Następnego dnia byłam tak zamyślona, że po drodze do domu Noah, dwa razy uciekł mi pociąg. Prawdopodobnie nie odespałam jeszcze nocy w areszcie, a „How you remind me" zostawiło po sobie niezdrowy posmak, który zmuszał mnie do przemyśleń. Nie wiedziałam, czy wybór tej piosenki był przypadkowy, czy krył się pod tym przekaz, dlatego dręczyło mnie to, dopóki nie stanęłam po bramą willi piosenkarza. Tym razem furtka była zatrzaśnięta. Zadzwoniłam na domofon, co chwilę nerwowo obracając się, by mieć pewność, że w okolicy nie kręci się żaden dziennikarz (prócz mnie oczywiście).
– Kto tam?– usłyszałam zaspany głos Noah. Wywróciłam oczami mając świadomość, że obserwuje mnie kamerkę.
– Az kim umawiałeś się na osiemnastą żeby napisać piosenkę? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Byłam dodatkowo zmęczona wykładami i dwoma godzinami na stażu. Miałam ochotę załamać ręce, gdy nadal nie otwierał, a ja stałam w swetrze na wietrze bonie zgarnęłam kurtki z wieszaka. Był początek listopada.
– Andreas?– spytał głupawo, a ja prychnęłam. – Żartuję, właź – zaśmiał się i usłyszałam brzęk otwierania zamka. Pchnęłam bramkę i przeszłam ścieżką pod drzwi. Nie kłopotałam się pukaniem, po prostu weszłam do środka. Zdziwiłam się już na wstępie bo w korytarzu panował niespotykany porządek. Zacznijmy od tego, że nie potknęłam się o butelkę piwa, a ubrania nie leżały w każdym kącie.
– Posprzątałeś specjalnie dla mnie? – spytałam kpiąco zmierzają do salonu.
– Linda wynajęła sprzątaczkę – odparł. Nie wiedziałam gdzie się znajduję, ale musiał być gdzieś blisko.
– I wszystko jasne – mruknęłam siadając przy pianinie. Wyjęłam swoje notatki. Były to kawałki wierszy, które moglibyśmy wykorzystać, albo spisane na szybko pomysły. – Idziesz? – spytałam niecierpliwiąc się. Usłyszałam uderzanie stóp o drewniane schody. Chłopak zbiegł do salonu zakładając przez głowę T-shirt. Przez chwilę miałam widok na jego zarysowany brzuch, ale zaraz potem zasłonił go materiał. Odwróciłam wzrok mając nadzieję, że nie zauważył moich rumieńców. Wskoczył na miejsce obok mnie. Wydawał się dziwnie promienieć optymizmem, co było u niego dość rzadkie. Zaśmiałam się widząc iskierki w jego oczach.
– No, co? – spytał oburzony.
– Nic, nic. Widzę, że dobrze się wyspałeś – stwierdziłam, mimo że coś w nim mi mocno nie grało, ale zignorowałam przeczucie. Zmarszczył brwi. –Zazwyczaj nie wyglądasz na tak rozweselonego – wyjaśniłam.
– Po prostu wpadła mi do głowy genialna melodia i chcę, żebyś wymyśliła słowa. Nie skomponowałem nic sam od prawie roku – wytłumaczył.
– Więc zagraj – Noah przesunął się bliżej mnie. Jego smukłe palce delikatnie muskały klawisze, a fortepian wydał przy tym przyjemną wesołą melodię. Miał rację, bo była naprawdę fajna. W momencie przypomniał mi się jeden wiersz do którego by pasowała. Zaczęłam szukać go w moich notatkach. Uśmiechnęłam się widząc skrawek serwetki, na którym zapisałam pomysł. Noah skończył grać, a ja zaczęłam czytać mu moją propozycję.
– Co o tym myślisz? – spytałam przejęta.
– To będzie hit – stwierdził. – Ale nie pasuje mi ten fragment –odchyliłam głowę do tyłu ukazując własne zirytowanie. – „Twoje słowa bywają jak obietnice, ile kłamstw słyszałem, tego sam nie zliczę" – odczytał. – Brzmi jak z rapu dla dwunastolatków. To nie w moim stylu – prychnął.
– Więc co jest w twoim stylu?
– Może...– ponownie ułożył ręce na klawiszach i tym razem wyśpiewał proponowaną zmianę. – Dajmy się pochłonąć obietnicom, w tym zepsutym świecie tylko one się coś liczą.
CZYTASZ
Star Deal: Umowa z gwiazdą
ספרות נוער- Jesteś pewien, że dasz radę prowadzić? - spytałam, gdy wrzucił przedni bieg i zaczął wyjeżdżać na ulicę. - Niby, czemu miałbym nie dać rady? - parsknął. - Bo śmierdzi od ciebie wiskey na kilometr, od co - powiedziałam zdenerwowana, zapinając pas...