Rozdział 25

337 13 2
                                    


Mam być szczera? Gdy słyszysz od swojego chłopaka, że ma dla ciebie niespodziankę, nastrój ci się poprawia, a w żołądku latają motylki, prawda? Cóż, nie w moim przypadku. Noah potrafił być czasem nieobliczalny, więc byłam kłębkiem nerwów, kiedy czekałam na niego przed moją kamienicą. Obgryzając paznokcie rozglądałam się na prawo i lewo, w żołądku czując ucisk. Lubiłam niespodzianki... Wiedziałam też, że mój chłopak ma dobre intencje, ale... Jak już wspominałam to był Noah.

Gdy w końcu nadjechał swoim czerwonym lambo na powitanie przewróciłam oczami.

– Chyba mieliśmy nie rzucać się w oczy, ani nie afiszować związkiem póki jesteś przed premierą płyty – przypomniałam mu, a on się zaśmiał. – To ma znaczyć, że raczej nie zabierzesz mnie do żadnej restauracji... – mruknęłam udając rozczarowanie.

– To, co dla ciebie zaplanowałem ucieszy cię bardziej niż pizza w moim salonie – prychnął.

– Nawet taka na grubym cieście? – spytałam zaintrygowana. Przytaknął. – To jadę – obeszłam samochód i usiadłam na miejscu pasażera. Zapięłam pasy, wiedząc doskonale jak szybko ma w zwyczaju jeździć Noah, po czym wyjęłam komórkę.

– Ignorujesz mnie? – spytał blondyn, a ja gwałtownie potrząsnęłam głową, uświadamiając sobie, że za długo gapię się w telefon nic nie wpisując.

– Sam jest na uczelni. Zapomniała z domu klucza, więc piszę, że zostawiłam jej mój pod wycieraczką – wyjaśniłam. Chłopak jednym zwinnym gestem odebrał mi telefon i rzucił na tylne siedzenie.

– Mogłeś od razu powiedzieć, że masz zamiar mnie uprowadzić. Zostawiłabym jej karteczkę na blacie – prychnęłam, usiłując sięgnąć po niego, ale Noah pacnął mnie w rękę.

– Gadałem z nią, spokojnie. Dostanie 30% ze sprzedaży twoich organów – zażartował, na co ja wywróciłam oczami.

– Haha – udałam, że się śmieję. – Znam Sam od kołyski... Nie zgodziłaby się na 30%! Chciałaby połowę – przyznałam. Nie odezwał się. Siedziałam chwilę z założonymi rękami, ale nie byłam w stanie długo utrzymać napięcia. Noah dokądkolwiek zmierzał, jechał okrężną drogą. Skręcał w boczne uliczki i małe dróżki. Przez chwilę byłam pewna, że zabiera mnie do teatru, ale w ostatniej chwili skręcił.

– Daleko jeszcze? – jęknęłam z irytacją. – Noah, błagam powiedz... Denerwuje się!

– Zaufaj mi, rany... – poprosił.

– Chcę wiedzieć o co chodzi... – urwałam, bo zjechaliśmy na parking lotniska. Serce waliło mi jak młotem. Moja szalona wyobraźnia podpowiadała, że być może chcę lecieć ze mną do Dallas, by poznać moich rodziców. Wiedziałam, że to niemożliwe, ale ręce zaczęły pocić mi się z nerwów. Noah zatrzymał się między SUV'em a Toyotą. Odpiął pas i bez słowa wysiadł. Westchnęłam i za nim wygramoliłam się na zewnątrz.

– Co my tu robimy? – spytałam, starając się dotrzymać mu kroku. Niestety nogi mojego chłopaka były znacznie dłuższe niż moje, więc musiałam praktycznie truchtać.

– Wsadzam cię w pierwszy lepszy samolot na Alaskę – rzucił beztrosko, na co ja prychnęłam.

– O nie, koleś! Napisałam wszystkie piosenki na nową płytę, więc chcę usłyszeć oficjalne podziękowania na premierze. Póki co, się stąd nie ruszam – chłopak zaśmiał się, słysząc mój uparty ton.

– Po prostu chodź – poprosił. Weszliśmy przez ruchome drzwi, gdzie przepychało się mnóstwo ludzi z walizkami. Mój chłopak spojrzał na swoją komórkę, po czym włożył ją do tylnej kieszeni. Chwycił mnie za rękę i poprowadził dalej do krzeseł przy szklanej ścianie, za którą startowały samoloty.

Star Deal: Umowa z gwiazdąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz