korytarz,które prowadziły do pięciu zamkniętych pomieszczeń. Alison otworzyła drzwi jednego z nich i gestem zaprosiła nas do środka.
Pokój miał cztery łóżka postawione po lewej od drzwi. Na przeciwko nich stały dwie stare szafy. Pod zasłoniętym oknem ustawiono stolik i pięć stołków.
- Tu mieszkacie. W szafie są jakieś ubrania, przebierzcie się. Zaraz ktoś po was przyjdzie. - oznajmiła i wyszła. Nie wiedziałam po co miałabym się przebierać, ale otworzyłam szafę i przestraszył mnie ten widok. Nancy także opadła szczeka. Zobaczyłyśmy ponumerowane stroje, które składały się głównie z ciasnych stringów i staników, wyzywającym body lub kombinezonów, które miały więcej dziur niż materiału.
- Nie założę tego! - krzyknęłam.
- Musisz. Inaczej Cię pobiją. - poinformowała mnie Nancy, wygrzebując coś z szafy.
- Co?! Skąd wiesz?!
- Melisa, zanim ty przyszłaś Roberto oznajmił mi, że mają moje dane, jeśli będę próbowała coś zrobić, zabiją mi mamę, a tego bym nie chciała.
- Co ty pieprzysz! Chcę, żeby ojciec wysłał po mnie szofera i chcę wrócić do domu! - odparłam zdruzgotana.
- Nie jesteś małą dziewczynką,Melisa. Z tego co wiem, przecież nie lubisz swoich starych. Może to będzie twoja okazja. Masz - rzuciła we mnie jakimś ubraniem. - Ubieraj się w to.
Ręce mi się trzęsły,kiedy zakładałam na siebie to dziwkarskie ubranie. Nie miałam wyjścia. Bałam się odmówić.

Po tym jak przyszedł po nas chłopak o imieniu Andy, weszłyśmy do sali, gdzie panował mrok. Kolorowe kule rozświetlały tylko kilka miejsc. Nagle podszedł do nas gruby mężczyzna. Był stary, wysoki i tłusty.
- Na godzinę. - powiedział wskazując na mnie. Andy wziął pieniądze i popchnął mnie w jego stronę. Tłuścioch objął mnie i zaprowadził do pokoju na górnym piętrze, gdzie były ,,loże,, vipów. Kiedy tylko przekroczyłam próg facet rzucił mnie na łóżko. Pierwsze co zrobił to przykuł moje ręce do ramy kajdankami. Nie miałam odwagi się sprzeciwić.
Po chwili leżałam przed nim naga, przestraszona.
On nic nie mówił. Nagle podszedł do mnie i zaczął smarować moją kobiecość czymś kleistym. A potem rozebrał się i wbił ostro we mnie. Dyszałam ciężko kiedy poruszał się.

Wyszłam z pokoju chwiejnym krokiem. Na schodach zobaczyłam czekającą na coś Alison. Kiedy nas usłyszała spiorunowała faceta wzrokiem.
- Ona idzie ze mną. - powiedziała.
- A kim ty jesteś? - zapytał kpiąco tłuścioch.
- Alison Johnson.
Mężczyzna wyszczerzył oczy.
- Skoro tak mówisz.
I odszedł.
- Jesteś córka tego co mnie porwał?! - dziewczyna pokiwała głową. - Czego chcesz?
- Porozmawiać.
- O czym?!
- O twojej siostrze, Meliso.

SprzedaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz