Wzdrygnęłam się, gdy poczułam czyjeś ręce na swojej tali.
- Luzik arbuzik, to tylko ja.
- Jezu Ben, nie strasz mnie tak nigdy więcej.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem i puścił mnie, po czym zachwiał się niezgrabnie. Próbował to jakoś zatuszować i usiadł obok , ale ja wiedziałam swoje. Był kompletnie napruty, jestem pewna, że nawet ryby w oceanie mogły poczuć, jak wali od niego wódą.
- Co tu robisz? - zapytałam. Ben nie był typem osoby, która szlajała się samotnie wieczorami. W dodatku raczej nie zdarzało mu się picie w ciągu tygodnia. Może nie tylko ja miałam problemy?
Wzruszył ramionami i zaczął chichotać jak głupi do sera. Przeczesał swoje ciemne włosy ręką, ale nie udzielił mi odpowiedzi.
Przewróciłam oczami, nie miałam humoru na żadne gierki.
- Widzę, że nie jesteś w nastroju, zmywam się - Rzuciłam i zaczęłam podnosić się z miejsca.
- Hej, chyba nie zostawisz tak pijanego przyjaciela? - chłopak, zrobił do mnie maślane oczy. Dobra, miałam jakieś tam zasady i faktycznie, zostawienie go w takim stanie, było słabe.
- Dobra, zbieraj się, odprowadzę cię - chwyciłam jego dłoń i zaczęłam ciągnąć do góry, muszę przyznać, że nie było to łatwe zadanie. Ben nie był motylkiem. - Po drodze opowiesz mi co jest grane.
- Wstawaj! - krzyknęłam, gdy po dłuższej chwili nadal nie raczył ruszyć czterech liter z piasku.
- Tak jest, proszę pani - zasalutował niezgrabnie i stanął przede mną. Przełożyłam sobie jego ramię przez barki i objęłam w pasie. To będzie długa droga. Powoli ruszyliśmy, dodatkowy ciężar na moich plecach, nie napawał mnie optymizmem.
Po trzystu metrach naprawdę miałam dość, a byliśmy dopiero przy kamiennej ścieżce, która była wyjściem z plaży.
- Skoncentruj się chłopie, damy radę - mruknęłam, chociaż nie byłam pewna czy mnie słyszy.
- Czyzby serle zlamal? - wybełkotał coś, robiąc głupią minę.
- Wyraźniej proszę - burknęłam, nie mając ochoty wysilać mózgu, by rozszyfrować jego paplaninę.
- Czy ktoś ci złamał serce? - powtórzył. - Nie codziennie można cię spotkać ryczącą na plaży.
- Wolę o tym nie mówić.
Pokiwał głową i w milczeniu przeszliśmy całą ścieżkę. Dziękowałam niebiosom, gdy moim oczom ukazała się drewniana ławka, która oznaczała chociaż chwilę wytchnienia. Posadziłam tam chłopaka i przetarłam pot z czoła. Było słuchać Cecil, gdy namawiała mnie na siłownię. Na myśl o niej zrobiło mi się smutno. Muszę wymazać tę osobę, z mojej cennej pamięci. Nie zasługiwała, na myślenie o niej.
Właściwie, byłoby miło wyżalić się Benowi. Ale jak mam zwierzać się komuś, kto robi kretyńskie miny i nie zwraca na mnie uwagi. Na pytanie, co do cholery wyprawia, odpowiedział, że udaje małpę. No tak, logiczne. Jak mogłam się nie domyślić?
Westchnęłam i schowałam dłonie pod rękawy bluzy. Zaczynałam marznąć. Żałowałam tego, że nie zabrałam telefonu. Zadzwoniłabym po Jess, która odwiozłaby nas cieplutkim samochodem pod sam dom. O ile była jeszcze w Moringtown.
No właśnie, telefon!
Spojrzałam z nadzieją na Bena. Właśnie zaczynał przysypiać, z głową przechyloną na prawy bok. Pomyślałam, że muszę go obudzić, nie powinien spać na zimnie. Ale jeszcze nie teraz, muszę znaleźć telefon, a zrobię to o wiele szybciej, gdy pijany chłopak nie będzie mi przeszkadzał.
CZYTASZ
I'm watching you | ✔
Teen FictionLauren jest królową szkoły. Wielu zazdrości jej urody i znajomych. Ona sama nie przejmuje się uczuciami innych. Często ich rani, przecież może, w końcu ona tu rządzi. Ma sekrety, które rozpaczliwie chowa przed innymi. Kiedy zaczyna dostawać tajem...