Rozdział 24

355 19 0
                                    


To, co postanowiłam, może było lekkomyślne i głupie. Całkiem prawdopodobne wydawało się, że nasz związek skończy się tragicznie, ale z Noah byłam szczęśliwa, a czym jest miłość, jeśli nie szczęściem? Postanowiliśmy, że nie będziemy się śpieszyć. Wszystko zaczniemy powoli i od początku. Zgodnie stwierdziliśmy, że wyjawianie wszystkiego mediom jest na razie niepotrzebne, skoro żadne z nas nie ma pojęcia, jak się to rozwinie. Oboje mieliśmy mieć teraz dużo na głowie - on płytę, ja prezentacje artykułu.

Po powrocie z Paryża, musiałam zmierzyć z powiedzeniem o wszystkim Sam i Simonowi. Wiedziałam jak zareagują. Każde z nich inaczej, dlatego zaczęłam od opowiedzenia im o Ash. Oboje siedzieli na kanapie wsłuchując się, w każde moje słowo. Brunetka popłakała się i oparła głowę o moje ramię. Wydarzył się nieprawdopodobny cud, za który należało dziękować.

– Poproszę Giselle o premię, albo jakieś nadgodziny – oznajmił Simon, a ja pokiwałam głową. Potrzebowaliśmy pieniędzy na bilet dla niej. Musieliśmy się spotkać, po tych wszystkich przejściach.

– Ja też uderzę do Margaret... Może jeśli wygramy artykuł i dostanę pełny etat – zaczęłam, ale Sam mi przerwała.

– Nie marudź. Dostaniesz go – szturchnęła mnie w ramię, a ja uśmiechnęłam się słabo. – Teraz masz już wszystkie wywiady. Wystarczy, że Eric wam je ładnie złoży i wygraną macie jak w banku! Z resztą... Nie musisz już oglądać Noah na oczy. Teraz usuniesz kompromitujące zdjęcia i jesteś wolna – skrzywiłam się.

– Pomagałam mu z płytą. Jestem zaproszona na premierę, która jest bodajże dwa dni po prezentacji... – wyślizgnęłam się.

– Czyli wbijesz, nażresz się, pogadasz ze znanymi ludźmi i... Jesteś wolna – uśmiechnęła się do mnie, siadając na oparciu sofy. Uśmiech zszedł jej z twarzy, gdy zobaczyła moją minę.

– No... Nie do końca – jęknęłam. Jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki. Chwyciła mnie za ramiona.

– Nie mów, że się z nim przespałaś? – spytała błagalnie. W takich momentach zastanawiałam się, czy moja przyjaciółka nie ma mnie czasem za prostytutkę. Zmarszczyłam brwi i odepchnęłam ją od siebie.

– Co?! Nie! Po prostu jesteśmy ze sobą – jej reakcja była bezcenna. Przetarła ręką czoło, wywróciła oczy do góry i udała, że mdleje prosto w ramiona Simona.

– Czyli, nie spałaś z nim, ale masz zamiar to zrobić? – upewnił się blondyn, a ja spojrzałam na niego wilkiem.

– Jesteście beznadziejni – skwitowałam i wstałam z kanapy. Przeszłam kilka kroków do kuchni i zabrałam z szafki miskę.

– Oj no Eluś... Nie gniewaj się! Ja tam od początku was shipowałem – stwierdził. Sam walnęła go za to, po czym wstała i usiadła przy wyspie. Ja w tym czasie nasypałam do miski chipsów.

– A ja nie, co z „Boże... On jest takie chamski... Nienawidzę go! Nie mogłabym z nim być! Beznadziejny! Wiecznie się o niego martwię! Bla, bla, bal" – usiłowała naśladować mój głos, ale jej to nie wyszło.

– Zmieniłam zdanie? – spytałam, mając nadzieję, że mi uwierzy.

– Ty moja słodka, naiwna idiotko – objęła mnie ramieniem. – Jeśli będziesz przez niego płakać skopię mu ten nadęty tyłek  – prychnęła.

– A propos wyznań... Ty chyba też masz coś do powiedzenia, co nie Sam? – spytał Simon, wykładając się na naszej kanapie. Uniosłam do góry brwi, chcąc w ten sposób pokazać, że czekam na wyjaśnienia. Dziewczyna wywróciła oczami.

Star Deal: Umowa z gwiazdąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz