Rozdział 7

423 24 2
                                    

Chyba jeszcze nigdy nie bolała mnie tak bardzo głowa. Światło wpadające przez zasłony raziło mnie w oczy. Nie pamiętałam nic co działo się po pocałunku z Noah, nie pamiętałam też dlaczego w ogóle sobie na niego pozwoliłam. Czyjaś zwiodczała ręka prawie dusiła mnie swoim ciężarem, więc zerwałam się do pozycji siedzącej i stwierdziłam, że to nie jest mój pokój. Obok mnie spokojnie drzemał Sanchez. Czy ten dupek musiał wyglądać tak słodko kiedy spał? Nie chciałam o tym myśleć. Był bezczelny i nie mogłam dopuścić do tego, żeby jeszcze bardziej się w nim zakochać, tylko złamałby mi serce, a ja nie potrzebuję tego uczucia. I tak bym się mu zaraz znudziła. Uspokoiłam się trochę widząc, że mam na sobie sukienkę, a blondyn swoje czarne jeansy. Co prawda nie dawało to stuprocentowej pewności, że do niczego nie doszło, ale łatwiej było mi myśleć w ten sposób. Delikatnie wstałam z łóżka, by go nie obudzić i odruchowo chwyciłam moją torebkę wiszącą na krześle. W tym momencie chłopak przeciągnął się i otworzył swoje niesamowicie niebieskie oczy.

- No tego bym się nie spodziewał - roześmiał się, mnie jednak ta sytuacja tak nie bawiła. - Popatrzcie, co alkohol robi z ludźmi...

- O, przymknij się! - warknęłam rozpaczliwie szukając swojej komórki.

- Co jest? Nie podobało ci się? - spytał zaskoczony tym swoim uśmieszkiem.

- Głupio się przyznać, ale nie pamiętam - powiedziałam wściekła wymachując rękami. Ale ze mnie idiotka. Na ekranie wyświetliły mi się nieodebrane połączenia od Sam. Pewnie się martwiła...

- Jeśli chcesz, możemy to powtórzyć - powiedział z aroganckim uśmiechem, a ja opadłam na krzesło.

- Czyli jednak - powiedziałam zrozpaczona.

- Tak szczerze to też nie wiem, ale chyba oboje byliśmy zbyt narąbani - to ciekawie...

- Gdzie jesteśmy? - spytałam czytając moje wiadomości:

                  01:30

Sam: Co znaczy, że wychodzisz z Noah?

                  01:32

Sam: Po tym jak cię potraktował? Co on w ogóle robił w takim klubie bez obstawy?

Sam: Ciebie całkiem pogięło? Odpisz mi!

                  10:27

Ja: Przepraszam. Tak, wyszłam z Noah. Nic mi nie jest. Za niedługo wracam. Wszystko ci wyjaśnię. Bardzo się upiłam...

- W pokoju hotelowym. Nie mam pojęcia jak w takim stanie udało mi się cokolwiek wynająć - zaśmiał się i wstał z łóżka. Nie miał na sobie koszulki przez co dobrze widziałam jego zarysowany brzuch. Podszedł do barku i wyjął z lodówki jedno piwo.

- Odłóż to! Musisz mnie zawieść do domu! - powiedziałam.

- Spokojnie, zamówimy taksówkę, nie chciałabyś najpierw czegoś zjeść i porozmawiać?

- O tym, że wczoraj prawdopodobnie mnie wykorzystałeś?!

- To za mocne słowo - powiedział rzucając się z powrotem na łóżko z butelką w dłoni. Chwycił za swój telefon i roześmiał się głośno. - Jakie śliczne zdjęcie. - odwrócił swojego iphona w moim kierunku, a ja musiałam usiąść na łóżku, żeby cokolwiek zobaczyć. Na zdjęciu uwiesiłam się znaku drogowego jak rury do tańca i wisiałam w powietrzu zaplatając się nogami. Przypominałam mniej więcej kota, który wlazł na drzewo i nie umie zejść. Wstydziłam się tego, a Noah rozkładał się ze śmiechu. Wtedy ja weszłam w swoją galerię i uśmiechnęłam się złośliwie.

Star Deal: Umowa z gwiazdąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz