Rozdział 3

545 25 2
                                    

Wysiadłam na Counter Street, gdzie mieściła się siedziba "Summer Time". Był to wieżowiec wydający się mieć wszystkie ściany ze szkła. Na parkingu obok stało mnóstwo drogich samochodów, a przez drzwi wciskało się wiele zapracowanych ludzi. Wzięłam głęboki oddech, żeby nie zacząć piszczeć. Poprawiłam okulary zjeżdżające mi z czubka nosa i weszłam do środka. W holu niemal nie zostałam stratowana. Podeszłam do rejestracji, która mieściła się na podwyższeniu przez co ciężko było mi zwrócić na siebie uwagę sekretarki.

- Przepraszam! - powiedziałam głośniej po raz kolejny, a kobieta w koku i z krzywymi kreskami w końcu mnie zauważyła. Do bluzki miała przyczepioną plakietkę ze swoim imieniem: Jude.

- W czym mogę pomóc? - spytała patrząc to na mnie to na ekran monitora leżącego przed nią. Próbowałam nie martwić się tym, że kobieta mnie lekceważy i zająć się tym po co się tu zjawiłam.

- Jestem tu umówiona na staż. Mam się spotkać z Margaret Flynn - powiedziałam spokojnie powstrzymując się od zabawy suwakiem mojej torebki.

- Eleanor Heaven? - spytała, a ja skrzywiłam się na, nie słysząc zachodniego akcentu. Kiwnęłam głową. - Miała pani być godzinę temu - zdziwiłam się. W mailu miałam wyraźnie napisane, że mam stawić się w biurze o jedenastej.

- Nie, miałam być o jedenastej, jest za dziesięć - tłumaczyłam się. Jude odwróciła monitor w moją stronę i wskazała długim paznokciem na godzinę. Była dwunasta. 

- Możliwe, że ma pani złą godzinę w telefonie, ale cóż... Piętro dwunaste. Gabinet numer 4. Proszę się pośpieszyć. Pani Flynn nie lubi czekać na stażystów - jęknęła wracając do pracy. Idiotka! Jak mogłam nie przestawić godziny?! Całe szczęście, że wizyta nie przepadła i mimo arogancji w ogóle mnie wpuściła.

- Jestem pewna, że na mnie zaczeka - uśmiechnęłam się złośliwie, choć wyglądałam pewnie, jak przestraszone szczenie i ruszyłam w stronę windy. No tak, tu przecież nikt nie kojarzył moich książek, a tym bardziej mnie samej. Czułam się jakbym wszystko musiała zaczynać od nowa.

W windzie, czułam się jak sardynka w puszce. Niewiarygodne było, że jeszcze nie spadliśmy. Mężczyzna obok mnie pocił się w garniturze jak świnia, a mnie wydawało się, że zaraz puszczę pawia. Gdy udało mi się wysiąść na moim piętrze podreptałam na moich obcasach prosto do gabinetu dyrektor Flynn. Zapukałam kilkakrotnie w drzwi po czym je otworzyłam. Za biurkiem siedziała młoda kobieta z tabletem w dłoni. Miała krótką zadziorną fryzurę i dopasowaną sukienkę. Jej usta błyszczały od czerwonej szminki, a brwi były tak cienkie, że niemal niezauważalne.

- Przepraszam za spóźnienie pani Flynn, miałam nie przestawioną godzinę w telefonie i... - zaczęłam zamykając za sobą drzwi. Kobieta gestem dłoni mnie uciszyła i wskazała krzesło po drugiej stronie biurka. Posłusznie zajęłam wyznaczone miejsce.

- Mów mi Margaret. Żadna tam pani Flynn - uśmiechnęła się, a mnie ulżyło kiedy wyciągnęła dłoń w moim kierunku. Nie była tak spięta jak sekretarka. - Miło mi cię poznać Eleanor, słyszałam o tobie naprawdę mnóstwo wspaniałych rzeczy. Cieszę się, że mi Cię polecono.

- A ja cieszę się, że mogę tu pracować - uśmiechnęłam się nie śmiało.

- Czytałam twoje niektóre pracę i oczywiście bloga. Myślę, że nadajesz się do nas w sam raz. Jesteś młoda i masz dużo zapału, a to pożądane cechy u naszych stażystów - powiedziała wyłączając tableta i kładąc go obok siebie na biurku.

- Bardzo miło to od pani słyszeć - powiedziałam, a kobieta rzuciła mi wilcze spojrzenie. - Znaczy... Od ciebie, Margaret.

- Każdemu dyrektorowi przypada opieka nad trzema stażystami. Każda grupka ma swoją pracownie, gdzie działa podczas okresu próbnego. Zaprowadzę cię do waszej - wstała z krzesła i wyszła, a ja pomaszerowałam za nią. Zamiast windą przeszłyśmy schodami na ostatnie, czternaste. Tam ściany nie były już szklane, ale ceglane, a drzwi wyglądające jak od zwykłego strychu, było ich kilka. My weszłyśmy do tych z wielkim plakatem " Stażyści Margaret Flynn ". W środku stały wielkie stoły zawalone zdjęciami, tablice korkowe, wyglądające jak z biura śledczego, kilka komputerów, materiały i manekiny. Gdy je zobaczyłam od razu pomyślałam o Sam, która za kilka dni miała dołączyć do studentów projektujących modę. Przy wieszakach krzątała się dziewczyna o niebiesko różowych włosach. Na głowie miała opaskę z melonikiem, a ubrana była jak mim. Nie zdziwił mnie jej wygląd. Każdy artysta chciał się jakoś wyróżniać.

Star Deal: Umowa z gwiazdąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz