Rozdział 4

510 21 0
                                    

Gdy wróciłam do mieszkania była już piąta, a ja padałam z nóg. Tak jak poprosiła mnie Amanda, pomogłam jej z artykułem i od razu zabrałam się za materiały do mojego. Postanowiłam, że będzie to malutki kącik filmowy i za cel wzięłam sobie nowe dzieło Marvela, wychodzące w tą sobotę. Znalazłam już coś o autorach i produkcji, ale całość będzie musiała kleić się z moją recenzją. Zdążyłam również obejrzeć kilka zdjęć Erica, które były naprawdę fantastyczne.

Wyjechałam windą na nasze piętro i mozolnie wyjęłam z torebki klucze. Pogrzebałam chwilę w zamku i otworzyłam drzwi. W salonie walały się pudełka i folie po naszych rzeczach, a w samym środku nich stała Sam i... Brian?! Wyglądali, jakby dobrze się bawili nim przyszłam.

- O! Jesteś, jak ci poszło? - spytała moja lokatorka z szerokim uśmiechem. Od mojego wyjścia przebrała się w niebieską koszulę i czarne leginsy z napisami wzdłuż nogi. Teraz gdy nie było już ciemno i nie siedzieliśmy na balkonie, zorientowałam się że Brian ma zielone oczy i idealnie proste zęby. W marynarce i jeansach, wyglądał jak ważny biznesmen, nie żaden barman.

- Dobrze, zabrałam się za artykuł, który muszę odesłać do niedzieli i dostałam zadanie do grupowego projektu... - zaczęłam wypakowując rzeczy. Dziwne było, że nie chciała wyjaśnić mi, co tu robi nasz sąsiad z góry. Chłopak zaczął układać nasze miski do górnej szafki, kiedy ja z hukiem usiadłam na krześle przy blacie.

- Sam, gdzie te łyżki? - spytał wyjmując kolejne rzeczy z pudełka po butach. Dziewczyna wskazała szufladę za nim.

- Brian jest sąsiadem z góry, zaproponował że mi pomoże - wyjaśniła widząc moją tępą minę.

- My się znamy - wytłumaczyłam i puściłam chłopakowi oczko. - To z nim gadałam wczoraj na balkonie.

- Czyli jednak nie muszę dzwonić do psychiatry! - rzuciła radośnie przechodząc z części wypoczynkowej do kuchni i układając czajnik na blacie pod ścianą. Ja natomiast nie miałam zamiaru wstawać z wyspy po środku, miałam stamtąd widok na wszytko, włącznie z moim ukochanym oknem wiodącym na schody pożarowe.

- No popatrz! - krzyknęłam udając radość.

- A teraz tak serio? Co to za zadanie grupowe? - spytała, a ja uświadomiłam sobie, że dłużej nie mogę dusić tego w sobie. Fala radości wypełniała mnie od środka i musiałam gdzieś ją przelać.

- Mamy pół roku na napisanie dużego artykułu o celebrytach dzisiejszego świata. Nie mam pojęcia jakim sposobem nam się  uda, w ogóle przeprowadzić wywiad z ludźmi z listy, ale... Z jednym udało się naszej dyrektorce załatwić wywiad - zaczęłam przygryzając wargę by nie zacząć piszczeć. Byłam dziennikarką, powinnam zachować spokój.

- No, z kim? - dopytywała dociekliwie.

- Z Noah Sanchezem! - krzyknęłam. W pokoju nastała cisza. Sam pobladła. Nawet Brian tuczący się za mną znieruchomiał.

- Serio pytałam Eleanor - warknęła. - Takie gwiazdy jak on nie udzielają...

- Mówię serio! - przerwałam jej. Noah Sanchez był i jest moim największym idolem. Były gitarzysta  The Chosen, którego w liceum słuchałam na okrągło i naprawdę uzdolniony muzyk. W dodatku niesamowicie przystojny.

- Myślałam, że będziecie pracować z jakimiś niedoszłymi aktorami, jako stażyści! - krzyknęła wracając do ozdabiania stolika do kawy obrusem. - Ale Noah! Boże... Nie wierzę Ci!

- Przyniosę ci autograf - pokazałam jej język. Sama nie mogłam w to uwierzyć. Kochałam go i jego kawałki, zarówno te w zespole jak i poza. Sam preferowała ich wokalistę Andreasem Moonem. Wyjęłam laptopa, żeby sprawdzić, czy Eric wysłał mi już szczegóły. Zalogowałam się na poczcie i zobaczyłam dwie nowe wiadomości.

Star Deal: Umowa z gwiazdąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz