Rozdział 1 - Hana

4.6K 108 5
                                    

* Hana*

Nazywam się Hana Sworst. Przeprowadziłam się z małego miasteczka położonego na obrzerzach Bułgarii do polskiego miasta Kraków. Moja mama pracuje w banku, ojciec oprowadza wycieczki. Niezła robota, ale... Potrafi znikać na kilka dni. Wmawia nam, że goście chcieli więcej zwiedzić, że więcej zarobi, chodź nigdy nie przynosi gotówki do domu. Domyślam się, że wyjeżdża z młodszą kochanką do taniego hotelu i spędza z nią ukojne noce. To obrzydliwe. Mama wmawia sobie, że na pewno jest jak mówi, ale ja i tak wiem swoje.

- Hana! - usłyszałam wołanie mojej mamy. Wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni, gdzie przebywała. Było to małe pomieszczenie, lecz urządzone bardzo nowocześnie. Mieszkaliśmy w trzy-pokojowym mieszkaniu na Kazimierzu. Nie były to luksusy, ale na pewno było lepiej niż wtedy gdy żyliśmy w Bułgarii.
- Jestem. - odpowiedziałam wchodząc do pomieszczenia.
- Jak wróci ojciec to powiedz, że ma obiad w lodówce. I nie spóźnij się do szkoły. - rzekła.
- Po co ty to robisz? Przecież i tak jest z tą kobietą gdzieś za miastem. Na pewno dzisiaj nie wróci... - stwierdziłam. Kobieta podeszła do mnie chwytając mnie za łokieć.
- Zabraniam Ci tak mówić! - krzyknęła z rozpaczą. - Mamy szczęście, że mogliśmy tu przyjechać, że on się na to zgodził. Pamiętaj kim jesteśmy - przypomniała. - Do zobaczenia.
Nie rozumiałam jej. Była zdradzana i oszukiwana i zgadzała się na to. To było niesamowite.
Zamknęłam za nią drzwi i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą. Zerknęłam w lustro. Zobaczyłam w nim szczupłą, niewysoką blondynkę, z kocimi zielonymi oczami. Nałożyłam szybki make up i ubrałam się w błękitną sukienkę z koronki. Chwyciłam torbę i wyszłam z domu do szkoły.
Wyszłam na parking gdzie miała czekać na mnie moja przyjaciółka. Jednak zamiast niej wpadłam na mojego ojca. Mężczyzna obściskiwał dziewczynę, ubraną w skąpą sukienkę. Przyjrzałam się jej bliżej. Wyglądała na niewiele starszą ode mnie. Miała może 17 lat. Kiedy mnie zobaczyła stanęła prawie na baczność.
- What's happened Amy? (Co się stało Amy) - zapytał mój ojciec. Dziewczyna wskazała na mnie. Ten odwrócił się, a jego oczy zrobiły się wielkości pięciozłotówek. - You wait for me in my car (zaczekaj na mnie w aucie). - zwrócił się do niej. Dziewczyna kiwnela głową i posłusznie udała się w stronę auta.
- Jak mogłeś! - wrzasnelam.
- Uspokuj się. - powiedział.
- Jak mam się uspokoić!? Zdradzasz mamę!
- Mam swoje potrzeby... - stwierdził.
- Co?! Ty chyba żartujesz. - odparłam zbulwersowana. - Kiedy się do niej wyprowadzasz?
- Nie znam jej. Jest przypadkowa. - odparł. Moje ciśnienie podskoczył do 1000. Już miałam zacząć krzyczeć, jaki jest beznadziejny, kiedy usłyszałam krzyk.
- Help! - była to ta dziewczyna, którą przed chwilą obmacywał mój ojciec. Biegła teraz ulicą zaczępiając przechodniów. Tato zaklnął pod nosem. Natychmiast rzucił się biegiem za nastolatką.
- Co ty robisz?! - wrzasnelam. Pobiegłam za nimi.
- Amy! - krzyknął ojciec. Ta jednak biegła dalej, nie zamierzajac się zatrzymać.
Nagle za rogu wyjechał samochód. Zatrzymałam się, podobnie jak mój rodziciel. Patrzylismy jak kolejno dziewczyna stając na środku drogi wudaje zduszony okrzyk i ląduje na masce samochodu. Jej ciało upadło na ziemię. Kierowca wybiegł z auta, a przechodnie zatrzymywali się przerażeni, szepczàc między sobą.
- Idziemy - powiedział tato. Popchnął mnie w stronę domu.

Kiedy tylko weszliśmy do mieszkania pobiegłam do kuchni i łabczywie rzuciłam się na sok. Duszkiem zaczęłam pić w gwinta. Mój tato niczym macho oparł się o framuge drzwi, przyglądając mi się. Kiedy skończyłam wyrzuciłam puste opakowanie do kosza i usiadłam na stołku przy stole. Opadłam się na ręce czekając na wytłumaczenia.
- Nie wolno Ci powiedzieć matce słowa, rozumiesz?
- Nie. - odezwalam się. - Nie rozumiem. I tak od ciebie nie odejdzie. Dlaczego nie wyznacz jej prawdy?
- Nie o tym mówię! - wrzasnął. Po plecach przeszły mi ciarki. - Nikt nie może wiedzieć, że miałem cos wspólnego z tą panienką co właśnie zginęła.
- Kim ona była? Czemu jesteś taki przerażony?!
- Nie wrzeszcz do mnie gówniaro! I to nie jest twoja sprawa!
- Jasne!  Najlepiej! - odparłam. Wstałam i udałam się do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Z moich oczu poplynęły łzy. Zostałam zraniona przez najbliższą dla mnie osobę. Pamiętam, że kiedy mieszkaliśmy na wsi razem z tatą robiliśmy sobie długie spacery podczas, których wymyślałam najróżniejsze zabawy. To w Jasia i Małgosie, to w super detektywów, albo w biegaczy. Był dla mnie kimś wyjątkowym. Kimś bliskim. Jednak w ostatnim czasie oddaliśmy się od siebie. Nie potrafiłam mu ufać. Czułam się oszukiwana.
Postanowiłam jednak nie myśleć o tym co wcześniej się wydarzyło. Włączyłam laptopa. Już po chwili przyszły pierwsze wiadomości.

SprzedaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz