W samolocie zadałam Noah wszystkie pytania z mojej listy oraz kilka tych, które wymyśliłam w międzyczasie. Chłopak po trzydziestej pierwszej odpowiedzi odwrócił się do mnie plecami i zamknął oczy, układając głowę na poduszce oraz dając mi do zrozumienia, że jest zmęczony. Lecieliśmy pierwszą klasą, co już samo w sobie mnie zaskoczyło, bo piosenkarz nie chwalił się przede mną swoim prywatnym samolotem. W gruncie rzeczy cieszyłam się, że wokół są inni pasażerowie. Czułam się odrobinę spokojniejsza, wiedząc, że na pokładzie oprócz mnie, Noah i pilota jest ktoś jeszcze. Siedzenia z białej skóry były wygodne, a od następnych dzieliła nas spora odległość. Ceniłam ilość miejsca wokół siebie. Stewardessy podchodziły co dziesięć minut, pytając czy czegoś nam nie trzeba. Noah gdy tylko się obudził poprosił o drinka, a ja o orzeszki czując, że zaczyna mi burczeć w brzuchu. Nie zjadłam śniadania, nie będąc pewną co i o której podadzą nam na pokładzie. Perspektywa tego, że jem kilkanaście kilometrów nad ziemią wcale nie sprawiała, że czułam się lepiej. Podświadomie ściskało mnie w brzuchu przy każdej turbulencji. Noah zaśmiał się, kiedy ścisnęłam mocno pas, który odpięłam w momencie kiedy wyrównaliśmy już lot.
– Wcześniej nie latałaś? – spytał, a ja położyłam ręce na kolanach, uspokajając się.
– Nie. Przyleciałam z Dallas do Nowego Jorku, zresztą... Na wakacje z rodziną też – jęknęłam zażenowana. Blondyn prychnął, patrząc za mnie.
– Myślę, że widok, rekompensuje stres. Wyjrzyj przez okno – kiwnął głową w tamtą stronę, a ja odwróciłam się. Bez wątpienia miał rację. Z tej odległości wszystko było bardzo małe, a w tej chwili lecieliśmy nad niebieskimi wodami oceanu Atlantyckiego. Zaparło mi dech w piersiach.
– Piękne – szepnęłam cicho.
– Łatwo cię zachwycić. Równie dobrze mógłbym podsunąć ci pod nos niebieską kartkę – zaśmiał się, ale ja pokręciłam głową.
– Kartki nie mają fal. Chciałabym tam być. Na materacu, z kokosem w jednej ręce i dobrą książką w drugiej. Zero zmartwień, zero stażu, głosowań, rachunków... Nie minęło jeszcze pół roku, a już marzę o wakacjach – prychnęłam.
– Ja też, El. Ja też – westchnął, opierając się z powrotem o fotel.
***
Na miejscu Noah wynajął samochód, bo stwierdził, że tak będzie wygodniej. Oczywiście wyśmiałam go, stwierdzając, że się nawali, więc i tak pojedziemy uberem, ale miał swoje zdanie na ten temat. Czarnym mercedesem podjechaliśmy do hotelu, w którym ponoć zatrzymał się także zespół Zayarana. Uzmysłowiłam sobie, że to prawda, dopiero gdy zobaczyłam tłumy wyczekujących fanów pod budynkiem. Jedni trzymali transparenty, inni mieli koszulki z logo Walking Hearts, następni skandowali, by choć na chwilę zobaczyć ich w oknie. Większość z nich była ode mnie młodsza. Sama w ich wielu byłam ogromną fanką kilku zespołów, niestety udało mi się pojechać tylko na kilka koncertów, a już na pewno nie miałam okazji sypiać w tym samym hotelu, co moi idole. Mój tata nie jest prawnikiem, zarabiającym krocie na sprawach rozwodowych. Wjechaliśmy na parking, z którego przeszliśmy do recepcji. Stojąc w kolejce obserwowałam wchodzących i wychodzących ludzi. Fascynowało mnie, że mówili w innym języku, ale oprócz tego wcale się od nas nie różnili. Drzwi windy otwierały się i zamykały, wypuszczając tłumy gości. Hotelowa restauracja była przeładowana, a recepcja pękała w szwach.
– Dużo ludzi – mruknęłam do Noah, czując że zbyt szybko nie dostaniemy się do pokoi. Blondyn rozejrzał się z mało zainteresowaną miną.
– A wszyscy są tu z tego samego powodu co my – stwierdził z niesmakiem.
– Tak myślisz? – przytaknął, przymykając oczy.
CZYTASZ
Star Deal: Umowa z gwiazdą
Novela Juvenil- Jesteś pewien, że dasz radę prowadzić? - spytałam, gdy wrzucił przedni bieg i zaczął wyjeżdżać na ulicę. - Niby, czemu miałbym nie dać rady? - parsknął. - Bo śmierdzi od ciebie wiskey na kilometr, od co - powiedziałam zdenerwowana, zapinając pas...