7.

2.4K 234 90
                                    

Po raz czwarty próbowałam odpalić papierosa, ale zapalniczka chyba specjalnie działała mi na złość.

- Walić to - mruknęłam sama do siebie, rezygnując z próby zapalenia. Szkoda, naprawdę potrzebowałam rozładowania stresu.

Najpierw Alex, jakimś cudem, zszedł się z Megan. Potem Cecil zaczęła na mnie naskakiwać, bez powodu. A teraz okazuje się, że ktoś dowiedział się o moich problemach z odżywianiem.

Nie mogłam dłużej zwlekać, musiałam rozpocząć śledztwo. Ten wariat wie wszystko, zna moje najczarniejsze tajemnice. Ale skąd? Rozejrzałam się niespokojnie, miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Jednak wydawało się, że jestem sama na szkolnym boisku. Lekcje skończyły się jakiś czas temu, ale ja zostałam. Właściwie nie wiem dlaczego, narażałam się tylko na dodatkowe kłopoty, gdy próbowałam palić na terenie szkoły.

W każdym razie stałam tam, wysilając umysł. Przez chwilę, chciałam iść na policje. Była to bardzo kusząca propozycja, jednak miałam jeszcze parę rzeczy na sumieniu, które mogły zadziałać jedynie na moją niekorzyść. Jestem pewna, że prześladowca, bez chwili wahania, by je wyjawił. To mi się zupełnie nie opłacało.

Miałam komuś powiedzieć? Komu? Cecil wpadłaby w panikę, tak samo jak Jess i mama. Innym osobom nie ufałam dostatecznie. Póki co musiałam radzić sobie samotnie.

Na początek sprawdziłam numer, od którego dostawałam SMS-y. Miałam telefony praktycznie wszystkich osób w tej szkole, nawet kujonów i lamusów. Nigdy nie wiesz, kiedy przyda ci się wyręczenie w pisaniu wypracowania z angielskiego, prawda?

Nie zdziwiłam się zbytnio, kiedy okazało się, że nie ma takiego numeru w moich kontaktach. Ten wariat na pewno używał innej karty SIM. Cóż, na razie muszę dowiedzieć się o jaką listę mu chodziło i czy jestem w stanie wypełnić jego szalone polecenia.

Powolnym krokiem ruszyłam w stronę domu. Najbardziej interesował mnie powód, dla którego ktoś się tak nade mną znęcał. Rozumiem, że bywam wredna. Ale hej, bez przesady! Nie jestem jedyna w tej szkole.

Poza tym, co ten ktoś chciał osiągnąć? Naprowadzić mnie na lepszą drogę? Na pewno nie, z każdą kolejną wiadomością, mam ochotę być coraz podlejsza, aby zrobić mu na złość. Albo jej, kto wie.

Zniszczyć mnie? Nie sądzę, to ja jestem od niszczenia innych. Jedno jest pewne, w końcu dowiem się kto stoi za tym wszystkim. A ta osoba, gorzko wtedy pożałuje, że ze mną zadzierała.



Kiedy przekroczyłam próg swojego domu, poczułam wspaniały zapach. Nie umiałam określić co to za potrawa, dawno nikt tu nie gotował.

Zajrzałam do kuchni. Nikogo tu nie było, ale na stole stał talerz z obiadem. Nigdy nie wiesz ile radości może dać zwykłe mięso, z ziemniakami i surówką, póki ci tego nie zabraknie. Zasiadłam do stołu, czując się dziwnie wzruszona. Wygląda na to, że mama naprawdę wraca do siebie, wreszcie.

Po skończonym posiłku umyłam talerze. Dopiero teraz zauważyłam, że na blacie stoi placek, który mama zawsze piekła na przyjazd gości, gdy tata jeszcze żył. Wytrzeszczyłam oczy, widząc, że niezły kawałek został odkrojony. Ktoś do nas przyjechał?

Udałam się do salonu, faktycznie miałyśmy gościa. Kobieta w średnim wieku, z długimi, czarnymi kręconymi włosami, ze zdrową opalenizną i brązowymi oczami. Uśmiechnęła się na mój widok. Próbowałam zrobić to samo, ale średnio mi to wyszło. Poznałam ją. Pani Brewer.

- Witaj Lauren! - Wstała i zamknęła mnie w szczelnym uścisku. ­- Jak ty wyrosłaś!

Odsunęła mnie na odległość ramion i bacznie zaczęła mi się przyglądać.

I'm watching you | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz