10.

2.1K 192 25
                                    


Naprawdę, nie chciałam iść następnego dnia do szkoły.

I najchętniej, zostałabym w domu, nie wychodząc przez cały dzień z łóżka i objadając się lodami czekoladowymi. Jednak stało się inaczej.

Ruth została u mnie na noc, ku radości mojej mamy. Właściwie uparła się, że nie wyjdzie, póki nie opowiem jej o wszystkim. Całkiem możliwe, że oszalałam, ale wyznałam jej całą prawdę. I poczułam ulgę. Nie jestem już sama, pojawił się promyk nadziei, że wszystko się ułoży. Zdawałam sobie sprawę, że jeśli dziewczyna się wygada, moja sytuacja tylko się pogorszy. Jednak w tamtym momencie, miałam to gdzieś. Czułam się zmęczona psychicznie, jeśli mnie zdradzi, najwyżej naprawdę nie wyjdę z łóżka. Miałam dosyć wszystkiego.

Zataiłam tylko jeden mały fakt, o tym, że planowałam spotkać się z Justinem w piątek, w parku Chopina. To była jedna z tych niewielu rzeczy, co do których wykonania byłam pewna. I nie chciałam wysłuchiwać jej wywodów, o tym jak bardzo głupie jest pojawienie się tam. Po prostu to zrobię, bo tak postanowiłam.

W drodze do szkoły, czułam się beznadziejnie. Nie chciałam spotykać Cecil, ani Bena. Nie chciałam oglądać Megan, która trzyma za rękę Alexa. Pierwszy raz, od kiedy pamiętam, chciałam być niewidoczną, szarą myszką. Wiedziałam, że to niemożliwe, w końcu byłam tą znaną Lauren Anderson. Byłam osobą, którą albo się kochało, albo nienawidziło, nic pomiędzy. I zdawałam sobie z tego sprawę doskonale, pasowało mi to. Ale nie dzisiaj, bo tego dnia chciałam wziąć urlop od bycia sobą.

— Będzie dobrze – zapewniła mnie Ruth, gdy stanęłyśmy przed szkolnymi drzwiami. Nigdy bym nie pomyślała, że to ona, kiedykolwiek, będzie stać przy moim boku.

Pokiwałam głową, bo co miałam zrobić.

Weszłyśmy do budynku, a wszystkie oczy od razu skierowały się na Ruth. Nic dziwnego była piękna i nowa. Takie zawsze przyciągają uwagę. A poza tym stała przy boku największej szkolnej gwiazdy, czyli mnie samej.

— Cholera, muszę przepisać od Cecil zadanie z biologii – przypomniało mi się, że nie zrobiłam kompletnie nic w domu. Jedynka, naprawdę nie była mi potrzebna.

Ruth spojrzała na mnie zaskoczona, a ja chwilę później pojęłam dlaczego. No tak, nie mam już Cecil.

— Znaczy, pójdę do Leo. Chodź szybko – pociągnęłam ją za rękę i zaczęłyśmy przebijać się przez zatłoczony korytarz. Na szczęście nie musiałam długo wypatrywać chłopaka, siedział sam pod ścianą, ze wzrokiem utkwionym w komórce.

— Siemka Leo. Potrzebuje zadania z biolki – powiedziałam, stając przed nim. Podniósł na mnie wzrok, a po chwili przeniósł go na Ruth. – Później was zapoznam, naprawdę. Teraz daj zadanie.

Chwilę pogrzebał w plecaku i podał mi fioletowy zeszyt, posyłając mi przy tym dziwne spojrzenie, które niezbyt mi się spodobało. Jednak zignorowałam to. Usiadłam obok i zabrałam się za spisywanie.

— Wiecie co, ja chyba pójdę do dyrektora – Ruth pokazała palcem jego gabinet, który znajdował się niedaleko. – Jestem nowa, więc chyba wypada. Zobaczymy się później.

— Jasne – odpowiedzieliśmy równocześnie.

Zerknęłam szybko, na wielki, niebieski zegar, który wisiał na tym korytarzu od wieków, tuż nad wejściem. Zostało pięć minut do dzwonka, jeszcze mam szansę zdążyć. Starałam się, dosyć starannie, narysować proces mejozy. Ugh, po co to komu? Głupia szkoła.

— Myślę, że powinnaś pogadać z Benem. – Leo schował komórkę i wbił swój wzrok we mnie. – Jest załamany sytuacją.

Zamarłam na sekundę, ale szybko się ogarnęłam i wróciłam do rysowania. Nie sądziłam, że Ben będzie rozpowiadał komukolwiek, o wczorajszym incydencie.

I'm watching you | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz