Rozdział 27 - Nina/ Alison/Izzy

659 21 1
                                    

*Nina*

Kiedy się obudziłam to pierwsze co pomysłałam to to, że zamknęli mnie w trumnie, bo myśleli że umarłam. Dopiero kiedy chciałam podrapać się w nos zdałam sobie sprawę, że leżę na czymś miękkim i jestem skrępowana. Zaczęłam się szarpać licząc na to, że ktoś mnie stąd uwolni. Nie minęła nawet minuta kiedy drzwi otworzyły się, a mnie oślepiło światło, które ktoś zaświecił
- Oszalałaś?! - usłyszałam łamaną angielszczyzne. - Chcesz żeby Cię zabili?
Nie do końca wiedziałam o co chodzi, ale przestałam się rzucać i spojrzałam na dziewczynę. Była nie za wysoka, miała blond włosy.
- Co ty tu robisz?
Spojrzałam na nią zdziwiona. Czy ona myśli że sama się tu przywiązałam?
- Czy ty w ogóle rozumiesz co ja mówię?
- Rozumiem. Ale możesz mówić do mnie po rosyjsku. Jestem tutejsza. Chyba, że ty jesteś z zewnątrz...
Dziewczyna wbiła we mnie wzrok zmieszana. Czy powiedziałam coś nie tak?
- Jestem Polką. A mówię po angielsku bo jesteśmy w USA.
Co?! Czy ona żartuje? Co ja robię w Ameryce? Jak ja się tu znalazłam?! - Oj nie dziw się skarbie, miałam takiego samego mind fucka. W końcu to inny kontynent bez drogi ucieczki... Hana.
- Nina.
- Poczekaj uwolnie Cię - powiedziała.
Z szafki wyciągnęła nożyczki do paznokci i przycieła węzły. - Dla twojego dobra idź się umyć i idź spać. Jutro wszystko będzie wyglądać inaczej.

*Izzy*

Wiedziałam, że muszę to zrobić. Nie brałam pod uwagę żadnych okoliczności. Śledztwo odsunęłam na plan dalszy. Moim obowiązkiem było ochronić tą dziewczynę od zła, jakie jej ojciec rozszerzał.
Krążyłam pod wielkim domem już od godziny. Samochody stały, a w środku wyraźnie ktoś był. Kiedy jednak zauważyłam, że jakiś chłopak opuścił posiadłość postanowiłam zaryzykować.

*Alison*

Zeszłam do kuchni po wodę. Stwierdziłam, że nie ma sensu chodzić do szkoły pod koniec semestru. Bez sensu...
Nagle usłyszałam dzwonek. Ojciec spał, ale gosposie krążyły po domu zajęte porządkami. Westchnęłam i podeszłam do korytarza. Otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się kobieta koło 30.
- Słucham?
- Alison Johnson?
- Kto pyta..?
- Nazywam się Izzy Greefin. Przyszłam porozmawiać.
- Nie znam Pani. Przyszła Pani do ojca? - zapytałam siegając po spluwe. Nie żebym chciała zabić kobietę na miejscu, ale postraszyć nigdy nie zaszkodzi...
- Nie musisz wyciągać broni. Przyszłam do Ciebie.
Zaskoczona spojrzałam na nią.
- Czego chcesz?
- Jestem siostrą twojej mamy - usłyszałam. Spojrzałam na nią zaskoczona. Temat mojej matki był tematem tabu. Ojciec nigdy nie wspominał skąd ja czy David wzięliśmy się na świecie. My również nie pytaliśmy o szczegóły. Wiele razy widziałam prostytutki, które zachodziły w ciążę. Każda praca ma swoje zagrożenia. W spokoju doczekiwały porodu. A potem ich dzieci odsprzedawało się parom które nie mogły mieć dzieci, a bardzo tego chciały. - Porozmawiajmy.
- Dobrze, ale nie tu. Niedaleko jest fajna knajpka. Tam chodźmy.

Wzięłam kurtkę i czym prędzej opuściłam posesje.

***
- Dwa razy cappuccino i Apple Pie - zamówiła. Nie wiedziałam jak mam się do niej zwracać. Ciociu? Pani?
- Wiem, że jesteś w szoku, ale daj mi szansę.
- Skąd mam wiedzieć czy to prawda. Nie znam mojej matki - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Proszę, mów mi Izzy.
Kiwnęłam głową. Problem z głowy.
- Wiem, że nic nie wiesz i nie rozumiesz.
- To mi wyjaśnij - w tym momencie przyszedł kelner z naszym zamówieniem. Kiedy odszedł Izzy spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Kiedy byłam mniej więcej w twoim wieku razem z Kate zostałyśmy porwane i umieszczone w domu twojego dziadka. Chciał mieć dwie dziewczyny w domu na stałe. Tam poznałyśmy twojego ojca. Kate od razu wpadła mu w oko. Niestety z wzajemnością. Ja opiekowałam się Davidem, sprzątałam dom, podczas gdy ona balowała na przyjęciach i odwiedzała jego sypialnię co wieczór. Nie podobało mi się to. W końcu onu nas porwali. Ale do Kate to nie docierało. Kiedy zaszła w ciążę, twój dziadek nie był zachwycony. W końcu po raz drugi Riszard wpadł. Przenieśli nas do klubu, żebyśmy były blisko nich ale jednocześnie wystarczająco daleko. Nikt nie mógł powiązać ciąży z wielkimi Johnsonami. Ja pracowałam, a Kate żyła jak królowa. Twój ojciec odwiedzał ją codziennie. Byłam wściekła. Pewnego dnia przyszedł i powiedział, że jego ojciec chce oddać to dziecko jakiemuś małżeństwu. Wtedy postanowiłyśmy uciec. Niestety podczas naszej ucieczki rozpoczął się poród. Zostawiłam Kate na jej prośbę. Potem dowiedziałam się, że zabił ją ojciec Ryszarda, za co dostał od niego kulkę...

Patrzyłam na nią osłupiona. Nigdy nie sądziłam, że takie historie mają miejsce.
- Twój ojciec kochał Kate i musi kochać Ciebie, bo tak bardzo ją przypominasz.
- Mój ojciec się zmienił. Interesują go tylko klubu i handel.
- Chciałam Cię poznać.
- Dlaczego i jak mnie znalazłaś.

*Izzy*

Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
- Jesteś gliną - wypaliła. - Zastanawiam się tylko w jaką sprawę chcesz mnie wmieszać.
Zatkało mnie. Czyżby była mądrzejsza niż myślałam?
- Skąd wiesz??
- Obstawiałam. Nikt normalny nie nosi takiej spluwy w torebce. Na gang jesteś zbyt wyrafinowana. Więc glina.
- Masz rację. Pracuje dla FBI. Widziałam twoje zdjęcia w aktach sprawy śmierci Amy z twojej klasy. Przypominałaś Kate z młodości. I nazwisko... chciałam Cię poznać.
- W takim razie masz doskonałe wyczucie czasu. Bo możesz mi pomóc, ciociu.

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam dalej!

SprzedaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz